[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Markus roześmiał się, a ja się zaczerwieniłam. O Boże. To było zupełnie nie w stylu
Cariny. I wtedy, żeby jeszcze pogorszyć sprawę, znowu nadepnęłam mu na stopę.
- Ups! Przepraszam! - mruknęłam zakłopotana.
- Nic się nie stało - odparł Markus. Złapał mnie mocno za łokieć. - Może powinniśmy
zejść z parkietu. Chyba nam obydwojgu przyda się chwila przerwy. Dobra myśl.
- Zgadzam się.
Poprowadził mnie pod ścianę, a ja zauważyłam, że Froken nie spuszcza nas z oka.
Jezu! Czy przez cały czas muszę być pod tym mikroskopem?
- Masz ochotę wyjść na taras? - zaproponował Markus.
Dla mnie to idealne rozwiązanie. Trochę świeżego powietrza, trochę czasu poza
zasięgiem Killroy. Ale wtedy odwróciła się do mnie Ingrid, tańcząca z Victorem i
spiorunowała mnie wzrokiem. Miałam nie cierpieć tego faceta, a nie wychodzić z nim na
taras.
- Sama nie wiem... - zawahałam się.
- Daj spokój, Carino - powiedział Markus, a jego błękitne oczy zabłysły. - Jesteśmy
starymi przyjaciółmi. Wątpię, czy Froken Killroy uzna to za niestosowne.
Niezle. Nigdy nie pomyślałam, że to mogłoby być niestosowne. W jakim świecie żyje
Carina? W takim, w którym nie można w miejscu publicznym porozmawiać z chłopakiem?
- Możemy? - zapytał, unosząc brew i podsuwając mi ramię.
Serce zabiło mi szybciej, kiedy spojrzał na mnie w ten sposób. Tak zabawnie, ciepło i
z przekorą. Właściwie robił to przez całą noc. Nie tylko coraz trudniej było mi znalezć w nim
coś złego, ale coraz trudniej mi było go nie polubić.
- Możemy - odparłam z leciutkim śmiechem, biorąc go pod ramię.
Taras wychodził na piękną część Beverly Hills - z krętymi podjazdami, ozdobnymi
dachami i drzewkami pomarańczowymi. Widzieliśmy mknące autostradami samochody i
lśniący nisko nad horyzontem księżyc. Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam
powietrze, ciesząc się chwilą ciszy, z dala od uważnych spojrzeń, wbitych we mnie na sali
balowej.
- To piękne miasto, prawda? - odezwał się Markus, opierając się łokciami o
balustradę. - Niektóre jego części są piękne.
- A które nie są?
- Część, w której... - Już miałam powiedzieć  w której ja mieszkam", ale w porę
ugryzłam się w język. - Część, którą odwiedzałam dziś po południu - powiedziałam. - Była
bardzo zniszczona. Cała w graffiti, brudna, a domy... popadają w ruinę.
- Każde miasto ma takie dzielnice - zauważył Markus, patrząc na mnie. - Jedyne, co
możemy zrobić, to szukać sposobu, żeby to naprawić. Uśmiechnęłam się. Dla niego to takie
proste.
- To masz zamiar robić, gdy zostaniesz ministrem? - spytałam.
- Jeśli zostanę - odparł. Znowu zapatrzył się na miasto. Zacisnął szczęki.
- Co masz na myśli, mówiąc ,jeśli"? - zapytałam zaciekawiona.
Odsunął się od barierki i spojrzał na mnie, jakby zastanawiał się, czy może mi zaufać.
Zaskoczona odwzajemniłam spojrzenie. Znają się z Cariną całe życie. Nie ufa jej?
- Możesz mi powiedzieć - odezwałam się. - Wyglądasz jakbyś. .. potrzebował
rozmowy. Markus westchnął, rozejrzał się i parę razy zastukał butem o kafelki.
- To takie oczywiste? - spytał. Kiedy podniósł twarz, była pełna lęku, jakby za chwilę
miał pierwszy raz skoczyć na bungee. - Nie chcę być żadnym ministrem - powiedział szybko.
- Chcę studiować architekturę.
- Naprawdę? - Zacisnęłam usta, zakłopotana własnym zaskoczeniem. Ale nic nie
mogłam na to poradzić. Rozmawiam z facetem, o którym myślałam, że żyje z nazwiska
rodziny i to uwielbia. Zaskoczyło mnie, że ma jakieś własne zainteresowania. Markus się
roześmiał.
- Naprawdę nie jesteś dziś sobą - stwierdził. Ja też się roześmiałam.
- Potraktuję to jak komplement - odparłam.
Patrzył na mnie przez chwilę, a ja poczułam, że zaczynam się czerwienić. Muzyka
narastała i opadała, kobiety w barwnych sukniach wirowały, śmiały się i flirtowały. Gdzieś
tam Froken Killroy pewnie odmierza nam czas na stoperze.
- Ej - odezwał się nagle Markus. - Chcesz stąd uciec?
- Bardzo - odpowiedziałam odruchowo. - Ale nie będziemy mieli kłopotów?
- Nawet nie zauważą, że nas nie ma.
Bardzo w to wątpiłam, ale chciałam mu wierzyć, więc zaryzykowałam. Poza tym miał
tę szelmowską iskierkę w oku, której nie potrafiłam się oprzeć. Serce zaczęło mi bić szybciej.
- Dokąd chcesz iść? - zapytałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl