[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciekawą historię. Podobno jej mieszkańcy odmówili udziału
zarówno w rewolucji, jak i w wojnie secesyjnej. Kiedy patrioci
wygrali, mieszkańcy nie zgodzili się na zmianę nazwy wyspy na
 WyspÄ™ WolnoÅ›ci", co sugerowaÅ‚ nowy rzÄ…d. A gdy przypÅ‚ywa­
li do nich żołnierze wojny secesyjnej, bez względu na to, po
której stronie walczyli, mieszkańcy palili ich łodzie, wsadzali
żołnierzy na tratwy i odsyłali na stały ląd. Kiedy prezydent
Lincoln dowiedział się o tym, powiedział, że gdyby wszystkie
stany tak robiły, nie byłoby żadnej wojny. Nie pozwolił, żeby
jego oddziały traciły amunicję na wysadzenie wyspy, choć
wielu ludzi miało na to ochotę.
- Szkoda, że nie wszystkie stany tak zrobiły - zauważyła
Sara.
- Tak, szkoda. We wczesnych latach dziewięćdziesiątych
osiemnastego wieku na Wyspie Króla zapanowaÅ‚a nÄ™dza. Mie­
szkaÅ‚o tam wtedy tylko kilka setek ludzi. Wtedy odkryto natura­
lne gorące zródła, które biły ze skał na środku wyspy i już rok
pózniej Wyspa Króla stała się miejscem, gdzie należało bywać.
Bogacze jezdzili tam dla rozrywki i żeby pławić się w gorących
zródÅ‚ach. Wybudowali wielkie domy i drogi, niemal w przeciÄ…­
gu doby Wyspa Króla stała się bogata.
- Ale teraz już nie jest, więc co się stało? yródła wyschły?
- Coś w tym stylu. Na przełomie wieków na wyspie miał
miejsce wybuch - nikt nie wie, co go spowodowaÅ‚o - i w uÅ‚am­
ku sekundy zródła zniknęły. Od tamtej pory wyspa zaczęła
podupadać i w tej chwili żyje na niej około dwustu pięćdziesię-
Jude Deveraux Kuzynki
ciu mieszkaÅ„ców. Wielkie, stare domy wciąż tam sÄ…, ale w In­
ternecie wyczytałem, że powoli chylą się ku upadkowi, na dziko
zamieszkane przez tubylców. Chłopak, który dostarcza zakupy,
może sobie mieszkać w dwóch pokojach domu o powierzchni
dziesiÄ™ciu tysiÄ™cy metrów kwadratowych i marmurowych posa­
dzkach. Wielu mieszkańców w ogóle nie płaci czynszu.
Sara dostrzegaÅ‚a drzemiÄ…ce w wyspie możliwoÅ›ci. Nowobo­
gackim najbardziej zależało na tym, aby ludzie myśleli, że ich
fortuny przechodzÄ… z pokolenia na pokolenie. Stare domostwa
mogłyby tego dokonać.
- Dlaczego nikt wczeÅ›niej nie próbowaÅ‚ odrestaurować sta­
rych domów i zamienić wyspy w kurort?
- Z tego, czego udało mi się dowiedzieć, wynika, że sporo
ludzi próbowało, ale każdy biznesmen był odsyłany. Wygląda
na to, że dzisiejsi mieszkańcy nie są ani trochę bardziej gościnni
od swoich przodków.
- Tobie się uda - powiedziała Sara, zanim zdążyła pomyśleć.
- Tak myślisz?
- Sara powiedziaÅ‚a mi, że potrafisz być bardzo przeko­
nujÄ…cy.
- Naprawdę? - spytał z uśmiechem. - Mam nadzieję, że
miała rację. Chciałbym zdobyć tę wsypę dla Charleya. Przy
obecnych możliwościach wykopaliskowych może udałoby się
odkryć tamte zródła. Charley miał rację, mówiąc, że większość
ludzi lubi szukać prywatności na tropikalnych wyspach, ale
wysepka z gorÄ…cymi zródÅ‚ami na wybrzeżu Stanów Zjedno­
czonych? To ma niezliczone możliwoÅ›ci. Może dobra kam­
pania reklamowa przekonaÅ‚aby ludzi, że zródÅ‚a majÄ… uzdra­
wiajÄ…cÄ… moc.
Sarze podobaÅ‚o siÄ™ to wszystko, o czym mówiÅ‚ R.J. - oczywi­
ście poza kłamstwem, że zródła mają lecznicze właściwości.
Może uda jej się go przekonać, żeby pozwolił jej pracować przy
tym projekcie. Mogłaby mieszkać w Arundel i pracować na
Wyspie Króla.
Jude Deveraux Kuzynki
Ale co miałabym robić? - zastanawiała się.
_ A oto i ona - powiedział R.J. i Sara spojrzała przez
przedniÄ… szybÄ™. Przed nimi rozciÄ…gaÅ‚a siÄ™ woda, z której wy­
dzielono ogromny basen portowy, a w oddali majaczyła wyspa.
przy brzegu nie byÅ‚o żadnego promu. R.J. zaparkowaÅ‚ na pobo­
czu i zgasił silnik.
- Czy ktoś jest głodny? - zapytał.
- Wielkie nieba, nie! - Ariel-jako-Sara odezwaÅ‚a siÄ™ z tyl­
nego siedzenia. - Po tym śniadaniu w pensjonacie już chyba
nigdy niczego nie zjem. Powinniście byli to widzieć! Grube
pajdy chleba, posmarowane topionym serem i unurzane w syro­
pie! Przytyłam chyba z kilogram!
- Ja też zjadłem duże śniadanie - powiedział David.
Sara nie odwróciła się, żeby spojrzeć na R.J., ale wątpiła,
żeby zjadł to wielkie śniadanie w pensjonacie. Około dwóch
miesięcy temu, gdy wcinał czwartego pączka jednego ranka,
Sara nie mogła się powstrzymać i powiedziała:
- Widzę, że zamieniasz swój kaloryfer na baryłkę.
I od tej pory, o ile wiedziała, nie tknął żadnego pączka.
- Ja jestem głodna - oświadczyła.
- Dzięki - wymamrotał, ale ona i tak na niego nie spojrzała.
ZapaliÅ‚ silnik, zawróciÅ‚ samochód i pojechaÅ‚ do maÅ‚ej, ro­
dzinnej restauracji, którą przed chwilą mijali.
- A zatem, panie Brompton - zaczął David, gdy tylko złożyli
zamówienie - w jakim celu jedzie pan na WyspÄ™ Króla? Oczy­
wiÅ›cie poza tym, żeby wykorzystywać ludzi. - ChÅ‚opak powie­
dział to z uśmiechem, chcąc sprawić wrażenie, że żartuje, ale
wyszło sztucznie. - Bo na tym polega pana praca, prawda?
R.J. popatrzył Davidowi prosto w oczy.
- OczywiÅ›cie. To wÅ‚aÅ›nie robimy my wszyscy, tÄ™paki zaj­
mujące się pracą zarobkową. Korzystamy z zasobów świata.
A powiedz mi - jak tam miałeś na imię, chłoptasiu? - co ty
zrobiłeś dla świata?
- Studiowałem, żeby dowiedzieć się, jak go ocalić.
Jude Deveraux Kuzynki
Sara zobaczyła, że obaj mężczyzni patrzą na siebie jak łosie
przed starciem, i ogarnęła ją przemożna ochota, by wstać, wyjść
stąd i nigdy nie wrócić. Dlaczego byli na siebie tak bardzo
wÅ›ciekli? SpojrzaÅ‚a na Ariel, żeby zobaczyć, czy ona ma pojÄ™­
cie, o co tu chodzi, ale kuzynka wpatrywała się w R.J. w sposób,
który Sara widziała u niejednej kobiety. Jej szef wydawał się
fascynować niektóre przedstawicielki pÅ‚ci piÄ™knej. ByÅ‚ przy­
stojny, na swój niewygładzony sposób, z tym zuchwałym,
agresywnym wyglądem mężczyzny, który sam doszedł do
wszystkiego, co ma, podczas gdy David reprezentował raczej
typ  ani-jednego-dnia-pracy-w-życiu".
Trzeba położyć temu kres, pomyślała Sara.
- Ja stawiam na staruszka - powiedziała. - Jest starszy, ale
ma w sobie bezwzględność, której młodszy nigdy nie miał.
Wydaje mi się, że tego mężczyzny nic nie powstrzyma przed
dostaniem tego, czego chce, podczas gdy chłopak ma sumienie
i skrupuły. To wspaniałe cechy, ale w świecie biznesu są
zbędne. Dlatego, jeżeli ci dwaj wyjdą ze swoją dziecinną walką
 kto-jest-lepszy" na dwór, wierzę, że starszy wygra. A co ty
o tym myślisz? - oświadczyła.
- Bez wątpienia młodszy - odrzekła Ariel. - Potrafi być
całkiem wytrwały, kiedy czegoś chce. Nie odpuszcza i nic nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl