[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skę cebuli i pomidorów do hamburgerów, na które zawsze był popyt, a potem
sprawdził, czy w zamrażarce jest wystarczająco dużo mrożonych frytek. Włączył
frytkownicę, aby olej był gorący, jeśli trzeba będzie go użyć.
Spojrzał na zegarek: był kwadrans po dziesiątej, a słońce świeciło coraz moc-
niej na czystym, błękitnym niebie. W każdej chwili powinni zacząć napływać
klienci. Kevin miał nadzieję, że Maria wkrótce dotrze do pracy, bo nie uśmiechało
mu się prowadzenie baru samodzielnie w koszmarnej porze lunchu. I wtedy do-
strzegł samotną postać idącą powoli wzdłuż plaży w kierunku baru. Mężczyzna
miał na sobie wyblakłe dżinsy, koszulę w kratę, a na plecach niósł spory plecak.
Kiedy zbliżył się nieco, Kevin aż zastygł w oczekiwaniu. Skądś znał tego człowieka.
Mężczyzna podszedł do lady, położył plecak na ziemi i usiadł na wysokim
stołku.
 Mogę prosić o kawę?
Kevin podszedł do ekspresu i zaczął przygotowywać filiżankę kawy.
 Co ty tutaj robisz?  spytał.
 Dziwisz się, że mnie widzisz?
 Pewnie, że tak. Wyglądasz jak zjawa.
Mężczyzna przejechał dłonią po nieogolonej brodzie.
 Właśnie wyszedłem z odwyku  powiedział.
 Jak mnie znalazłeś?
 Twoja siostra Nora dała mi adres.
Kevin postawił kawę na barze, a mężczyzna wyciągnął pięć euro z kieszeni
dżinsów.
132
TLR
 To na koszt firmy  powstrzymał go Kevin.  Jadłeś coś?
Snuffy Walshe powoli pokręcił głową.
 Jeszcze nie.
Kevin wziął jedną z dużych bułek, które rozkroił wcześniej, napełnił ją szynką,
serem i pomidorami, a potem położył na talerzu.
 Masz, zjadaj.
Snuffy natychmiast pochłonął kanapkę.
 Co się stało z kapelą?  spytał Kevin.
 Rozpadła się. Chłopaki wrócili do Galway. Jimmy O'Driscoll pracuje na
budowie w Athenry.
 A ty?
Snuffy Walshe przełknął kęs i odgryzł następny.
 W końcu mnie dopadło, przegiąłem. To było nieuniknione. Byłem w ta-
kim stanie, że bez działki nie potrafiłem wygrzebać się rano z łóżka.
Kevin ponuro pokiwał głową.
 Spodziewałem się, że to się zdarzy.
 Potem spotkałem pewnego psychologa, który powiedział, że załatwi mi
odwyk, jeśli rzeczywiście chcę przestać brać. Byłem już w takim dołku, że właści-
wie nie funkcjonowałem. Myślałem tylko o tym, żeby coś wziąć. Więc zgodziłem
się na ten program. Wyszedłem dziesięć dni temu i postanowiłem zacząć nowe
życie. Gdybym został w Londynie, nie miałbym na to żadnych szans. I pomyśla-
łem o tobie.
 Masz jakieś pieniądze?
 Trochę. Ale muszę znalezć pracę. Myślałem, że może pomożesz mi stanąć
na nogi.
Kevin myślał przez chwilę. Snuffy Walshe był ostatnią osobą, którą spodziewał
się zobaczyć we Fuengiroli, ale kumpel miał kłopoty i trzeba mu było pomóc.
 Będziesz umiał nalewać piwo?
 Jasne. Mogę robić cokolwiek.
Kevin wyjął z kieszeni pęk kluczy.
 Wyglądasz koszmarnie. Tu masz klucze do mojego mieszkania, to jakieś
pół mili stąd.  Narysował wskazówki na kartce.  Idz tam i doprowadz się do po-
rządku. Możesz wziąć jakieś moje ciuchy, jeśli będą pasować. Potem wracaj tutaj
jak najszybciej. Będę miał dla ciebie robotę. O szczegółach pogadamy pózniej.
Snuffy wziął klucze i założył plecak.
 Jestem ci naprawdę wdzięczny  powiedział.  Nie dam plamy.
 Dasz plamę i wylatujesz. Wracaj szybko  za godzinę będę miał tu tabuny
klientów.
133
TLR
Kevin patrzył, jak Snuffy oddalał się żwawo, idąc brzegiem.  Ciekawe, czy do-
brze robię  myślał. Ale rozważania szybko przerwał mu Manuel, sprzedawca ga-
zet, który przyszedł na swoje poranne cortado.
Claire obudziła się za kwadrans ósma. Słyszała, jak ptaki skaczą na dachu
budynku obok. Postanowiła zajrzeć do piekarni na rogu ulicy, aby kupić ciepłe
bułeczki i rogaliki na śniadanie. Kiedy wróciła, na drzwiach wejściowych znalazła
kartkę od Maggie: Chodzmy dzisiaj na plażę  pisała sąsiadka.
Claire zapukała do drzwi naprzeciwko i chwilę pózniej zza progu wyjrzała
twarz Maggie.
 Wcześnie wstałaś  przywitała się Claire.
 Zawsze wstaję o tej porze.
 Nawet kiedy pracujesz? O której skończyłaś występ wczoraj wieczorem?
 O północy. Byłam w łóżku za kwadrans pierwsza. Dostałaś mój liścik?
 Tak.
 I co myślisz?
 %7łe to świetny pomysł. Właśnie kupiłam pieczywo, może przyjdziesz do
mnie i zjemy razem śniadanie?
Claire otworzyła drzwi do swojego mieszkania i poszła prosto do kuchni. Na-
stawiła ekspres, wyjęła patelnię i wbiła tam trzy jajka. Dodała soli, pieprzu, łyżkę
masła i trochę ziół. Chwilę pózniej kuchnia wypełniła się zapachami świeżo pa-
rzonej kawy i jajecznicy.
 Jeju, ale pachnie!  zachwyciła się Maggie, wchodząc do kuchni.
 Siadaj i częstuj się  nakazała Claire.  Chyba wyłożyłam wszystko, czego
nam potrzeba. Jeśli czegoś zabraknie, to mów.
Maggie nalała sobie filiżankę kawy i posmarowała bułeczkę masłem, a Claire
postawiła przed nią talerz z jajecznicą.
 Jak poszedł twój wczorajszy występ w Mucky Duck?  spytała Claire.
 Zwietnie. Tam zawsze jest super, bo mają młodszą publiczność. Dlatego
też myślałam, żeby się przerzucić na Madonnę.
 Ale w końcu zmieniłaś zdanie.
 Na razie. I tak chciałabym, żebyś obejrzała mój drugi występ. Opinie pu-
bliczności są najważniejsze.
 A co myśli o tym Ricky?
Maggie wzruszyła ramionami.
 Ricky'ego to nie obchodzi. To taki kulturalny snob. Patrzy z góry na moje
występy, woli grać.
 Jak długo go znasz?
 Kilka lat.
 To stały związek?
134
TLR
Maggie uśmiechnęła się.
 A kto to wie? Dobrze jest mieć go w pobliżu. Ale zapomnij o Rickym. Ten
Kevin jest całkiem fajny, prawda?
 Uhm  przytaknęła Claire, wgryzając się w kanapkę.
 Jest twoim facetem?
Claire prawie zakrztusiła się bułką.
 Skąd ci to przyszło do głowy?
 Tak sobie tylko pomyślałam. Z pewnością nie wyrzuciłabym go z łóżka. A
ja mam rację. Znam się na tym.
 Poznałam go dopiero kilka dni temu. Jest barmanem w barze U Pedra.
 Niezłe ciacho. Te ciemne oczęta. Głębokie studnie namiętności, rozpalone
ogieniem pożądania...
 Ogniem  poprawiła sąsiadkę Maggie.
 Nieważne. Koleś jest uroczy. I bosko przystojny, pozwolę sobie powie-
dzieć.
Claire niespodziewanie dla siebie zarumieniła się.
 O której chcesz iść na plażę?  spytała, zmieniając temat.
 Jak tylko się zbierzesz.
 Może o jedenastej? Muszę zrobić małe zakupy i wyprać parę rzeczy. A o
tej porze słońce będzie już mocno grzało.
 Dobra  zgodziła się Maggie, dopijając kawę.  Będę gotowa.
Kiedy wyszła, Claire szybko pozmywała naczynia i postawiła je na suszarce.
Potem weszła do supermarketu, oddalonego tylko o kilka ulic. Nie kupowała wie-
le: wodę, świeże owoce, puszkę tuńczyka i paprykę. Ale nie znosiła zostawiać za-
kupów na ostatnią chwilę. Gdyby lista zrobiła się dłuższa, trzeba by potem nosić
więcej toreb.
Po powrocie do domu Claire wrzuciła pranie do pralki i poszła do łazienki
wziąć prysznic. Myślała o tym, co Maggie mówiła o Kevinie, i o jej podejrzeniach,
że jest jej chłopakiem. Co dało jej powód, żeby tak myśleć? Może wydzielali jakąś
aurę czy coś podobnego? A może to dlatego, że oboje są Irlandczykami? Ale co do
jednego sąsiadka miała rację: Kevin, ze swoimi ciemnymi kręconymi włosami i
czarującym uśmiechem, naprawdę był przystojny. Claire zauważyła to już przy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl