[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwróciła uwagę, że ładnie pachniał, że uczesał się, że praso-
wał koszule z przekonaniem, ale bez talentu, że miał paznok-
cie wypukłe jak łupinki pistacji. Był to mężczyzna zadbany,
ale jedyny, który do wyjścia przygotowywał się ze staranno-
ścią młodzieńca. Zrozumiał, że Claire nie chce go wpuścić.
- Moje dawne mieszkanie znajdowało się nad mieszka-
niem pary młodych ludzi. Mówiliśmy sobie dzień dobry, do-
bry wieczór. Byli bardzo weseli, słyszałem, jak śpiewali i
śmiali się. Biegali po schodach jak dzieciaki, wracali z pracy
z taką energią, jakby spędzili cały dzień na plaży. Ona zaszła
w ciążę, urodziło się dziecko. Prawie wcale nie płakało. Pew-
nej niedzieli rano się wyprowadzili. Dwie godziny pózniej
definitywnie zniknęli z mojego życia.
Claire osłupiała. Ten facet dawał jej właśnie do zrozumie-
nia, że chce zawrzeć z nią znajomość. I to w sposób absolut-
nie, absolutnie... nie znajdowała odpowiedniego słowa. Bez
zastanowienia odsunęła się, by wpuścić go do środka. Obec-
ność tego człowieka na jej terytorium była bardzo ważnym
65
wydarzeniem, które przeżyła na pograniczu paniki i niepo-
hamowanego śmiechu.
- Proszę usiąść - powiedziała.
Mężczyzna był bardzo duży, więc salon się zmniejszył.
Rozsiadł się na kanapie, ciągle się uśmiechał, uśmiechem
łagodnym i niezdecydowanym.
- Napije się pan czegoś?
- Kawy, dziękuję - takiej odpowiedzi się obawiała. Eks-
pres do kawy, którego nigdy nie używała, stał w głębi szafy,
nie była pewna, czy ma filtry, a kawa na pewno już zwietrza-
ła. Unieruchomiona w kuchni, miała wrażenie, że ta operacja
nigdy się nie skończy. Automat wydawał odgłos wymiotowa-
nia. Claire wyjęła dwie filiżanki, sprawdziła, czy są czyste.
Rossetti wykorzystał tę chwilę, by obrzucić spojrzeniem
salon sąsiadki. Przede wszystkim zauważył, że ma doskonały
widok na Japończyka. Po prostu ogromny ekran telewizyjny,
pomyślał. Pokój wydał mu się nieładny. Ta żółć na ścianach
to pomysł jakiegoś świra. Kiedy już przyjrzał się oprawionym
w antyramy reprodukcjom, kupowanym zapewne w muze-
ach, bibelotom wynalezionym na pchlim targu i pismom
rozrzuconym na niskim stole, otworzyła się klapka w jego
głowie: szczęśliwa singielka, estetka bez forsy, panienka z
głową w chmurach. Ale to mu nie wystarczyło. Jest tu coś
jeszcze. Będzie patrzył, słuchał, rozważał, żeby wyrobić sobie
zdanie, znalezć. Usłyszał, że coś spada i rozbija się na podło-
dze w kuchni, chciał się podnieść, i tego nie zrobił. Podobało
mu się jej osłupienie przed chwilą, rumieniec, który wypły-
nął na policzki, jak uderzenie krwi, jakby wpadła we wście-
kłość. To typ kobiety, którą chce się zabić dla samej przy-
jemności, bo jej strach do tego nakłania, pomyślał.
66
Claire wróciła do salonu, niosąc tacę. Wieczór zapadł bły-
skawicznie, jak zmiana dekoracji w sztuce teatralnej.
Rossetti popatrzył w stronę oświetlonych okien Ishidy.
- Japończyk? - spytał, słodząc kawę.
- Japończyk - potwierdziła Claire. - Pracuje w ambasa-
dzie Japonii.
- Czym się tam zajmuje?
Nie życzyła sobie, by jej przyjaciel służył za pretekst do
wypełnienia tego budzącego wątpliwości spotkania. Przez
tego typka stłukła jedną ze swych ulubionych angielskich
filiżanek, december malowany w ostrokrzewy, marki Royal
Albert.
- Właściwie nie wiem - odpowiedziała.
- Tak?
- To, co on robi, nie ma dla mnie wielkiego znaczenia.
Zaczęła ją ogarniać zimna wściekłość. Wszystko mogło
się zdarzyć. Rossetti nie dał się zbić z tropu chłodem go-
spodyni i pytał dalej:
- Od dawna tu mieszka?
- Kilka miesięcy.
A co panu do tego? - pomyślała.
- Dobrze go pani zna?
Claire czuła, że mówi wbrew swojej woli. Dlaczego odpo-
wiada na niedyskretne pytania tego nieznajomego? Często
zastanawiała się, dlaczego nie potrafi się oprzeć pewnym
rzeczom. Nie wiedziała, dlaczego przed chwilą upuściła fili-
żankę, skoro miała jeszcze pół sekundy na złapanie jej. Po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl