[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wpadnie sam i zobaczy go w łóżku z Kathryn.
Ostrożnie wysunął się z pościeli, starając się nie obudzić dziewczyny. Podciągnął kołdrę, by przykryć
jej ramiona. Pospiesznie wciągnął nieprzyjemnie chłodne dżinsy, cicho zamknął drzwi do sypialni i
pędem rzucił się do wejścia.
Otworzył zamek i uchylił drzwi.
- Przestań tak wrzeszczeć, bo obudzisz dzieci! -skarcił przyjaciela ściszonym głosem.
Erie stał przed wejściem i rozglądał się po polanie. Chyba porządnie przemarzł, bo postawił kołnierz
swojej narciarskiej kurtki, a ręce schował w kieszenie. Na widok Dane'a uśmiechnął się i potrząsnął
głową.
- Co jesteś taki nachmurzony? Widzę, że ten tydzień wcale ci nie pomógł.
Poczekał, aż Erie wszedł do środka i zamknął za nim drzwi.
56
- Skąd się tutaj wziąłeś? Przecież miałeś po mnie! przyjechać dopiero jutro.
- No wiesz! - Przyjaciel ze zdumieniem uniósł brwi. Wcale nie wyglądasz, jakbyś już nie mógł się
doczekać, kiedy cię stąd zabiorę. Chyba przekazano mi błędną informację.
Dane, jeszcze nie do końca rozbudzony, przeciągnął; palcami po włosach.
- O czym ty mówisz?
- Wczoraj rano twoja szanowna i troskliwa asystentka zostawiła dla mnie pilną wiadomość, że masz
niespodziewanych gości i wzywasz pomocy. Gdy tylko wróciłem do miasta, rzuciłem wszystko i
natychmiast ruszyłem w drogę.
Dane ciągle jeszcze nie mógł się pozbierać. Nie przychodziła mu do głowy żadna sensowna
odpowiedz. Za to Erie przeciągnął się tylko i ziewnął.
- Człowieku, daj mi trochę kawy. - Podszedł do stojącego na stole obok kominka kosza. - Ach, więc tu
są twoi goście. Tak właśnie przypuszczałem - dodał, ostrożnie poprawiając otulający dzieci kocyk.
- Chcesz powiedzieć, że wiesz coś o nich? - szeptem zapytał Dane, podchodząc bliżej.
Doktor westchnął cicho, maskując wyrazne przygnębienie.
- Mhm... Wiem o nich wszystko. Dane odwrócił się i zaczął parzyć kawę.
- Erie, tylko mi nie mów, że niechcący odkryłem jakąś twoją prywatną tajemnicę. Nie chciałbym, by
moje wyobrażenia na twój temat okazały się złudne.
57
Przybyły w milczeniu przyglądał się uśpionym niemowlętom. Uważnie przebiegł wzrokiem leżący
obok kosza list i pokręcił głową ze smutnym uśmiechem. Wreszcie podszedł do Dane'a.
- Dzięki za zaufanie, stary. Widzę, że wierzysz we mnie.
- Powiem ci tylko, że Kathryn też od razu zapytała, czy to moje dzieci.
- Ach, Kathryn. Tak właśnie myślałem, że to jej samochód. - Rozejrzał się, spojrzał na pościel na
kanapie. - Zpi w sypialni, tak?
- Wątpię, by jeszcze spała, po tych hałasach, jakie tu wyczyniałeś.
- Chyba spałeś jak kamień, skoro nie mogłem cię dobudzić. Już zacząłem się zastanawiać, czy nie
włamać się do środka. Dałem ci jedyny klucz.
- A nie przyszło ci do głowy, że w środku nocy te stworzenia znów były głodne? Musieliśmy je karmić
o czwartej nad ranem. - Zerknął na zegarek. Było parę minut po siódmej. - Pewnie niedługo głód znów
je obudzi. Straszne z nich żarłoki.
Erie otworzył szafkę, wyjął dwa kubki.
- Widzę, że niepotrzebnie się tak spieszyłem. Powinienem najpierw zadzwonić. Może obyłoby się bez
mojego przyjazdu.
- Ależ skąd! Naprawdę się cieszę, że tu jesteś. Przecież ja nie mam pojęcia, jak się obchodzić z takimi
dziećmi.
- Ale świetnie sobie radzisz. Są wyraznie zadowolone.
58
WIOSENNE FANTAZJE
- No, to strzelaj wreszcie. Co o nich wiesz?
Erie napełnił kubki kawą i podszedł do fotela przy kominku.
Dane nachylił się, poprawił ogień. Sięgnął po leżącą obok, przyjemnie ogrzaną koszulę i naciągnął ją
na siebie.
- Tu niedaleko - zaczął Erie - mieszka taki człowiek, nazywa się Raymond. Drogą będzie pewnie
jakieś osiem kilometrów stąd. Trzyma się z dala od ludzi, tylko czasami myśliwi i wędkarze biorą go
na przewodnika, oczywiście za pieniądze. Nie wychodzi mu w życiu. Kilka lat temu odeszła od niego
żona. Został z ośmioletnią córką. - Wskazał gestem na blizniaczki. - To właśnie dzieci Patty, jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl