[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pieczyć. Zamknijmy ten temat  zaproponowała.
Miała już dosyć tych ponurych dywagacji.
Z błyskiem w oczach podniosła się, by sięgnąć po
butelkę najdroższego szampana, którą wcześniej
zamówili do pokoju.
Pożerając ją wzrokiem, Kurt poczuł nieodpartą
ochotę uczcić to ponowne spotkanie w inny sposób,
lecz w duchu powiedział sobie, że będzie miał na to
jeszcze dużo czasu.
 Chciałbym się dowiedzieć, za co zamierzamy
wznieść toast.
Julianna nalewała szampana do kieliszków.
 Za narodziny kolejnego Coltona.
 Rozumiem.  Stuknęli się kieliszkami.  I za co
jeszcze?
118 Linda Turner
 Za to, że udało się nam uniknąć ofiar.
 Z bożą pomocą.  Jeszcze raz zadzwięczały
kieliszki.  Za co ponadto?
 Za nas  odparła z dumą.  Jeszcze wczoraj
wieczorem wydawało mi się, że już nigdy w życiu
nie zamienimy ze sobą ani słowa. Nawet nie podej-
rzewałam, że potrafimy się pogodzić.
 Aż tu nagle niejaki Kartoff wdarł się wraz ze
swoimi ludzmi na weselne przyjęcie Coltonów. Był
tak zle wychowany, że zatrzymał wszystkich gości
jako zakładników. Tak, proszę pani, Zwięty Mikołaj
istnieje naprawdę.
 Tym razem dołożymy wszelkich starań, żeby
nam się udało.
 Do końca naszych dni.
Wymienili pełne uczucia spojrzenia i kolejny raz
stuknęli się kieliszkami, po czym przypieczętowali
tę obietnicę pocałunkiem. Julianna z cichym jękiem
przylgnęła do Kurta, czując, że pochłania ją słodkie
marzenie senne.
Odpłynęły dawne pretensje, oddaliła się smutna
przeszłość. Był tylko dzień dzisiejszy... przyszłość...
i miłość, która nigdy nie zgaśnie.
Czuła, jak zalewa ją fala emocji. Bez słowa
patrzyła, jak Kurt odstawia na stolik kieliszki, po
czym pochyla się nad nią. Nigdy nie mieli najmniej-
szych problemów z porozumiewaniem się bez słów.
Rozpływała się pod wpływem jego dotyku. Gładziła
go po twarzy, szyi i muskularnym torsie. Nawet
Pozytywka 119
sama nie wiedziała, że od trzech lat czeka na tę
chwilę.
Bała się go zapytać, czy czuł to samo. Lecz
niepotrzebnie obawiała się tego pytania, ponieważ
Kurt pochylił się nad nią i odgarnął jej włosy
z policzka.
 Bez ciebie było mi bardzo zle  szepnął.  Ciągle
chciałem się z tobą kochać.
I ona o tym marzyła. Całował ją tak delikatnie, że
poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Pózniej
z równą łatwością rozpalił wszystkie jej zmysły.
Przez dwadzieścia miesięcy, czyli tyle, ile trwało ich
małżeństwo, kochali się niezliczoną ilość razy, lecz
nigdy tak jak w to świąteczne południe. To nie był
powolny, pełen wahania, słodki akt, lecz istna burza,
jakby połączyli się po raz pierwszy.
Czuła, jak rośnie jej serce, gdy ich złączone ciała
zaczęły razem rytmicznie falować, napełniając ją
ogniem nie do ugaszenia. Kochała go teraz znacznie
mocniej niż dawniej.
Nagle doznała olśnienia, które przepełniło ją
ogromną radością. Nie mogła nie podzielić się nią
z Kurtem.
 Słuchaj...
 Czytam w twoich myślach, skarbie.  Przytulił
ją jeszcze mocniej.  Tym razem jest inaczej, praw-
da? Lepiej?
 Wspaniale. Chyba już nie może być lepiej
 szepnęła, zarzucając mu ręce na szyję.  Nie
120 Linda Turner
wyobrażałam sobie, że można kochać kogoś aż tak
bardzo.
 Ja też o tym nie wiedziałem.  Pocałował ją.
 Udało się nam odnalezć siebie na nowo. Nie mam
pojęcia, jak to się stało, ale wiem na pewno, że już
nigdy się nie zgubimy. Jesteś moja.
 A ty jesteś mój.
Uśmiechnięci sięgnęli po kieliszki z szampanem,
by wznieść toast za uczucie, które ponownie ich
połączyło.
 Na dobre i na złe.
Tym razem aż po grób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl