[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Każdy mógł to napisać - powiedział. - Pani też.
- Nie wiem, o czym pan mówi. Ta kartka leżała na moim biurku, gdy kilka chwil
temu przyszłam do pracy. Przeczytałam wiadomość i postanowiłam załatwić sprawę od razu.
Usłyszałam brzęk tłuczonego szkła, więc weszłam. Potem zobaczyłam młotek i podniosłam
go. To wszystko.
Blalock przyjrzał się jej uważnie, po czym skinął głową i pokazał dłonią, by poszła z
nim do biura.
- Może i tak. Potem to sprawdzimy. Na razie poproszę panią, by zechciała posiedzieć
tu spokojnie, ja tymczasem zatelefonuję w kilka miejsc.
Wyciągnął całą listę numerów. Trwało dość długo, nim uzyskał pierwsze połączenie,
w końcu na ekranie pojawiła się zaspana twarz Leathy Crabb.
- Czego pan chce? - spytała, ale zaraz oprzytomniała widząc, kto dzwoni.
- Pani męża. Chcę z nim porozmawiać.
- Ale... on jeszcze śpi. - Rozejrzała się niepewnie, a Blalock nie mógł nie zauważyć
pobrzmiewającego w jej głosie wahania.
- Naprawdę? To proszę go obudzić i dać do aparatu.
- Ale czemu? Czego pan chce?
- A zatem zaraz u państwa będę. Mam nadzieję, że nie sprawi to pani zbyt wielu
kłopotów. Czy może jednak woli pani obudzić męża, lub powiedzieć mi prawdę?
Opuściła oczy.
- Nie ma go - odparła cicho. - Nie było go przez całą noc.
- I nie wie pani, gdzie jest?
- Nie. I nic mnie to nie obchodzi. Poróżniliśmy się i wyszedł. To wszystko, co mam
panu do powiedzenia.
Ekran ściemniał, a Blalock natychmiast wybrał kolejny numer. Tym razem zupełnie
bez skutku. Spojrzał na Catherine Ruffin, która siedziała spokojnie, wciąż jeszcze
otumaniona rozwojem wydarzeń.
- Proszę pokazać mi drogę do gabinetu doktora Liver-more'a.
Chciaż zdezorientowana, zrobiła dokładnie to, o co prosił. Drzwi nie były zamknięte.
Blalock przepchnął się obok dziewczyny i zajrzał do środka. Blady, poranny blask słońca
wpadał przez szklane ściany do pustego pomieszczenia. Blalock wciągnął powietrze, jakby
chciał wywęszyć ślad, potem wskazał na drzwi po prawej stronie.
- Dokąd prowadzą?
- Nie mam pojęcia.
- Proszę tu zostać.
Catherine Ruffin nie spodobał się jego ton, ale zanim zdołała zaprotestować, Blalock
stał już przyciśnięty do ściany i otwierał drzwi. Wewnątrz stał tapczan, na którym leżał
Livermore z kocem podciągniętym aż pod brodę. Blalock podszedł cicho i wziął doktora
delikatnie za nadgarstek. Zpiący natychmiast otworzył oczy, zamrugał i wyszarpnął rękę.
- Co, u diabła, pan tu robi?
- Sprawdzam pański puls. Chyba nie ma pan nic przeciwko temu?
- Owszem, mam i to bardzo. - Usiadł, odrzucając koc. - To ja jestem lekarzem i
spcjalistą od takich rzeczy. Przede wszystkim jednak, co ma znaczyć to najście?
- Doszło do kolejnego sabotażu w laboratorium z retortami. Włączył się alarm. W
środku znalazłem tę oto kobietę. Z młotkiem.
- Catherine! Czemu zrobiła pani coś tak głupiego?
- Jak pan śmie! Sam zostawił mi pan wiadomość, żebym przyszła. Pewnie po to, by
zrzucić wszystko na mnie. To pan potłukł retorty!
Livermore ziewnął i przetarł oczy, potem pochylił się, szukając pantofli.
- Tak pewnie myśli ten łapacz. - Pochrząkując włożył kapcie. - Znajduje mnie
tutaj śpiącego i nie dowierzając własnym oczom sprawdza mi puls, bo tętno osoby śpiącej
jest zwykle wolniejsze od tętna kogoś, kto gania z młotkiem po laboratorium. Idiota! - Wraz
z ostatnim słowem wstał na równe nogi. - To ja jestem odpowiedzialny za ten projekt. To
mój projekt! Zanim oskarży mnie pan o sabotaż, proszę znalezć coś lepszego, niż
tylko nie uzasadnione podejrzenia. Niech pan ustali, kto napisał tę kretyńską notatkę, a
znajdzie pan ślad.
- To właśnie zamierzam zrobić - powiedział Blalock i zaraz potem zadzwonił telefon.
- Do pana - mruknął Livermore, podając słuchawkę agentowi, który najpierw słuchał
w skupieniu, a potem rozkazał ostrym tonem:
- Przyprowadzcie go tutaj!
Catherine Ruffin złożyła przed wyjściem zaprzysiężone zeznanie, nagrane na
rejestratorze w gabinecie doktora. Livermore zrobił to samo. Owszem, nie był w domu,
pracował do pózna w gabinecie, nie po raz pierwszy zresztą, potem ułożył się do snu na
tapczanie w przyległym pokoju. Spać poszedł około trzeciej nad ranem i nie widział ani nie
słyszał nikogo do chwili, gdy Blalock go obudził. Tak, możliwe jest wyjście z laboratorium
retort tylnymi drzwiami, a potem poprzez biura dostanie się do jego gabinetu, ale nie uczynił
tego.
Doktor kończył już składanie zeznania, gdy w drzwiach pojawił się facet o podobnie
ponurej gębie jak u Blalocka i w podobnie niemodnym ubraniu, wprowadzając do środka
Gusta Crabba. Blalock odprawił podwładnego i skupił całą uwagę na Guście.
- Nie było pana przez całą noc w domu. Gdzie pan ją spędził?
- Nie pana pieprzony interes.
- Zwracam panu uwagę, że to nie jest właściwa odpowiedz. Nie wiadomo, gdzie pan
przebywał przez całą noc, znaleziono pana dopiero kilka minut temu, gdy zjawił się pan w
swoim biurze. W czasie gdy miejsce pana pobytu pozostawało nie ustalone, w laboratorium z
retortami ktoś dokonał sabotażu za pomocą młotka. Pytam pana ponownie: gdzie pan był?
Gust, który w gruncie rzeczy miał nieskomplikowaną osobowość i tylko w pracy
stawiał czoło poważniejszym problemom, odegrał pantomimę zaniepokojenia, winy i smutku,
uzupełniając to rozbieganym spojrzeniem i strumykami potu spływającymi po twarzy.
Livermore'owi zrobiło się go żal, odwrócił się zatem i nader pilnie zajął zawiązywaniem
krawata.
- Proszę mówić - nakazał głośno Blalock, starając się wykorzystać zmieszanie
przesłuchiwanego.
- To nie jest tak, jak pan myśli - mruknął głucho Gust.
- Zatem proszę o pełne zeznania, albo zaraz pana aresztuję za dokonanie sabotażu
szkodzącego realizacji rządowego projektu.
Cisza wydłużała się. Wreszcie przerwał ją Livermore.
- Na miłość boską, Gust, powiedz mu. Przecież nie zrobiłbyś czegoś takiego. Co,
byłeś u jakiejś dziewczyny? - Prychnął, widząc nagły rumieniec zalewający oblicze Gusta. -
No właśnie. Obiecuję, że cała sprawa nie wyjdzie poza ten pokój. Rządu nie obchodzą czyjeś
sprawy łóżkowe, a ja jestem już zbyt stary, by robić z tego sensację.
- To nie wasza sprawa - warknął Gust.
- Zbrodnia jest przestępstwem ściganym z oskarżenia federalnego... - zaczął Blalock, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl