[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Luke zauważył ścigających niemal natychmiast.
- Wedge, Biggs, rozdzielamy się. To jedyny sposób, żeby ich zgubić.
Trzy maszyny runęły w dół, by nagle wystrzelić do góry w trzech kierunkach. Wszystkie trzy T
skręciły za Luke'em. Vader wystrzelił do wykonującego szaleńcze uniki myśliwca, chybił i
zmarszczył czoło.
- Moc jest silna u tego jednego. Dziwne. Sam się nim zajmę.
Luke przemykał się między wieżami obrony i wymijał wystające w przestrzeń urządzenia dokujące,
lecz bez skutku. Tie-Fighter, jeden już tylko, trzymał się tuż za nim. Promień dotknął jednego ze
skrzydeł, obok silnika, który zaczął iskrzyć. Luke z trudem utrzymywał kontrolę nad maszyną. Nie
rezygnując ze zgubienia swego natrętnego prześladowcy chłopiec znów wleciał w korytarz.
- Trafił mnie - poinformował. - Ale niegroznie. Artoo, zobacz, co da się zrobić.
Mały robot odpiął zaczepy i ruszył do pracy przy uszkodzonym silniku. Promienie laserów błyskały
niebezpiecznie blisko jego korpusu.
- Trzymaj się tam z tyłu - poradził mu Luke mijając kolejne wieże. Myśliwiec zawracał i skręcał
gwałtownie.
Siła ognia nie malała. Luke losowo zmieniał kierunek i szybkość lotu. Bloki czujników na tablicy
kontrolnej powoli zmieniały barwę, a trzy podstawowe wskazniki powróciły w obszar, gdzie
powinny się znajdować.
- Chyba trafiłeś, Artoo - oświadczył z wdzięcznością Luke. - Chyba... tak, to jest to. Postaraj się
tylko tak to zamocować, żeby się znowu nie obluzowało.
R2D2 zabuczał w odpowiedzi. Luke spojrzał do góry i za siebie.
- Chyba zgubiliśmy te myśliwce. Uwaga Błękitni, tu Piątka. Załatwiliście swoje sprawy?
Jego X wyprysnął z korytarza, wciąż ścigany ogniem dział stacjonarnych.
- Czekam tu na górze, szefie - odezwał się Wedge. - Nie widzę cię.
- Lecę do ciebie. Błękitny Trzy, co z tobą? Biggs? - Miałem drobne kłopoty - odpowiedział
przyjaciel. - Ale chyba go zgubiłem.
Coś błysnęło na jego ekranie. Spojrzenie do tyłu ukazało Biggsowi Tie-Fightera, który ścigał go
przez ostatnie kilka minut i teraz znowu znalazł się za nim.
- Nie, jednak nie - stwierdził. - Zaczekaj momencik, Luke, zaraz tam będę.
W głośnikach odezwał się nagle cienki mechaniczny głos.
- Trzymaj się, Artoo, trzymaj się! - w sztabie w świątyni Threepio odwrócił wzrok od zdumionych,
wpatrzonych w niego ludzkich twarzy.
Luke wzniósł się wysoko ponad stacją. Po chwili dołączył do niego następny X-skrzydłowiec.
Rozpoznał maszynę Wedge'a i zaczął nerwowo rozglądać się za przyjacielem.
- Atakujemy, Biggs, dołącz. Biggs, co z tobą? Biggs! - nigdzie nie było widać śladu myśliwca. -
Wedge, nie widzisz go gdzieś?
Za przezroczystą szybą kabiny pilot przecząco pokręcił głową.
- Nie - dobiegło z głośnika. - Zaczekamy jeszcze chwilę. Zjawi się.
Luke rozejrzał się zmartwiony, sprawdził kilka wskazników i zdecydował:
- Nie możemy dłużej czekać. Chyba mu się nie udało.
- Hej, chłopcy - odezwał się wesoły głos. - Na co tu czekacie?
Luke spojrzał w prawo, akurat, by zobaczyć myśliwiec, który przemknął obok i zwolnił nieco przed
jego maszyną.
- Nigdy nie należy stawiać kreski na statym Biggsie - stwierdził głos w intercomie.
W centralnej sali kontrolnej stacji zdyszany oficer podbiegł do człowieka obserwującego główny
ekran bojowy i podał mu plik wydruków.
- Sir, skończyliśmy analizę ich planu ataku. Istnieje zagrożenie. Czy powinniśmy przerwać starcie,
czy przystąpić do ewakuacji? Pański statek czeka.
Oficer cofnął się przestraszony, gdy Tarkin spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Ewakuacja? - ryknął. - W chwili tryumfu? Kiedy mamy właśnie zniszczyć ostatnie resztki
Sprzymierzenia? Ośmielasz się proponować ewakuację? Mocno przeceniasz ich możliwości. A
teraz wynoś się. Przerażony wybuchem gniewu gubernatora oficer odwrócił się i wyszedł z sali.
- Schodzimy - oznajmił Luke, ostro pikując w stronę powierzchni. Wedge i Biggs trzymali się tuż
za nim.
- Lecimy, Luke - zabrzmiał gdzieś w jego głowie głos, który słyszał poprzednio.
Znowu stuknął w swój hełm i obejrzał się. Słowa były tak wyrazne, jakby mówiący stał za nim.
Lecz z tyłu był tylko metal i milczące instrumenty. Raz jeszcze sięgnęły ku nim promienie laserów.
Mijały go w bezpiecznej odległości, a stacja bojowa rosła mu w oczach. Lecz to nie ogień
zaporowy był powodem jego niepokoju - wskazania niektórych podstawowych czujników znowu
zaczęły się zbliżać do niebezpiecznej strefy. Pochylił się nad mikrofonem.
- Artoo, te stabilizatory musiały się znów poluzować. Sprawdz, czy dasz radę je zamocować. Muszę
mieć pełną kontrolę.
Nie zważając na nierówny lot, lasery i wybuchy rozświetlające przestrzeń, mały robot ruszył do
pracy. Ogień stał się silniejszy, gdy trzy myśliwce wyrównały lot w korytarzu. Biggs i Wedge
zwiększyli odstęp, by osłaniać prowadzącego.
Luke sięgnął po obiektyw celownika. Nasunął go na oczy jeszcze wolniej niż poprzednio - jakby
jego wola walczyła sama z sobą.
Zgodnie z oczekiwaniami obrona zamilkła nagle i mógł bez przeszkód prowadzić maszynę między
ścianami metalowego wąwozu.
- Znawu się widzimy - stwierdził Wedge, widząc wchodzące na tor pościgowy trzy Tie-Fightery.
Obaj z Biggsem zaczęli manewrować za Luke'em, starając się ściągnąć ogień na siebie i zmylić
ścigających. Jeden z trójki T, ignorując te próby, zbliżał się nieuchronnie do powstańczych
myśliwców.
Luke popatrzył na celownik... i powoli odsunął go na bok. Przez długą minutę jak zahipnotyzowany
wpatrywał się w wyłączony instrument. Wreszcie gwałtownym ruchem nasunął go z powrotem.
Maleńki ekran wskazywał szybko zmieniającą się odległość między X-em i coraz bliższym celem.
- Szybciej, Luke - zawołał Biggs, rzucając maszynę w ostry zwrot - w ostatniej chwili, by uniknąć
potężnego promienia. - Tym razem idą szybciej. Nie damy rady ich powstrzymać zbyt długo.
Z nieludzką dokładnością Darth Vader przycisnął spusty broni pokładowej swojego myśliwca. W
głośnikach zabrzmiał długi, rozpaczliwy krzyk, ginący w dzwięku rozrywanego ciała i metalu -
maszyna Biggsa wybuchła miliardem odłamków, lśniącym deszczem opadających na dno korytarza.
Wedge także usłyszał wybuch w swoich głośnikach. - Straciliśmy Biggsa - wrzasnął do mikrofonu.
Luke odpowiedział nie od razu. Miał łzy w oczach i wytarł je gwałtownie. Przeszkadzały mu w
obserwacji odczytu komputera celowniczego.
- Jesteśmy parą asów, Biggs - szepnął nagle zachrypnięty. - I nic nas nie zatrzyma.
Bliski wybuch wstrząsnął jego maszyną.
- Dołącz, Wedge - polecił swemu skrzydłowemu. - Tam z tyłu niewiele możesz zdziałać. Artoo,
postaraj się dać trochę więcej mocy tylnym deflektorom.
Artoo ruszył pospiesznie, by spełnić polecenie, a Wedge zajął pozycję bliżej myśliwca Luke'a.
Zcigające ich T także zwiększyły szybkość.
- Biorę prowadzącego - oznajmił Vader. - Wy zajmijcie się tym drugim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl