[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast zrobiło się gorąco.
Nagle zakłopotany, odwrócił się i wrócił do skrzynki. Wyjął
kolejne koce i dwa śpiwory. Rozsunął śpiwór i rozło\ył na
podłodze.
- Mo\e poło\ymy się razem, \eby ogrzewać się nawzajem -
zachęcał, \ebym wyciągnęła się na posłaniu, które przygotował. W
ręce trzymał drugi śpiwór. Domyślałam się, \e zamierza nas nim
nakryć.
Jeszcze nigdy nie spałam z chłopakiem - i nawet jeśli tylko
mieliśmy spać, to i tak nasze ciała będą się dotykać, być mo\e
przytulać. Nie wiedziałam czy byłam gotowa na taką bliskość. Ale
perspektywa ogrzewania się w tej zimnej jaskini była niezwykle
kusząca. Było jednak za wcześnie na wspólne nocowanie.
- Hm, po tym wszystkim, co się stało, jak w ogóle mo\esz myśleć o
spaniu? - zapytałam.
- Szczerze, padam z nóg.
No tak, w końcu tyle przeszedł. Został postrzelony.
Zapomniałam o tym, poniewa\ świetnie się maskował. A mo\e był
superwilkiem. W ka\dym razie to ja cały czas na nim polegałam,
podczas gdy chyba powinno być odwrotnie.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytałam.
- Po prostu śpij.
Ponownie spojrzałam na prowizoryczne łó\ko.
- Nie zaatakuję cię tak jak Mason - powiedział Lucas.
Spojrzałam na niego.
- Wiem. Chodzi o to, \e ja jeszcze nigdy nie spałam z chłopakiem.
Jego usta się uniosły.
- To łatwe. Zamykasz oczy i śnisz.
Dobrze wiedziałam, o czym będę śnić, le\ąc tak blisko
Lucasa. Mimo to skinęłam głową i się poło\yłam. Lucas uło\ył się
obok mnie. Powoli i ostro\nie. Nie wiedziałam, czy dlatego \e był
wyczerpany, czy bał się, \e dam nogę. A mo\e wyczuł, jak bardzo
byłam spięta. Wiele myślałam o tym, jak to będzie, kiedy pierwszy
raz znajdę się w łó\ku z chłopakiem. Nie spodziewałam się, \e
będzie to w jaskini, z chłopakiem tak niebezpiecznym i
ekscytującym lak Lucas. Ale wiedziałam, \e mnie nie skrzywdzi. I
miałam wra\enie, jakby moje ciało nie nale\ało dzisiaj do mnie.
Chciało przybli\yć się do niego i przytulić.
- Ciemność ci nie przeszkadza, czy chcesz, \ebym zostawił
zapalone światło? - zapytał.
- Nie, w porządku. - Nic nie było w porządku, ale nie zamierzałam
się przyznawać, \e przera\ało mnie to, co do niego czułam.
Miałam wra\enie, \e ciemność jeszcze to pogłębi.
Usłyszałam kliknięcie i światło zgasło. Moje oczy bardzo
szybko przyzwyczaiły się do ciemności i widziałam wodospad. W
świetle księ\yca wyglądał jak płynne szkło. Nie wiem czemu, ale
działało to na mnie uspokajająco. Powoli zaczynałam się
odprę\ać.
- To moja ulubiona kryjówka - szepnął Lucas.
Zastanawiałam się, czy nie skłamał, kiedy mówił, \e słyszy
cudze myśli tylko pod postacią wilka. Mo\e potrafił to zawsze.
- Wygląda, jakbyście spodziewali się kłopotów -powiedziałam.
- Zawsze się ich spodziewamy.
Przysunął się nieco. Czułam przechodzące go dreszcze.
- Zimno ci. - Nie chciałam, \eby moje słowa zabrzmiały
oskar\ycielsko, ale tak wyszło.
- Nie, to tak tylko po skoku adrenaliny i przemianie. Ciepło
pomaga.
Zaryzykował wszystko, \eby uratować mnie przed Masonem.
Jak mogłabym nie zrobić choćby tyle dla niego?
Przysunęłam się, tak bardzo, \e częściowo le\ałam na nim.
Wiedziałam co nieco o skokach adrenaliny. Kiedy moi rodzice
zginęli, myślałam, \e nigdy nie przestanę się trząść. Objął mnie
ręką, przyciągając do siebie, a ja jeszcze mocniej przytuliłam się
do niego, układając głowę na jego ramieniu. Przykrył nas
śpiworem. Było nam ciepło i przytulnie w naszym małym kokonie.
Cudownie mi było tak blisko niego. Chłonęłam go całą sobą. Jego
zapach, jego ciepło.
- Czy czujesz przymus? - zapytałam cicho. Nie chciałam zakłócać
spokoju, który nas ogarnął, ale z drugiej strony chciałam pogłębić
łączącą nas więz.
- To znaczy, \eby być wilkiem.
- Nie zastanawiam się nad tym. Po prostu taki jestem.
- Ale jak to mo\liwe? To znaczy, wiem, \e to jest dziedziczne, ale
jak to się stało? Ten, od kogo się zaczęło, został ugryziony przez
wilka czy jak?
Jego głośny śmiech wypełnił jaskinię.
- Tak to pokazują w filmach; co za głupota. Niby czemu po
ugryzieniu przez jakieś stworzenie, miałabyś się w nie zamienić?
To samo z wampirami. Co za bzdura. Nie. Likantropia nie jest
czymś, co zaczęło się od ugryzienia.
- To jak?
- Istnieliśmy od samego początku. Tyle \e się nie ujawniamy. Od
wieków \yjemy wśród ludzi, ale zawsze rozpoznajemy, kiedy
spotykamy kogoś ze swojego gatunku. Pewnie czułaś to czasem,
poznając ludzi, ale poniewa\ nie wiedziałaś o naszym istnieniu,
nie umiałaś tego zidentyfikować.
Pomyślałam, jak przed rokiem poznałam Lindsey.
Natychmiast się zaprzyjazniłyśmy. Od razu poczułam, \e
miałyśmy ze sobą wiele wspólnego. Mogłam jej mówić o
wszystkim.
- Czy Lindsey...? - Nie byłam w stanie dokończyć. To było zbyt
nieprawdopodobne.
- Tak - powiedział cicho. - Ale nie miała jeszcze przemiany. Jej
siedemnaste urodziny są w przyszłym miesiącu.
- Jesteśmy przyjaciółkami. Dlaczego mi nie powiedziała?
- A uwierzyłabyś jej? Gdyby nie mogła ci tego udowodnić?
- Nie wiem. I nie wiem, czy wierzę tobie - to znaczy, wiem, \e
potrafisz się przemieniać. Ale nie jestem przekonana, \e i ja będę.
Mówisz, \e jest was du\o i \yjecie między ludzmi?
- Pewnie. Chodzimy do szkół, studiujemy. Jesteśmy lekarzami,
prawnikami, gliniarzami. Jesteśmy tacy jak wszyscy, tyle \e się
przemieniamy.
- Przepraszam, ale to sprawia, \e nie jesteście tacy jak wszyscy.
- Okej, masz rację. I owszem \ycie wśród statycznych niesie ze
sobą pewne ryzyko, ale łatwiej się dopasować, ni\ mieć własne
państwo czy coś takiego. Tak, czasami jesteśmy demaskowani.
Palono nas na stosach jak czarownice, ścigano jak demony z
piekieł. Dlatego przed wiekami starszyzna powołała do \ycia
bractwo... Chyba mo\na ich nazwać rycerzami. To młodzi
wojownicy. Nazywamy ich Stra\nikami Nocy. Ich zadaniem jest
ochrona pozostałych zmiennokształtnych.
Prychnęłam.
- Chyba jakoś słabo się spisują. Gdzie byli dzisiaj, kiedy ich
potrzebowałeś?
Odchrząknął.
- Có\, kodeks mówi, \e jeśli Stra\nik Nocy jest na tyle głupi, \eby
dać się zdemaskować, jest zdany na siebie. Ryzykujemy \yciem
dla innych. Nie prosimy, \eby inni ryzykowali je dla nas.
Odsunęłam się, \eby widzieć jego twarz.
- Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, \e jesteś Stra\nikiem Nocy? śe
jesteś rycerzem czy jak to tam zwać?
- Dokładnie. Moim zadaniem jest chronienie ciebie. Dlatego
zostałem. śeby mieć pewność, \e nikt cię nie skrzywdzi i \eby być
przy tobie podczas pełni.
Był moim obrońcą? To by wyjaśniało, dlaczego zawsze mnie
obserwował. Nie byłam gotowa na pełnię księ\yca i wszystkie
konsekwencje. Ciągle miałam zbyt wiele pytań do Lucasa.
- Czyli jesteście śmiertelni.
- Jasne.
- Ale widziałam, jak się wyleczyłeś.
- Niesamowite, co? - W jego głosie usłyszałam dumę. - Miałem
szczęście, \e ten cały Mason nie wiedział, \e srebro to nasza pięta
achillesowa. Akurat w tej kwestii te bzdurne filmy nie kłamią. Z
jakiegoś powodu rana zadana przez srebro nie goi się jak
normalna. Nó\, miecz, kula - jeśli są ze srebra, mamy du\e
kłopoty.
Uświadomiłam sobie, \e powierzył mi sekret, w jaki sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl