[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz nie ugryzłam się w język. Bardzo mi przykro, Tino, prawdziwie i
szczerze. Chciałabyś się jeszcze pomodlić czy coś w tym rodzaju?
Modliłam się już od pięciu minut, lecz nagle mogłam myśleć tylko o
Stevenie. Stevenie, którego już nie zobaczę.
- Powiedz mi jeszcze tylko jedno, Cathy. Co będzie ze Stevenem?
- Zeznam przed policją, że od dawna podejrzewałam go o konszachty z
Betty. A co z nim będzie, nie mogę ci powiedzieć.
- I jest ci to zupełnie obojętne!
- Oczywiście! Nie kocham go tak, jak ty go kochasz, Tino. Bo kochasz go,
prawda?
- Tak, kocham go.
Jaki sens miałoby kłamstwo w ostatnich minutach życia? Od jak dawna
wiedziałam już o tym? Wiedziałam tylko, że kocham go z całego serca. I że
jest już za pózno. Zawsze było za pózno.
Już zamierzałam zamknąć oczy, gdy popatrzyłam ponad ramieniem Cathy
i wstrzymałam oddech. Wejście do jaskini zdawało się chwiać i kręcić,
rozmazane w dziwnej wielobarwnej mgle. A na skraju tej mgły ujrzałam
zarysy mężczyzny. Moje nagłe drgnięcie musiało zwrócić uwagę Cathy,
gdyż obróciła się i wydała stłumiony okrzyk, kiedy i ona go odkryła. Zbliżał
się do nas z oczyma utkwionymi w jej twarz.
- Ona ma rewolwer, Steven. Na miłość boską - niech pan ucieka!
- Raz już z niego wystrzeliłam - rzekła Cathy dziwnie wysokim głosem. -
Ostrzegam cię, jeśli zrobisz krok, zastrzelę cię.
W mojej głowie zapanowała bezsensowna i daremna gonitwa myśli.
Stałam nieruchomo i czekałam na śmierć Stevena.
Nagle skoczyłam do przodu, niemal w tej samej chwili, kiedy również
Steven spróbował zaskoczyć Cathy i krzyknął do mnie, bym zeszła z linii
strzału. Coś przeleciało obok mojej głowy, a huk wystrzału rozdarł ciszę.
Kucałam rozdygotana przy wejściu do jaskini. Cathy, skulona, chwiejąc
się, strzelała w dzikiej rozpaczy na wszystkie strony. Kule odbijały się od
skalnych ścian. Potem wszelkie odgłosy z wolna ucichły. Steven i Cathy
leżeli na ziemi.
- Steven! Steven, co ci jest? - nie wytrzymałam w końcu.
W otaczającym mnie chaosie rozległ się donośnie i czysto jego głos.
Uszczęśliwiona zdałam sobie sprawę, że to nie on tak stęka. Klęczał obok
białej, dygoczącej postaci.
- Nic mi nie jest, Tino. Cathy złapał atak, przepowiadany zresztą przez
lekarza. Bogu dzięki, nastąpił we właściwej chwili.
Cathy zwijała się na mokrej ziemi, a skalne ściany odbijały szyderczo jej
przerazliwe wrzaski.
- Lekarz musi być gdzieś w pobliżu. Wyjdzmy z tego grobu - zawołał do
mnie Steven.
- Betty leży tam pod ścianą - wykrztusiłam. - Ale nie możemy już nic dla
niej zrobić. Nie żyje.
Kilku mężczyzn z ekipy poszukiwawczej dotarło już do otworu jaskini,
lecz cofnęło się na widok Stevena, który wyniósłszy na rękach martwą
Cathy, położył ją na suchej płaskiej powierzchni.
- Również dla Cathy nie możemy już nic zrobić - rzekł cicho.
Rozdział jedenasty
Steven pomagał mi podczas wspinaczki pod górę. Przedstawiłam mu dość
chaotyczną relację z wydarzeń, po czym przez jakiś czas szliśmy bez słowa.
W końcu Steven rzekł bezdzwięcznym, spokojnym głosem
- Doktor zostawił Cathy na chwilę samą, żeby porozumieć się z
policjantami. Kiedy nagle zniknęła, nikt nie sądził, że ma dość siły, by
opuścić willę. Dużo czasu zmarnowano na poszukiwania na górze. Potem
odkryliśmy ślady na ścieżce, lecz wszyscy uważali, że nie mogą pochodzić
od Cathy. Aleja znałem ją lepiej. Znałem jej siłę i twardą naturę. Betty
zniknęła, ty również. Odchodziłem niemal od zmysłów. Byłem przekonany,
że zeszłaś na plażę, a ona, sam nie wiem jak, za tobą. Inna kobieta nie byłaby
do tego zdolna. Cathy przez całe życie starała się pokonać barierę
niemożliwości. Dziś wieczór niemal dopięła swego.
- Dalej nie mogę w to uwierzyć - szepnęłam. Przeraziłam się na myśl o
imponującej grze aktorskiej
Cathy w minionych dniach i tygodniach. Na pewno dużo łatwiej byłoby jej
otruć biedną starą ciotkę potajemnie i ufać, że nikt tego nie odkryje. Steven
zastanowił się chwilę, po czym rzekł:
- Cathy nigdy nie szła na łatwiznę. Tylko brawurowy plan mógł ją
pociągać. Ostatecznie próbowała już bez rezultatu prostej metody, jaką jest
pożar. Gdyby starsza dama została zamordowana, Cathy byłaby pierwszą
podejrzaną. Zyskiwała dwa razy tyle co Barry, który po śmierci i
odziedziczeniu majątku swojej matki nie miał powodu, by zabijać
kogokolwiek dla pieniędzy. Mógł poczekać.
- Mimo to można go było ubrać w usiłowanie zabójstwa Cathy. W takim
wypadku miał przekonujący motyw.
- Wszyscy moglibyśmy mieć motyw, żeby ją zabić - Barry, Herder,
Francesca, ja sam, a nawet Miriam. I Cathy o tym wiedziała. Na tym opierała
cały swój plan. Guglielmo i Betty byli słabymi ogniwami w jej łańcuchu.
Bez nich może by się jej udało.
- Musiała być szalona.
Miałam nadzieję, że Steven potwierdzi, iż była umysłowo chora. Nie
wierzyłam, że kobieta może być taka zła.
- Cathy nie była wariatką. Może i była trochę obciążona dziedzicznie, ale
w normie. Zawsze dobrze wiedziała, co robi, i nic nie mogło jej stanąć na
przeszkodzie. Była bezwzględna, odważna i nie znała miłosierdzia.
Otoczył mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Było mi zimno i miałam
dreszcze.
Bezwzględna, odważna i bez miłosierdzia - epitafium kobiety.
Nie zdawałam sobie sprawy, że plączę, dopóki nie poczułam na wargach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl