[ Pobierz całość w formacie PDF ]

portrety ludziom, którzy byli nieświadomi, że właśnie znaleźli się w obiektywie.
Uwielbiała zachwycone twarze dzieci i podziw na twarzach dorosłych. Szczególnie
była zadowolona z momentów wstydliwej dumy, uchwyconej na twarzach samych
wystawców.
- Nie męczy cię to, że ludzie wciąż na ciebie patrzą? - zapytał nagle Jarrod.
Briana spojrzała na niego zaskoczona.
- Naprawdę? Nie zauważyłam.
- Jesteś rozpoznawana.
- Może to przez aparat. Może myślą, że jestem kimś ważnym.
- Jesteś kimś ważnym.
- Chyba tylko dla mojego ojca - uśmiechnęła się.
Jarrod patrzył na nią przez chwilę i zobaczyła dziwne, delikatne światło w jego
oczach.
- O co chodzi?
- O ciebie.
- Co masz na myśli?
Jarrod uśmiechnął się delikatnie.
- Może kiedyś ci powiem.
Wtedy znów tłum porwał ich ze sobą i przerwał ten intymny moment porozu-
mienia. Briana spuściła oczy, udając, że sprawdza coś w aparacie. Jego uwaga uświa-
domiła jej, że dla nich nie będzie żadnego „kiedyś". Na myśl o tym, że wkrótce pójdą
każde swoją drogą, poczuła niemiły ucisk w gardle.
- Lubisz być modelką? - zapytał Jarrod po chwili.
Briana potknęła się i musiał wziąć ją za rękę, żeby jej pomóc.
- Dlaczego pytasz?
- Wydaje się, że masz talent do robienia zdjęć.
Briana była zaskoczona, że był tak spostrzegawczy.
- Dziękuję ci. To moja pasja.
- Może to się stanie dla ciebie czymś więcej niż hobby.
- Być może - odpowiedziała niezobowiązująco i przeszła dalej, robiąc kolejne
zdjęcie, co zmusiło Jarroda do wypuszczenia jej dłoni ze swojej.
Czuła się dość skrępowana, ponieważ nie była przyzwyczajona do tego, aby
dzielić swoją pasję z kimkolwiek. Nawet Patrick nigdy nie zauważył, że lubiła foto-
grafować. Potrafił się tylko skarżyć, że się nim nie zajmuje. Po chwili przeszli obok
stoiska z hot dogami i Briana zorientowała się, że jeszcze nic nie jedli.
- Miałbyś ochotę na hot doga?
- Wczoraj pizza, dziś hot dogi. Zaczynam się obawiać o figurę najlepszej mo-
delki Australii - droczył się. - Może wolałabyś pójść do restauracji?
- Nie, to naprawdę wystarczy. Kupmy na wynos i zjedzmy na wybrzeżu - za-
proponowała, wskazując na jedną z nielicznych pustych ławek na promenadzie przy
plaży.
- Niezły pomysł.
Kilka minut później Briana ze smakiem zajadała się swoim hot dogiem.
- Wydaje się, że naprawdę ci smakuje.
- Bo to prawda.
- Więc nie martwisz się o linię?
- Oczywiście, ale czasami robię sobie wakacje - zażartowała.
Jarrod patrzył na nią zaskoczony.
- Masz naprawdę doskonałą figurę.
Briana zastanawiała się, dlaczego do tej pory nie miały dla niej znaczenia tego
rodzaju komplementy, które słyszała od innych mężczyzn.
- Może więc powinnam być nie tylko twarzą, ale i ciałem Blackstone'ów. Chyba
zaproponuję, żeby wpisali mi to w następny kontrakt.
Spojrzenie Jarroda zdradzało ciekawość.
- Chcesz powiedzieć, że zaproponowali ci następny kontrakt?
- Mam nadzieję - odpowiedziała, starając się, aby jej głos brzmiał beztrosko. -
Jesteś zaskoczony? Dlaczego?
- Myślałem, że po tych ostatnich wydarzeniach...
- ...będą się chcieli mnie pozbyć?
- Coś w tym rodzaju - potwierdził szczerze.
Briana wolała nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby jej nie zaproponowali na-
stępnego kontraktu. Jak dotychczas przeszłość Marisy nie była wykorzystywana prze-
ciwko niej.
- Jak pamiętasz, zaprosili mnie na wesele Kim Blackstone. Myślę, że to dobry
znak.
- Oczywiście, zauważyłem. I zgadzam się z tobą, że to musi być dobry znak.
- Jarrod, niezależnie od tego, co o nich myślisz, musisz przyznać, że Blacksto-
ne'owie są profesjonalistami.
- Howard Blackstone nigdy nie był profesjonalistą - zauważył ostro.
- W stosunku do mnie zachowywał się w porządku - zaznaczyła.
- A w stosunku do Marisy? - zapytał cierpko. - Jak zachowywał się w stosunku
do niej?
- Co masz na myśli? - zapytała z przestrachem Briana, nagle tracąc apetyt.
- Nie udawaj, Briano, myślę dokładnie to, co wszyscy. Że byli kochankami.
- Nie masz dowodów.
- Nie, ale kobieta zwykle nie zostawia swojego męża i syna, aby spędzić czas z
kimś, kto jest dla niej tylko przyjacielem.
- To prawda - przyznała cicho, patrząc na ocean.
Nienawidziła myśli, że jej siostra mogła się zachowywać w ten sposób. Raz na-
wet zwróciła jej uwagę, że jest coraz więcej plotek z powodu jej ciągłego widywania
się z Howardem, ale Marisa stwierdziła opryskliwie, że nie wie, o czym mówi. Może
gdyby były sobie bliższe, Marisa zwierzyłaby jej się z problemów z Mattem. Ale nie-
stety, teraz już było za późno, a Marisa okazała się swoim największym wrogiem.
Zawsze trzymała ludzi na dystans, zbliżając się do nich tylko wtedy, gdy czegoś po-
trzebowała. Briana była świadoma wad siostry tak samo jak wszyscy inni, którzy ją
znali.
- Czy ona miała z nim romans, Briano? - zapytał Jarrod spokojnie.
- Skąd mam wiedzieć?
- Przecież byłaś jej siostrą.
- Oczywiście, ale nie jej aniołem stróżem. - Briana czuła się w obowiązku do-
chować lojalności. - Posłuchaj, Marisa była moją siostrą i mocno ją kochałam. Myślę,
że cokolwiek zrobiła, miała ku temu powód.
Jarrod nie odzywał się przez chwilę.
- Ona nie zasługuje na twoją lojalność, Briano. Nie była tak lojalna ani w sto-
sunku do swojego męża, ani syna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl