[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdecydowany wyjeżdżając. Podoba mi się życie tutaj i podoba mi się ten
kraj. Czuję się zupełnie inaczej. To tak, jakbym się ponownie narodził. "
Zastanawiałam się nad tym ostatnim zdaniem dość długo.
Zima ciągle nam jeszcze dokuczała, lodowata i okropna. A jednak było
coś pięknego we wrzosowiskach pokrytych śniegiem, takich
majestatycznych i odległych. Przez ile wieków spoglądały na ludzi
przychodzących i odchodzących z tego świata?
Pomyślałam o starym powiedzeniu: "York już istniał, kiedy król
Dawid rządził Jerozolimą. " Ciekawe, czy Rzymianie spacerowali po tych
wrzosowiskach jeszcze przed przybyciem Wikingów? Poczułam ciężar
wieków.
Nadeszła wiosna. Zimna i deszczowa, ale większość śniegów już się
roztopiła. Mogłam znowu wyjeżdżać. Pierwszy wypad odbyłam do wioski.
Odwiedziłam panią Appleby i wręczyłam jej bukiet świeżych krokusów i
159
RS
żonkili. Była zadowolona z mojej wizyty. Opowiedziałam jej o ciotce Kitty i
o Alanie. Zmartwiła się bardzo utratą owiec.
- Karol powinien sprzedać ziemię - powiedziała podając mi herbatę w
pięknej chińskiej filiżance.
- To pani o tym wie? - zapytałam zdziwiona.
- W wiosce o niczym innym się nie mówi od miesięcy. Były rozmowy
i zebranie w tej sprawie. Zebranie rozgniewanych ludzi. Potrzebujemy
domów budowanych tutaj dla nas, a nie dla ludzi nie wiadomo skąd, którzy
przyjadą raz do roku; a potem te domy świecą pustką. Potrzebujemy
domów, na które stać byłoby naszą młodzież.
- Ale Karol nie będzie przecież budował domów.
- W przypadku sprzedaży terenów mógłby zastrzec, że domy mają być
dla mieszkańców wioski. Tylko i wyłącznie. Taki warunek z pewnością
byłby zaakceptowany.
- A pani myśli, że on nie chce tego? - Jadłam ciastko, głośno się
zastanawiając. - Proszę mi powiedzieć, dlaczego tak bardzo nie lubi się
Blane'ów?
- Nigdy nie byli dobrymi pracodawcami, a poza tym te wszystkie
dziwne wydarzenia. Co więcej: nie zdarzyło się, aby kiedykolwiek pomogli
w jakiejś sprawie mieszkańcom wioski. Ludzie myślą, że Karol jest taki
sam. Po co ma się przejmować, kto będzie budował tu domy, skoro i tak do-
stanie pieniądze za ziemię...
Po powrocie do Darrenscar zaczęłam się zastanawiać, co by tu
wymyślić w tej sprawie. Tymczasem Ryszard robił coraz większe postępy i
doktor był z niego bardzo zadowolony. Karol nadal przesiadywał całe dnie
w swoim gabinecie. Zaczął pisać nową książkę. Za to wieczorami nie
160
RS
zamykał się już u siebie. Siedzieliśmy zazwyczaj w kuchni do pózna w
nocy. Zaczął ze mną rozmawiać, początkowo bardzo nieśmiało. I wtedy po
raz pierwszy zrozumiałam, że jego małomówność jest wynikiem zwykłego
braku umiejętności w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludzmi. Być może
było to spowodowane tym, że nigdy nie miał nikogo, komu mógłby się
zwierzyć. Całe życie musiał sobie sam radzić ze swoimi problemami. Jak to
było z Marianną? Czyżby jej uroda oszołomiła go do tego stopnia, że zrobiła
z niej niedostępną boginię?
Ja boginią nie jestem, pomyślałam ponuro. Jestem zwykłą maszynistką
i pomocą domową. Tyle tylko, że mu się zwierzałam. Opowiedziałam mu o
ciotce Meg, o moim braku przynależności, o poczuciu izolacji i zbędności.
Stwierdziliśmy w czasie tych rozmów, że mamy wiele wspólnego.
Oboje lubimy poezję, przejażdżki samochodem, spacery, i historię. Oboje
nie lubimy przyjęć i...
Stopniowo zaczęliśmy też rozmawiać o Darrenscar i o tym dziwnym
układzie, w którym się znalezliśmy.
- Ja naprawdę miałem wrażenie, że jestem opętany. Zawsze skrywałem
swoje uczucia, a kiedy dowiedziałem się o Alanie i Mariannie, chciałem go
zabić. I to mnie przeraziło. Kiedy więc opowiedziałaś, że ktoś zabrał
Ryszarda do lochu, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie zrobiłem
tego ja. Zupełnie nieświadomie, tak jak wtedy. No i ten czarny kogut... Nie
chciałem zbyt wiele mówić, widząc jaka jesteś przerażona... A został zabity
poprzedniej nocy, przed tą, kiedy go znalazłaś, gdyż krew już zakrzepła. I
znów pomyślałem, że to mój wyczyn. Skąd mogłem wiedzieć, czy nie
wychodziłem tamtej nocy?
161
RS
- Biedny Karol - powiedziałam. - Gdybyśmy zginęli w lochu, byłoby
jej bardzo łatwo zrzucić całą winę na ciebie.
- Rzeczywiście, łatwo. Częściowo sam bym w to uwierzył.
- Jednej rzeczy nie rozumiem. Ta książka o magii podpisana jest przez
Stephena Blane. A pózniej słowa: "Zstąp mroczny Księżycu" napisano tym
samym charakterem pisma.
- Charakter pisma można podrobić - stwierdził Karol.
- Przed laty, aby zbić z tropu Mary Dean, a po latach po to, aby
wystraszyć ciebie. Ale to nie jest teraz ważne. To, co ważne... - zawahał się.
- Co takiego? - zapytałam.
- to próbować utrzymać tę posiadłość. Teraz, kiedy straciłem wszystkie
owce...
- Dlaczego nie sprzedasz ziemi?
- Myślisz, że powinienem?
- Ludzie ze wsi tak uważają - powiedziałam. - Oczywiście, jeżeli
będziesz budował dla nich domy.
- Jeżeli sprzedałbym ziemię, nie mógłbym decydować, kto i co będzie
na niej budować.
- Mógłbyś to sobie zastrzec w umowie sprzedaży.
- Myślę, że wolałbym domki letniskowe. Przynajmniej widywałbym
tych ludzi rzadziej.
Przyjrzałam mu się. Nadal bał się kontaktów z ludzmi. Dobierałam
ostrożnie słowa.
- Spróbuj pomyśleć o mieszkańcach wioski. Oni bardzo potrzebują
nowych domów. I są, mimo wszystko, twoimi sąsiadami.
- Nadal nie rozumiem. Dlaczego akurat tak miałbym robić?
162
RS
- Z powodu niechęci do twojej rodziny. I to pomimo u-pływu tyłu lat.
Możesz teraz to wszystko zmienić. Oczywiście wiem, że nie musisz. Nie
masz żadnych zobowiązań wobec mieszkańców wioski. Ale jest to też
problem nawiązania z nimi przyjacielskich stosunków.
Poruszył się niespokojnie.
- Przecież wiesz, że nie chcę spotykać ludzi.
- Wspaniale, o ile potrafisz to znieść. - Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Myślę, że nadszedł już czas, abyś spróbował zapomnieć o Mariannie.
Zachowujesz się ciągle jak panienka z epoki wiktoriańskiej, która popadła w
niemoc. W rzeczywistości stałeś się nieprzystępnym, starym odludkiem.
Roześmiał się.
- Lubię cię, Dee. Sprowadzasz mnie na ziemię. Ale tu nie chodzi o
Mariannę. To moja złość.
- Do kogo?
- Do Alana oczywiście. I dziwna rzecz. Dopiero teraz zdałem sobie z
tego sprawę. Zawsze miałem mu na złe jego umiejętność ustawiania się w
życiu przy minimalnym wysiłku, podczas gdy ja w tym czasie pracowałem
jak głupi. No i potem ta historia z Marianną... Nawet ty go pokochałaś, Dee.
- Tak - odpowiedziałam.
- Będziemy się musieli pocieszać nawzajem.
- Nie chcę - przerwałam. Miałam już na języku słowa: "Nie chcę być
pocieszona. Nie chcę być gorsza od Marianny. "
Ale w tym momencie przypomniałam sobie słowa Alana, który
powiedział: "To tak, jakby się człowiek na nowo narodził" Może wszyscy
powinniśmy to zrobić. Może każdy to robi, kiedy zaczyna nowy rozdział w
swoim życiu.
163
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl