[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dialog. Teraz odkrywamy całą tajemnicę, a Wojska Przestrzeni gromadzą eksponaty
do naszego własnego muzeum, które mamy zamiar zostawić na jednym z ich
regularnych szlaków patrolowych. To może być wielka sprawa, Cass. Porozumienie
może usunąć lwią część irracjonalnego strachu, który zmusza rodzaj ludzki do
wszczynania prawdziwej wojny, podczas gdy istnieje prawdopodobnie bardziej
pokojowy środek osiągnięcia tego samego celu.
- Nie wierzę w to - powiedział Hover. - Zastanawiam się, jak niewiele
brakowało, byśmy zaprzepaścili sprawę. Bez pomocy jasnowidzów przez całe
stulecia nie zdołalibyśmy zwyciężyć wroga, a bez Różdżki nigdy nie zyskalibyśmy
współpracy jasnowidzów. A gdybyś ty i Różdżka nie... - ... nie ma gwoździa - już po
podkowie, nie ma podkowy - już po koniu...
- To cytat, prawda?
- Teraz nasza technika Chaosu jest jeszcze bardziej skuteczna. Pozwala na
badania łańcuchów przyczynowo - skutkowych. A skoro już mowa o Chaosie,
będziemy mieli, jak sądzę, wizytę kogoś specjalnie naznaczonego.
Siedzieli w przyjemnym ogrodzie należącym do oficjalnej rezydencji
Wildheita. Jego status przedstawiciela Federacji na Mayo równał się tytułowi
ambasadora planetarnego. Zarówno reprezentowanie Federacji z ramienia
Zmysłowców, jak mistrzowskie posunięcie tworzenia oddziałów wykrywania
nierozpoznanych jednostek, dzięki czemu dokonało się tak owocne połączenie
zdolności jasnowidzów z technologią Federacji dały mu pozycję człowieka wielce
wpływowego w obu społecznościach. Mimo swego prestiżu, człowiek ten nie zmienił
się. Mayo odczuwała wpływ jego łagodnej perswazji. Zmysłowcy nie byli już
zamkniętą społecznością. Na równinach po drugiej stronie rzeki zaczął wyrastać
skromny kosmodrom.
Przez nowo powstałe łukowe bramy, przebite w starym murze strażniczym,
obserwowali opadające w dół zbocze. Na trawiastym stoku napełniało żołądki stado
spokojnych zwierząt, wiedzione przez samotną pastuszkę z takim rozmysłem. że
wszystkie brzegi ścieżek były skrzętnie wyskubane. Różdżka szła w górę z
Posiadłości Dziecięcej, trzymając za rączkę pomniejszoną kopię siebie samej. Hover,
nawet na odległość dostrzegł, że w dziecku jest coś ze stanowczości Wildheita,
połączonej z obiecującą dzikością oczu, odziedziczoną po matce.
- Oto ta, na którą czekałeś, Cass - mała Różdżka Wildheit we własnej osobie.
Hover serdecznie namawiał jasnooką dziewczynkę, by usiadła mu na
kolanach. Zaskoczyło go, że odgadywała każdy jego ruch, zanim jeszcze zdecydował
się go wykonać.
- Chyba to ty mi mówiłeś - odezwał się po chwili do Wildheita - że dzieci z
małżeństw mieszanych podatne są na rozpraszanie zdolności jasnowidzenia.
- A przewrotność natury, Cass? Jeszcze się o tym nie przekonałeś, ale u małej
Różdżki rozwija się tyle zdolności, że nie ośmielamy się liczyć na więcej. Zamiast
spodziewanego rozrzedzenia talentu, uwolnione zostały jakieś fantastyczne
uzdolnienia, jakich nawet Zmyslowcy jeszcze nie widzieli. Na przykład...
- Nie mów mi! - Hover podniósł do góry rękę. - Nawet mój kompleks
niższości nabywa kompleksu niższości. Jestem tylko ciekaw, czy zastanawialiście się
oboje nad konsekwencjami tego, co zapoczątkowaliście.
- Co masz na myśli, Cass?
- Kiedy mała Różdżka zacznie odczuwać swoją przewagę, kto zostanie, by
pomóc nam bronić reszty wszechświata? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl