[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co u ciebie? - Objęła ją Marina.
- W porządku. Mama w klinice?
- Mhm. - Marina usiadła na sofie i poklepała puste miejsce obok
siebie. - Dziś jest dzień tanich szczepionek.
W jedną sobotę w miesiącu doktor Greenberg, szef Naomi,
otwierał gabinet dla ludzi z sąsiedztwa i robił wszystkim chętnym
tanie szczepionki. Był to pomysł ich mamy - część planu ratowania
świata. Julie zawsze uważała, że matka powinna zacząć od siebie.
- A co u was?
Willow i Marina wymieniły znaczące spojrzenia.
- O co chodzi? - zdenerwowała się Julie.
- Rozmawiałyśmy o tacie - westchnęła Willow.
- Nie ma go od kilku miesięcy. Powinien niedługo wrócić.
- Ach, jak wspaniale - burknęła Julie z przekąsem, popijając
kawę.
- Julie, proszę. To nie w porządku. Dlaczego nie dasz mu
spokoju?
46
RS
- Wybacz, ale jakoś trudno mi zachować szacunek dla
mężczyzny, który zostawia swoją rodzinę, nie wspominając już o
matce, która mu na to pozwala.
- Jesteś niesprawiedliwa. Ona go kocha.
Julie była zbyt rozdrażniona, żeby się wdawać w rodzinne spory.
- Tylko nie mów, że jest jej przeznaczony. Błagam! Zjawia się w
naszym życiu znienacka, jest uroczy, czarujący, a potem znów znika.
Rusza po kolejną przygodę, a my musimy układać życie na nowo.
Dzieciństwo Julie było naznaczone radosnymi wizytami ojca i
następującymi po nich kilkutygodniowymi okresami płaczu matki i
ukrywania przed nimi cierpienia. Jej siostry pamiętały tylko miłe
chwile, kiedy ojciec wracał, ona zaś wyłącznie te złe. Jack Nelson był
jak burza z piorunami. Wiele błyskawic i hałasu, imponujący show,
ale kiedy odchodził, ktoś musiał po nim sprzątać zniszczenia. Tym
kimś była zwykle Julie.
Wypiła kolejny łyk kawy. Najwyrazniej wlała w siebie za mało
płynu, żeby się utopić, a jednocześnie na tyle dużo kofeiny, żeby nie
zasnąć do rana, roztrząsając upokorzenie, jakie ją spotkało.
- Wszyscy mężczyzni to dranie - mruknęła.
- Nie wszyscy są tacy jak Garrett. - Willow spojrzała na nią,
wybałuszając błękitne oczy.
No tak. Jej były chłopak. Dotychczas uważała, że był jej
największą pomyłką i rozczarowaniem, ale w porównaniu z Toddem
vel Ryanem można by go uznać za miłego faceta.
47
RS
- A propos wrednych gadów. Byłam zeszłego wieczoru na
randce z Toddem.
- Co? - Marina rzuciła w Julie poduszką. - %7łartujesz? Dlaczego
nic nam wcześniej nie powiedziałaś?
- Jestem tu dopiero od pięciu minut.
- To jest wiadomość, którą się ogłasza na wejściu. - Willow
zmrużyła oczy i zsunęła się na brzeg fotela, uśmiechając się. -
Opowiadaj wszystko ze szczegółami. Zacznij od początku i mów
wolno. Niczego nie pomijaj. Był wspaniały? Uroczy? Zachowywał się
jak milioner?
W każdych innych okolicznościach Julie tylko by się roześmiała.
W mniemaniu jej siostry bogaty mężczyzna to taki, który nie każe
płacić kobiecie za siebie rachunków w restauracji. Willow zawsze
przyciągała osobników bez grosza, kloszardów, wiecznie szukających
pracy nieudaczników, a nawet więzniów na warunkowym zwolnieniu.
-Był...
Julie postanowiła przedstawić to, co ją spotkało, w taki sposób,
żeby sama mogła się z tego śmiać. Chciała uniknąć wygłaszania
patetycznych stwierdzeń na temat swojego pecha do mężczyzn. Nie
potrafiła jednak przypomnieć sobie ani jednego słowa z
zaplanowanego przemówienia. Ku własnemu i sióstr zaskoczeniu po
prostu wybuchła płaczem.
- Jules?
Obie rzuciły jej się na pomoc. Marina usiadła przy niej i
obejmowała ją wpół, a Willow klęczała przed nią, trzymając ją za
48
RS
ręce. Ktoś wyjął jej z dłoni kawę, a potem poczuła, że zaraz się udusi,
tak mocno ściskało ją w piersi. A może to serce pękało jej z bólu?
Bliskość sióstr podziałała na nią kojąco. Zawsze sobie we
wszystkim pomagały. Zwykle jednak to nie ona potrzebowała
pocieszenia.
Julie otarła łzy i z trudem przełknęła ślinę.
- Nie był jednorękim garbusem - wyznała, lekko drżącym
głosem. - Był miły. Czarujący, seksowny, tańczyliśmy i rozśmieszał
mnie.
Postanowiła się nie przyznawać, że zachowała się jak kretynka i
spędziła z nim noc. W swoim czasie opowie im o wszystkim. Zawsze
była ostrożna. Po tym co przeszła z Garrettem, unikała mężczyzn i
seksu jak ognia. Nie chciała się angażować. Biorąc pod uwagę, kim
okazał się Ryan, najwyrazniej powinna zostać starą panną.
- Co poszło nie tak? Okazał się kobietą? - zażartowała Willow.
Julie roześmiała się i pogłaskała siostrę po twarzy.
- Nie, choć to mogłoby być zabawne. Okłamał mnie.
Opowiedziała wszystko o tym, jak udawał Todda, żeby jej dać
nauczkę.
- Myślał, że chodziło mi o pieniądze, dlatego dbał o to, żebyśmy
się dobrze bawili. Starał się wywrzeć na mnie jak najlepsze wrażenie,
żeby mnie zauroczyć, a potem, kiedy zacznie mi na nim zależeć,
planował mi powiedzieć prawdę.
Marina wstała, opierając ręce na biodrach.
49
RS
- To okropne. Przecież nie poszłaś tam dla pieniędzy. Zrobiłaś to
ze względu na babkę. Przegrałaś z nami. Powiedziałaś mu o tym?
- Wspomniałam.
Marina z powrotem usiadła obok siostry.
- Teraz już na zawsze zraziłaś się do mężczyzn?
- Długo będę się musiała z tego leczyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl