[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chociaż wizualnie stanowiła przeciwieństwo
śniadej, kruczowłosej Amelii, wyczuł, że obie są
ulepione z tej samej gliny.
Dobry wieczór. Głos miała zmysłowy,
lekko ochrypły, spojrzenie taksujące.
Nora Roberts 211
Próbował doszukać się jakiegoś podobieństwa
między matką a córką, lecz go nie znalazł. Stara-
jąc się ukryć wzgardę, rozciągnął wargi w uśmie-
chu. Bądz co bądz zależało mu na tym, by wejść
do środka i odbyć z kobietą poważną rozmowę.
Dobry wieczór, pani Cross.
Zauważył, że użycie jej artystycznego pseudo-
nimu było mądrym posunięciem. Twarz kobiety
rozjaśnił promienny uśmiech.
Czy my się znamy? spytała, koniuszkiem
języka dotykając górnej wargi. Wydaje mi się,
że już się kiedyś widzieliśmy, ale nie potrafię
sobie przypomnieć gdzie...
Nazywam się Vance Banning rzekł, nie
spuszczając z niej oczu. Mamy wspólnych
znajomych. Hourbacków.
Toda i Sheilę? Chociaż ich nie znosiła,
nadała swemu głosowi entuzjastyczne brzmienie.
Ależ oczywiście! Proszę, niech pan wejdzie,
zanim zamarznie pan na śmierć. Co za okropną
pogodę mają w tej części Stanów.
Zamknąwszy za nim drzwi, na moment się
o nie oparła. Może, przemknęło jej przez myśl,
przyjazd w rodzinne strony okaże się jednak
przyjemnością, a nie stratą czasu. Taki przystoj-
niak dawno nie gościł w jej progach. W dodatku
jeśli facet zna Hourbacków, istniała szansa, że
podobnie jak oni, śpi na pieniądzach.
Jakiż ten świat jest mały, prawda? Odgar-
212 OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
nęła za ucho kosmyk włosów. Proszę powie-
dzieć: jak się miewają Sheila i Tod? Nie widzia-
łam ich od wieków.
Doskonale. Kiedy z nimi rozmawiałem,
wspomnieli, że pani tu będzie. Ponownie ob-
darzył ją uśmiechem. Nie mogłem oprzeć się
pokusie, żeby do pani nie zajrzeć.
Och, błagam, mów mi po imieniu. Po prostu
Anne. Wzdychając ciężko, rozejrzała się po
pokoju. Przepraszam za tę ciasnotę, ale musia-
łam się tu zatrzymać, bo niedaleko mam pewną
sprawę do załatwienia i... Wzruszyła ramiona-
mi. Mogłabym ci jednak zaproponować coś
do picia. Mam whisky...
Dochodziła dopiero jedenasta rano, ale Vance
bez zmrużenia oka odparł:
Chętnie. Jeśli to nie kłopot.
%7ładen.
Zadowolona, że zapakowała na drogę jedwab-
ny szlafrok i że jeszcze nie zdążyła go z siebie
zdjąć, Anne podeszła do stolika. Spojrzawszy na
swoje odbicie w lustrze, utwierdziła się w przeko-
naniu, że wygląda fantastycznie. Całe szczęście,
że tuż przed pojawieniem się Vance a nałożyła na
twarz makijaż.
A co ciebie sprowadza do nudnej małej
mieściny? spytała, nalewając alkohol do szkla-
nek. Bo chyba nie pochodzisz z tych stron,
prawda?
Nora Roberts 213
Interesy. Skinieniem głowy podziękował
za whisky.
Anne na moment się zamyśliła, po czym nagle
się rozpromieniła.
Teraz sobie wszystko przypominam! Tod
często o tobie mówił. Jeśli mnie pamięć nie
myli, jesteś właścicielem Riverton Construc-
tion?
Zgadza się.
No, no, jestem pod wrażeniem. Oblizała
wargi. To jedna z największych firm w kraju.
Podobno.
Przyglądała mu się uważnie znad krawędzi
szklanki, a on zastanawiał się, jak długo będzie
z nim flirtować, zanim spróbuje zarzucić na niego
sieć. Gdyby nie była matką Shane, z przyjemnoś-
cią pozwoliłby jej zrobić z siebie idiotkę.
Usiadła na brzegu łóżka i podniosła szklankę
do ust. Ciekawa była, ile czasu minie, zanim
zacznie się do niej dobierać. Czy bardzo powinna
się bronić, nim w końcu mu ulegnie?
Powiedz, Vance, co mogę dla ciebie zrobić?
Posłał jej lodowate spojrzenie.
Masz zostawić w spokoju Shane.
W innych okolicznościach grymas, jaki poja-
wił się na jej twarzy, byłby nawet komiczny.
Anne wybałuszyła oczy, wykrzywiła usta.
O czym ty mówisz?
O Shane, twojej córce.
214 OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
Wiem, kim jest Shane odparowała. Co
ona ma z tobą wspólnego?
Zamierzam ją poślubić.
Szok ustąpił miejsca wesołości.
Kogo? Shane? A to dobre! Moja mała có-
reczka złowiła wielką rybę? Nie doceniłam tej
smarkuli. Wbiła w Vance a przenikliwy wzrok.
Lub przeceniłam ciebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]