[ Pobierz całość w formacie PDF ]

67
RS
wozu i ruszyli biegiem w jej stronę. Wyglądali, jakby właśnie uciekli
z domu poprawczego - rozczochrani, w opadajÄ…cych spodniach.
- Cześć, Camille! - darli się, wyraznie ucieszeni na jej widok,
choć przecież zawsze odnosiła się do nich cierpko.
Killer otworzył oczy, ale postanowił nie marnować energii na
szczekanie.
- Musisz pojechać z nami! - wydusił zasapany Sean, który
pierwszy do niej dopadł.
- Tak, idziemy na kolację i do kina, ale pod warunkiem, że
wybierzesz się z nami - dodał jego brat, który tymczasem zdążył też
dobiec.
Camille pomyślała, że musi udusić Violet. Nie spodziewała się
po niej czegoś takiego. Donos złożony matce albo Daisy byłby rzeczą
haniebną, ale posługiwanie się Pete'em do własnych celów to
świństwo i tyle.
- Zapraszamy cię do kina - powiedział Simon. -I zjemy coś
razem na mieście.
- To bardzo miła propozycja, ale jedzcie beze mnie.
- O nie, tata powiedział, że pojedziemy pod warunkiem, że
wybierzesz się z nami. W przeciwnym razie musimy wracać do domu,
odrabiać lekcje i zmywać.
- No właśnie. Camille, prosimy!
Nie udusi Violet, ale da ją żywcem na pożarcie czerwonym
mrówkom. A wcześniej wysmaruje miodem. Ze zniecierpliwieniem
odgarnęła włosy z czoła.
68
RS
- Słuchajcie, chłopaki. Rozumiem waszą sytuację. Zmywanie to
koszmar. Ale nigdzie z wami nie pojadÄ™. Nie potrzebujecie wcale
mojego towarzystwa. Pracowałam w polu. Mam brudne ręce. Cały
dzień chodzę w tych dżinsach...
- No i co z tego? - spytał zdziwiony Sean. Kobiecie nie
musiałaby tego tłumaczyć.
- Więc nie mogę się pokazywać ludziom w tym stanie.
- Bzdura - oświadczył Simon. - Podoba nam się twój wygląd.
WyglÄ…dasz tak jak my.
Nie skomentowała tego komplementu, ale chłopcy nie dawali za
wygranÄ….
- Obiecujemy, że będziemy się zachowywać zupełnie inaczej niż
zwykle. Nie urządzimy nawet żadnego konkursu puszczania bąków
ani bekania - zapewnił, a gdy zauważył psa, dodał: - Ej, Darby
wygląda naprawdę świetnie.
- Teraz reaguje na imiÄ™ Killer.
- Może być. O właśnie, może potraktowałabyś zaproszenie do
kina jako nasze podziękowanie za to, że uratowałaś mu życie. A poza
tym pewnie lubisz McDonalda, co? Chyba nie objadasz siÄ™ tymi
świństwami z tofu jak twoja siostra?
Camille poczuła, że jej opór słabnie. Nie brała pod uwagę, że
wyprawa do miasta będzie również okazją do uniknięcia kolejnego
zdrowego, ziołowo-warzywnego posiłku. Wyobraziła sobie górę
frytek, sowicie posolonych i polanych keczupem. Westchnęła.
69
RS
- Cholera! Ale nie. NaprawdÄ™, nie. Widzicie, moja siostra gotuje.
Nie mogę tak po prostu zerwać się z kolacji, skoro zadaje sobie tyle
trudu z myślą o mnie.
- Ale ona powiedziała, że nie ma sprawy. Właściwie to
zadzwoniła do taty. Stąd dowiedzieliśmy się, że możesz jechać.
Powiedziała, że urządza spotkanie, na którym będzie pokaz makijażu,
a chyba nie chcesz mieć nic wspólnego z czymś takim, prawda,
Camille?
Już miała powiedzieć coś uszczypliwego w odpowiedzi na
kolejny wątpliwy komplement, ale poczuła na sobie wzrok Pete'a i
powróciÅ‚o wspomnienie ich niedawnego tête-à-tête.
- Cam, prosimy!
- No dobrze - westchnęła.
Chłopcy zaczęli skakać wokół niej i pokrzykiwać z radości, a
potem ciągnąć ją w stronę samochodu. Killer pobiegł za nimi.
Camille wsiadła na tylne siedzenie auta, a Pete otworzył psu
klapę za siedzeniem. Wyglądało na to, że zwierzakowi bardzo się tam
podoba. Pete wypuścił psa na jej podwórzu i zamknął go w
ogrodzeniu. Killer zaczął żałośnie skomleć.
- Cicho bądz. Przywiozę ją za kilka godzin - obiecał Pete.
- Nie mogę słuchać, jak tak piszczy - jęknął Sean. - Może byśmy
go zabrali?
- Do knajpy?
- Kupilibyśmy mu hamburgera.
- A potem siedziałby w samochodzie przez dwie godziny, jak
będziemy oglądać film?
70
RS
Sean, który nie miał już więcej argumentów, zamilkł, ale po
krótkiej jezdzie zaczął marudzić, jak to on marzy o koniu. Najlepiej
rasy Morgan. Morgany nadają się do pracy, pod siodło, do
wszystkiego. Morgany są piękne. Camille słuchała w milczeniu
nagabywania Seana i spokojnych kontrargumentów jego ojca,
zadowolona, że nie musi brać udziału w rozmowie. Jednak tak silnie
odczuwała obecność Pete'a, jakby byli sam na sam. Co chwila
napotykała jego wzrok we wstecznym lusterku.
Zdawało się, że próbuje coś jej przekazać oczami, ale nie
wiedziała co. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że chodzi między
innymi o seks. Po tych namiętnych pocałunkach trudno było nie
zauważyć, że coś między nimi iskrzy. Jednak nie rozumiała, dlaczego
Pete miałby szukać zbliżenia z kobietą, która jest wredna jak
grzechotnik, a do tego neurotyczna.
Postanowiła, że nie będzie się nad tym wszystkim zastanawiać i
spróbuje się zrelaksować. Przyszło jej to nadspodziewanie łatwo.
Jazda do miasta była czymś tak dobrze znanym jak bicie własnego
serca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl