[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co się dzieje? - spytał nagle kąśliwie, wytrącając ją raptownie z zamyślenia. Po-
tem przyciągnął do siebie i wycedził: - Nie masz pojęcia, w co się zabawiasz. Lepiej się
dobrze zastanów, zanim zaczniesz działać. Wydaje ci się, że mnie znasz? %7łe możesz
stosować wobec mnie różne gierki?
- Nie obawiaj się - odparła z godnością, wyrywając mu się. - To w ogóle nie
wchodzi w grę. - Carlos zaśmiał się, a wtedy dodała: - Jesteś przekonany, że nie sposób
ci się oprzeć, ale to nieprawda. - Chciała się odwrócić i odejść, ale Carlos znowu ją
chwycił. - Puść mnie! - ostrzegła.
- Nie podoba ci się to? - Stłumił jej protesty jedyną skuteczną metodą: namiętnym
pocałunkiem.
Zwinęła dłonie w pięści i zaczęła go nimi okładać po klatce piersiowej i ramio-
nach. Szybko się przekonała, że bijatyka z Carlosem nie ma żadnego sensu. Chcąc my-
śleć o zwycięstwie, powinna go nie cierpieć, a było dokładnie na odwrót - pożądanie ro-
R
L
T
sło w niej z każdą cudowną sekundą. Smakował i pachniał wspaniale. %7łar płonął w jej
żyłach, pobudzając zmysły, osłabiając wszelki opór. Stała się pragnącą partnera samicą.
- Dios, Bella! - Odepchnął ją z całej siły, aż się zatoczyła.
Oddychała z trudem, podczas gdy Carlos patrzył na nią z góry z wyrazem niechęci.
- Czy nie rozumiesz, jak niebezpieczną podjęłaś grę? A gdybym był inny, pozba-
wiony przyzwoitości, co wtedy?
- Ty także jesteś jej uczestnikiem - odparowała.
Chwyciła się krawędzi umywalki i starała się odzyskać oddech. Carlos miał rację,
wina leżała po stronie ich obojga. Ulegli magii pożądania, co było absolutnie niewłaści-
we.
Kiedy znowu na niego spojrzała, była już opanowana.
- Ignacio zapewne na nas czeka - rzekła chłodno.
Carlos przepuścił ją w drzwiach i oboje wyszli ze stodoły. Postanowiła zapomnieć
o całym zdarzeniu, jakby nigdy nie miało miejsca, bo w przeciwnym razie zagrożona zo-
stanie jej wiarygodność.
Uratował ją szum płynącej wody. Okazało się, że w pobliżu jest basen, w którym
konie przechodzą zabiegi hydroterapii. Postanowiła przyjrzeć się temu bliżej.
Gumowe maty na posadzce i bocznych ścianach uniemożliwiały doznanie przy-
padkowych obrażeń, kiedy zimna woda z dodatkiem soli leczniczych bulgotała wokół
nóg zwierzęcia.
- To fantastyczne - zawołała z zachwytem.
- Niska temperatura wody wspomaga krążenie i przyspiesza proces leczenia - wy-
jaśnił Carlos.
Na szczęście nadal możemy rzeczowo dyskutować o koniach i jezdziectwie, po-
myślała z ulgą. Zerknęła na niego ukradkiem; miał marsową minę.
- W Anglii nie posiadamy takich udogodnień - powiedziała.
- Jestem pewien, że tutaj znajdziesz wszystko, czego ci potrzeba - odrzekł.
- Ja też tak myślę. - Celowo zignorowała podtekst jego wypowiedzi.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
W związku ze zbliżającym się meczem polo Carlos postanowił zademonstrować
poprawną współpracę konia z jezdzcem. Chodziło głównie o to, żeby Bella mogła po-
znać zalety każdego rumaka, choć przybyłe z miasta dzieciaki także zostały zaproszone
na pokaz.
Przyglądały mu się z nieskrywanym zachwytem. Był dla nich bożyszczem, a zara-
zem nie grał żadnej roli. Był autentyczny, pokazując, jak dzięki ciężkiej pracy można
wyrwać się z nędzy i rozwijać marzenia o lepszym życiu.
Wykonał wraz z koniem obrót w miejscu, a potem pogalopował, zatrzymując się w
chmurze pyłu tuż przed ogrodzeniem. Widzowie wrzasnęli ze strachu. Pewną ręką spra-
wiał, że koń natychmiast zmieniał kierunek, cofał się albo szedł do przodu, a wszystko to
z nonszalancją niedzielnego spacerowicza.
Carlos był naprawdę niesamowity. Po mistrzowsku grał w polo, poza tym wspa-
niale panował nad zwierzęciem i sobą, a to było niezwykle seksowne. Zdawał się wyka-
zywać wręcz nadnaturalną wrażliwość, dzięki czemu rumak reagował na najlżejsze ruchy
lejc. Zrozumienie związku między dwiema żywymi istotami wydawało się niemal pier-
wotne i przywodziło na myśl pytanie, czy Carlos wykazałby się nim także w łóżku.
Nakazała sobie przerwanie niebezpiecznego toku myśli i przyłączyła się do burz-
liwych oklasków, za które Carlos dziękował uniesioną dłonią. A gdyby ta opalona ręka
znalazła się nagle na jej nagim ciele... Stop! To także nie był odpowiedni kierunek my-
ślenia.
- Czy doszłaś do jakichś wniosków? - spytał, górując nad nią w siodle.
- Owszem - wymamrotała, czerwieniąc się.
- Chętnie ich wysłucham, tylko najpierw pomogę chłopcom odprowadzić konie do
stajni. - Odjechał, ona zaś w milczeniu podziwiała jego muskularne uda w opiętych bry-
czesach.
Dziewczyno, oprzytomniej, warknęła na siebie w duchu.
R
L
T
Carlos i Ignacio wysłuchali jej uwag, kiwając zgodnie głowami. Na szczęście w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl