[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ludzi Sandy'ego. Prawie tak dobrze jak Sandy.
- Jechałaś tak szybko, że dziwię się, iż zauważyłaś cokolwiek
poza pyłem. - Cristal była inteligentną kobietą. Jefferson nie wiedział,
jak odpowiedzieć na jej pytania. Grał na zwłokę. - Co robił ten nowy
kowboj? Dlaczego uważasz, że patrolował drogę do kanionu?
87
RS
- Jeśli nie patrolował, to czemu mnie zatrzymał i zapytał, jaki
mam interes w Broken Spur?
- Pokazałaś mu pocztę i powiedziałaś, że jedziesz ją dostarczyć.
- Tak, a co miałam zrobić? Przecież przyjechałam ją dostarczyć.
- Dzisiaj pierwszy raz w życiu. Ale wyjaśnienie było dobre, bo
cię przepuścił.
- Hmm...
- Niech zgadnę! Ethan nie przepuścił cię.
- Ach, więc ma na imię Ethan. Widziałam go już parę razy w
mieście. Zawsze wchodził albo wychodził z posterunku Billy'ego.
Kowboje często tam bywają, rozwiązując jakieś problemy. Dopiero
dzisiaj dowiedziałam się, że pracuje w Rafter B. Robi wrażenie
groznego i jest roztargniony. Pewnie, kiedy tu dotrze, będzie
wściekły.
- Wdepnęłaś pedał gazu i obsypałaś go piachem... -Jefferson
pokręcił głową na taki brak rozsądku. - Przecież mógł cię zastrzelić.
Cristal roześmiała się.
- Nikt nie strzela do miejscowej burdel-mamy, zwłaszcza kiedy
zaproponowała podzielenie się ciasteczkami, które wiezie
przyjacielowi.
Rozległ się odgłos silnika samochodu.
- O, zdaje się, że nadjeżdża Ethan. - Cristal uśmiechnęła się, w
oczekiwaniu na sprzeczkę z przystojnym, groznym mężczyzną, -
Musiał mieć gdzieś schowany samochód. Na koniu tak szybko by tu
nie przyjechał. Może skoczysz do stajni i przyprowadzisz swojego
88
RS
gościa. Kiedy Ethan tu dotrze, możemy wszyscy napić się oranżady i
zjeść ciasteczka. A wy z panią ze stajni wyjaśnicie, o co chodzi.
Jefferson rozpoznał nadjeżdżający terenowy samochód. Jego
kierowca jechał niewiele ostrożniej niż Cristal. Roześmiał się ponuro.
- Wie pani co, pani Lane? Nie chcę pani psuć humoru, ale
obawiam się, że to pani zaraz będzie się tłumaczyć.
- Z czego? Z tego, że odwiedziłam przyjaciela? Ze przywiozłam
ciasteczka? Ethan na pewno to zrozumie. Najpózniej wtedy, kiedy
ugryzie pierwsze ciasteczko.
Cristal stanęła jak wryta, także rozpoznawszy pojazd.
- O rany! To chyba nie Ethan.
- Mnie też się tak zdaje. Taka gwiazda na drzwiach!
- No nie!... - Samochód zatrzymał się i wysiadł z niego ponury
olbrzym o ciemnych włosach i miodowych oczach.
- Słusznie się denerwujesz, kochanie - powitał Cristal ironicznie
Billy Blaekhawk. Skinął nieznacznie głową w stronę Jeffersona, wziął
się pod boki i patrzył groznie na Lane. - No, i co powiesz?
Szeryf Silverton słynął z wielkiej cierpliwości. Jako półkrwi
Indianin i człowiek o naturze stoika, rzadko okazywał złość czy
frustrację. Ten dzień był jednak wyjątkowy. Billy nie wyglądał w tej
chwili na cierpliwego człowieka. Cristal uśmiechnęła się do niego
szeroko, co wystarczało, żeby rzucić większość mężczyzn na kolana.
Najwyrazniej jednak Billy nie należał do większości mężczyzn.
- No i co mam powiedzieć, Blaekhawk? - odparła wobec tego
Cristal, także biorąc się pod boki.
89
RS
- Co tu, do cholery, robisz?! - Billy nigdy nie przeklinał. Nigdy.
Jefferson uniósł brwi ze zdziwienia.
- Przecież nie przeklinasz, Billy, więc przestań. Dżentelmeni nie
przeklinają, mówiąc do kobiety. I tak mnie nie zastraszysz. - Lane
zrobiła grozną minę.
- Nie liczę na to. A kiedy jestem taki zły jak w tej chwili,
przeklinam. Także mówiąc do kobiety. - Blackhawk przesunął swoją
szeroką dłonią po włosach Cristal i zatrzymał ją, ściskając je
delikatnie w garści. Przechyliła łagodnie głowę. Billy patrzył jej w
oczy. - Spytałem panią, co pani tu robi.
- Przed chwilą byliśmy na  ty".
- To było przed chwilą. Już się trochę uspokoiłem.
- To ma być spokój?
- Przecież powiedziałem  trochę". To znaczy, że na razie
zdecydowałem, że nie skręcę ci karku.
- Skoro tak, czy mogę zaproponować, żebyśmy nie stali na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl