[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poczucie rzeczywistości.
64
Wyrwany z piekieł
 Eliezer, kochanie  powiedziała cicho i łagodnie.  Zostań tutaj, jak długo zechcesz.
Możesz spać w sypialni, a ja przeniosę się do innego pokoju.
 Heleno, jesteś zbyt uprzejma. Nie widzę w tym domu żadnego innego łóżka, a przecież nie
pozwolę ci spać na podłodze. Nie można udzielać gościny własnym kosztem!
 Nonsens! Zrobisz, jak powiedziałam.  Naciskała i uśmiechnęła się widząc, że przełamuje
mój opór.
Była bardzo stanowczą i upartą kobietą, a współczucie, jakie mi okazywała, rozbroiło mnie
zupełnie. Podczas pobytu w jej domu chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o losach przyjaciół
i znajomych ze Skoczowa.
 Co się stało z moimi przyjaciółmi: Frankiem Kubaczką, Józkiem Pieterem, Nowakiem,
Skibą i innymi?
 Większość twoich nie-żydowskich kolegów została wcielona do armii niemieckiej. Ci,
którzy odmówili, zostali wysłani do obozów koncentracyjnych lub rozstrzelani. Niektórzy
jeszcze siedzą w rosyjskich obozach jenieckich. O innych słuch zaginął. Dwóch lub trzech
wróciło razem z wojskiem polskim zorganizowanym przez Rosjan. Obawiam się, że będzie ci
trudno ich odnalezć.  opowiadała Helena.
W Polsce rozpoczęła się teraz walka między wojskami wiernymi rządowi Rzeczypospolitej na
uchodzstwie i siłami komunistycznymi. W styczniu 1945 w Lublinie powstał prowizoryczny
rząd polski złożony z ludzi wiernych Moskwie, a miesiąc pózniej na konferencji jałtańskiej
ustalono strefy wpływów w Europie. Do końca 1945 roku komuniści rządzili już w Polsce
niepodzielnie.
Kilku moich starych znajomych, których pamiętałem z Siły przystąpiło teraz do
nowego ugrupowania pod nazwą Polska Partia Robotnicza. Jakoś nie miałem przekonania, by
wiązać się z nimi  wolałem trzymać się z daleka od polityki. Zająłem się natomiast sprawami
spadkowymi. W obecności jednego z przyjaciół Heimana Urbacha oraz Heleny jako świadków
przejąłem po ojcu dom, gospodę i okoliczne pola. Chciałem osiąść w Skoczowie na stałe, lecz
wspomnienie losu moich bliskich nie dawało mi spokoju. Doszedłem do wniosku, że Polska nie
jest miejscem, gdzie powinienem się ożenić i założyć rodzinę. Moje życie zionęło pustką, nic
nie dawało mi satysfakcji i w końcu zacząłem się czuć tak, jak widz na nudnym filmie o jego
własnym życiu.
Pewnego dnia uczestniczyłem w pogrzebie jakiegoś komunistycznego dygnitarza,
zamordowanego przez Podziemie. Nagle, w tłumie mignęła mi znajoma żydowska twarz.
 Jankiel! Co tutaj robisz?
Hasło  Jankiel było jakby tajnym kodem, świadczącym o żydowskim pochodzeniu
pytającego i pytanego. Właścicielem znajomej twarzy okazał się miejscowy policjant
nazwiskiem Pomeranc. Okazało się, że przeżył Auschwitz, o czym wystarczająco dobitnie
przekonywał numer wytatuowany na przedramieniu. Bardzo szybko znalezliśmy wspólny język
i po chwili rozmawialiśmy tak, jak byśmy się znali bardzo blisko od wielu lat.
 Rozumiem twój smutek  powiedział Pomeranc.
 Zbyt wiele bolesnych wspomnień.
Myślę, że zmiana otoczenia dobrze by ci zrobiła. Jedz ze mną do Cieszyna. Możesz zamieszkać
u mnie. Tam pozostało jeszcze wielu %7łydów, którzy przeżyli wojnę, jak my. Nowe twarze, nowe
znajomości  to powinno ci pomóc. Co ty na to?
65
Wyrwany z piekieł
 Może masz rację, Pomeranc. Zaczynam tu usychać. W porządku, pojadę na jakiś czas i
zobaczymy, jak będzie.
 To wspaniale!  uśmiechnął się i podał mi rękę, jakby chciał przypieczętować nową
przyjazń uściskiem dłoni.  Jestem pewien, że Cieszyn spodoba ci się bardziej niż Skoczów.
Pomeranc  zapomniał dodać, że miał już plan wykorzystania mojej przepustki uprawniającej
do wielokrotnego przekraczania granicy z Czechosłowacją. Dowiedział się o niej w trakcie
naszej rozmowy. Powiedziałem wtedy, że otrzymałem takie papiery ze względu na mojego ojca,
który był postacią znaną i szanowaną w środowisku kupieckim i wśród urzędników po obu
stronach granicy.
Dając się ponieść prądowi wydarzeń pojechałem do Cieszyna, dwudziestotysięcznego
miasteczka odległego o jakieś piętnaście kilometrów od Skoczowa. Szybko się zorientowałem,
że Pomeranc zajmuje się przerzucaniem %7łydów, w większości dezerterów z polskiej armii,
przez granicę czeską na Zachód. Pewnego wieczoru po wyjściu z jego domu trafili zostaliśmy
zatrzymani przez patrol milicyjny.
 Stać! Jesteście aresztowani!
 Za co?  zapytał z niewinną miną Pomeranc.
 Wy już dobrze wiecie, za co!  odparł jeden z milicjantów.  Z naszych informacji
wynika, że zajmujecie się przemytem. Obaj pójdziecie z nami.
Zostaliśmy wtrąceni do aresztu śledczego, który mieścił się, o ironio, w szkole, do której
uczęszczałem przed wojną. Oprócz nas było tam jeszcze stu innych aresztantów, osadzonych
przeważnie za przestępstwa polityczne. Nawet najdrobniejsze wykroczenie przeciwko władzy
mogło się wtedy skończyć pięcio- lub sześcioletnim wyrokiem. Komendantem miasta był
pułkownik Armii Radzieckiej.
Po przybyciu do aresztu zostaliśmy rozdzieleni, a następnie przesłuchiwano nas przez całą
noc. Obydwaj zaprzeczyliśmy stawianym zarzutom. Nie dałem Rosjanom poznać, że znam ich
język w obawie, iż wyszłaby na jaw moja dezercja z Armii Czerwonej.
Kilka dni pózniej zostałem obudzony w środku nocy przez polskiego milicjanta, który wręczył
mi jakieś pismo.
 Wiecie, co to jest?  zapytał, a w jego tonie wyczułem grozbę.
 Nie mam pojęcia.
 Wasz przyjaciel Pomeranc przyznał się do winy i podpisał zeznanie. Co wy na to?
 Zeznanie Pomeranca obciąża jego, a nie mnie.
 Aresztowaliśmy was razem, więc nie wykręcajcie się! Zatrzymaliśmy na granicy trzech
ludzi, którzy wskazali na was. Wasz współudział jest udowodniony.
Podczas gdy kolejny raz oczekiwałem na proces, nałożono na mnie obowiązek obierania
ziemniaków. Byłem stale głodny, więc od czasu do czasu kradłem kilka dla siebie. Niestety,
podejrzliwi strażnicy często mnie przeszukiwali, a po znalezieniu ziemniaków bili bezlitośnie.
Gdy zaczynałem już tęsknić za dniem rozprawy, pewien polski oficer przyszedł do mojej celi z
propozycją  współpracy , która mogłaby otworzyć przede mną bramy więzienia.
 Słuchajcie, Urbach. Jesteście podejrzani o poważne przestępstwo, za które będziecie
musieli odsiedzieć parę lat. Chyba, że pójdziecie na współpracę z nami.
 Co pan ma na myśli?
66
Wyrwany z piekieł
 Urodziliście się i wychowaliście w tutejszej okolicy. Znacie wielu ludzi, obracacie się w
różnych środowiskach. Otrzymaliśmy informacje o przemycie na dużą skalę  przez granicę
przechodzą nielegalnie dezerterzy, dolary i sacharyna. Potrzebujemy kogoś, kto zbierałby dla
nas wiarygodne dane na ten temat.
 Krótko mówiąc, potrzebujecie kapusia?
 Tak, jeśli tak to chcecie nazwać.
 Ale przecież nie mogę wam pomóc siedząc tutaj.
 Zajmiemy się tym. Podpiszecie tylko kilka dokumentów.
Nie wiedzieli, że byłem już ekspertem w dziedzinie wykorzystywania okazji do wyjścia na
wolność. Jeszcze tego samego dnia opuściłem areszt w charakterze tajnego informatora 
oczywiście, nie miałem zamiaru wywiązywać się z tego obowiązku. Komendant miasta
podejrzewał mnie o to, więc na pożegnanie rzucił przestrogę:
 Tylko uważajcie, ucieczka będzie karana śmiercią!
 W porządku, wiem, co jest dla mnie dobre!  miałem już pewne doświadczenie w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl