[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To zdumiewające!
Ależ nie, wasza świątobliwość tłumaczył chłopak. Większość zło-
dziei chodzi do kościoła. Podczas kolekty nadarza się wiele wyśmienitych okazji.
Dolmant patrzył na niego w osłupieniu.
Niech wasza świątobliwość spojrzy na to od mojej strony wyjaśniał
Talen z kpiącą powagą. Kościół rozdaje pieniądze ubogim, prawda?
Oczywiście.
Ja jestem jednym z tych ubogich, więc sam odbieram swój udział z krążącej
tacy. Zaoszczędzam w ten sposób Kościołowi czasu i kłopotów związanych z od-
szukaniem mnie i obdarowaniem pieniędzmi. Lubię, w miarę swoich możliwości,
pomagać innym.
Dolmant przypatrywał mu się przez chwilę, po czym nagle wybuchnął śmie-
chem.
Po pewnym czasie natknęli się na grupę ludzi odzianych w zgrzebne tuniki,
co pozwalało sądzić, iż są to Styricy. Wędrowali piechotą, a gdy tylko ujrzeli
Sparhawka z towarzyszami, umknęli w przestrachu na pobliskie pole.
Czego oni się tak boją? spytał zaskoczony Talen.
141
W Styricum wieści rozchodzą się bardzo szybko odparła Sephrenia
a ostatnio miały miejsce przykre incydenty.
Incydenty?
Sparhawk opowiedział mu pokrótce, co wydarzyło się w styrickiej wiosce
w Arcium. Talen pobladł.
To okropne! wykrzyknął.
Od stuleci Kościół tępi podobne praktyki westchnął Dolmant ze smut-
kiem.
Myślę, że w tej części Arcium wytępiliśmy je prawie doszczętnie za-
pewnił go Sparhawk. Wysłałem kilku ludzi, by rozprawili się z wieśniakami,
którzy się tego dopuścili.
Powiesiliście ich? dopytywał się z zaciętością Talen.
Sephrenia nie pozwoliła nam na to, więc moi ludzie ich wychłostali.
I to wszystko?
Do chłostania użyli gałęzi z cierniowych krzewów. W Arcium krzewy cier-
niowe wyrastają bardzo wysoko, a ja poleciłem swoim ludziom, by dokładnie
wykonali rozkaz.
To chyba dosyć surowa kara ocenił Dolmant.
Zupełnie właściwa w takim przypadku, wasza świątobliwość. Rycerzy za-
konnych łączą bardzo ścisłe więzy ze Styrikami. Nie przepadamy za ludzmi, któ-
rzy zle traktują naszych przyjaciół.
Podjechali do chylącego się ku ruinie zajazdowi. Za nimi blade, zimowe słoń-
ce chowało się właśnie za ławicę purpurowych chmur na widnokręgu. Spożyli
wieczerzę, składającą się z cienkiej zupy oraz tłustej baraniny, i wcześnie udali
się na spoczynek.
Następny ranek był pogodny i zimny. Gościniec był zamarznięty na kamień,
a pobocza białe od szronu. Słońce świeciło jasno, ale dawało niewiele ciepła. Je-
chali krótkim galopem otuleni szczelnie płaszczami, by ochronić się przed kąsa-
jącym mrozem.
Trakt biegł poprzez wzgórza i doliny centralnej Elenii, przecinając pola le-
żące odłogiem pod zimowym niebem. Sparhawk jadąc rozglądał się dookoła. To
była okolica, w której obaj z Kaltenem dorastali. Ogarnęło go to szczególne uczu-
cie powrotu do domu, jakiego doświadczają wszyscy przybywający po latach do
miejsc swego dzieciństwa. Dyscyplina wewnętrzna, którą nabył jak każdy pan-
dionita podczas długich lat nowicjatu, uczyniła ze Sparhawka twardego ryce-
rza, odpornego na wzruszenia, ale niekiedy czuł, że jednak pewne sprawy głęboko
go poruszały.
Wczesnym przedpołudniem Kurik krzyknął do nich z końca kolumny:
Z tyłu nadjeżdża jakiś jezdziec! Bardzo popędza konia.
Sparhawk ściągnął wodze i zawrócił Farana.
Kaltenie! rzucił ostro.
142
Jestem. Jasnowłosy, rosły mężczyzna odrzucił swój płaszcz na ramię,
by mieć łatwy dostęp do rękojeści miecza.
Sparhawk również odsłonił swój miecz i pognali obaj na spotkanie nadjeżdża-
jącego jezdzca.
Ich ostrożność okazała się zbyteczna. Jezdzcem był młody nowicjusz, Berit.
Otulony zwykłym płaszczem pędził na spienionym rumaku, z którego sierści uno-
siła się mgiełka pary. Teraz młodzieniec spierzchniętymi od porannego mrozu
dłońmi ściągnął wodze i zbliżył się do nich jadąc stępa.
Mam wiadomość od mistrza Vaniona powiedział.
Słucham rzekł Sparhawk.
Rada Królewska zalegalizowała pochodzenie księcia Lycheasa.
Co zrobiła?
Gdy królowie Thalesii, Deiry i Arcium uznali, że bękart nie może być księ-
ciem regentem, prymas Annias zwołał posiedzenie rady i oznajmił, że książę jest
legalnego pochodzenia, po czym okazał dokument stwierdzający, że księżniczka
Arissa była żoną diuka Ostena z Vardenais.
To bzdura! wybuchnął Sparhawk.
Mistrz Vanion również tak uważa. Zwiadectwo wydaje się prawdziwe,
a diuk Osten umarł kilka lat temu, więc nie może zaprzeczyć. Hrabia Lenda bar-
dzo uważnie przestudiował dokument i w końcu nawet on głosował za uznaniem
prawego pochodzenia Lycheasa.
Sparhawk zaklął.
Znałem diuka Ostena odezwał się Kalten. Był zatwardziałym kawa-
lerem. Nie wierzę, że się ożenił. Nie cierpiał kobiet.
Mamy jakieś kłopoty? zapytał patriarcha Demos. Właśnie podjechał bli-
żej w towarzystwie Sephrenii, Kurika i Talena trzymającego się tuż za giermkiem.
Rada Królewska głosowała za uznaniem prawego pochodzenia Lycheasa
wyjaśnił Kalten. Annias przedstawił świadectwo mówiące, że księżniczka
Arissa była zamężna.
Jakie to dziwne ocenił Dolmant.
I jakie wygodne dodała Sephrenia.
Czy ten dokument może być sfałszowany? zastanawiał się patriarcha
Demos.
Z łatwością, wasza świątobliwość wtrącił się do rozmowy Talen.
Znam w Cimmurze człowieka, który mógłby sporządzić niepodważalny doku-
ment zaświadczający, że arcyprałat Cluvonus ma dziewięć żon, a wśród nich damy
z rodów trolli i ogrów.
No cóż, stało się powiedział Sparhawk. Obawiam się, że w ten sposób
Lycheas znalazł się o krok bliżej do tronu.
Kiedy to uchwalili? Kalten zwrócił się do Berita.
Zeszłej nocy.
143
Kurik podrapał się po brodzie.
Księżniczka Arissa przebywa w klasztorze w Demos przypomniał.
Jeżeli Annias tylko co wpadł na ten pomysł, ona może wcale nie wiedzieć, że jest
zamężna.
Jest wdową poprawił Berit.
Dobrze, dobrze a więc wdową. Arissa była zawsze dumna z tego, że
spała z każdym w Cimmurze proszę o wybaczenie, wasza świątobliwość
i że robiła to zawsze, gdy miała na to ochotę, nie stając przed ołtarzem. Jeśli
ją odpowiednio podejść, nie powinno być większych kłopotów ze zdobyciem jej
podpisu pod oświadczeniem, że nigdy nie wyszła za mąż. Narobiłoby to trochę
zamieszania, co?
Skądś ty wytrzasnął tego człowieka, Sparhawku? zapytał Kalten z uzna-
niem. To prawdziwy skarb.
Sparhawk zastanawiał się nad czymś.
Pochodzenie prawowite czy nie to sprawa cywilna stwierdził ponie-
waż wiąże się to z prawami do dziedziczenia, i tak dalej, ale ceremonia ślubna ma
zawsze religijny charakter, nieprawdaż, wasza świątobliwość?
Tak przyznał Dolmant.
A gdybyśmy tak zdobyli podpis Arissy pod wspomnianym przez Kurika
oświadczeniem, to czy Kościół mógłby zaświadczyć, że nie zawierała związku
małżeńskiego?
Patriarcha Demos rozważał to przez chwilę.
Takich zaświadczeń się w zasadzie nie wydaje. . . powiedział z powąt-
piewaniem.
Ale jest to możliwe?
Sądzę, że tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]