[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeszce się z tobą nie ożeniłem - Paul uśmiechnął się - a już próbujesz mnie wziąć pod
pantofel.
- Gdybyś to ty mówił mi, co mam robić, na pewno bym to robiła, a przynajmniej
udawała, że robię. - Pochyliła się na krześle. Spódnica omiatała podłogę. - A więc jestem
Amerykanką w pierwszym pokoleniu; moi rodzice urodzili się w Polsce. Mówi ci to coś?
- Przed Nocą Wojny...
- Wiele lat przed nią Rosjanie napadli na Polskę. Czyż nie tak?
- Uhm - przytaknął Paul. - Pretekstem stała się działalność polskich związków
zawodowych, ale faktem jest, że Polska wymykała im się spod kontroli.
- Załóżmy, że Mona miała w Polsce rodzinę. KGB mogło postawić jej ultimatum: albo
dostarczy żądanych informacji, albo rodzinę spotka coś złego. Rozmawiałam z Jane Harwood
i dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Główne i pomocnicze załogi lotów spotykały się na
specjalnych odprawach i sesjach treningowych. Mieli dostęp do tajnych materiałów. Cały
personel był amerykański, z wyjątkiem nawigatora  Edena 6 . Ten był Anglikiem. Jane
twierdzi, że nie mieli pojęcia, do czego ich przeznaczono. Nie spodziewali się, że staną się
kontyngentem na wypadek zagłady. Ale ćwiczenia specjalistyczne obejmowały posługiwanie
się licznikami promieniowania, lądowanie różnymi samolotami na rozmaitych rodzajach
nawierzchni i we wszystkich możliwych warunkach. Tak więc, Mona miała dostęp do szeregu
tajnych informacji. Ale najlepsze zostawiłam na koniec...
- Ach, te kobiety... - zaśmiał się Paul.
- Dobrze, mądralo. Wracając do sprawy, tylko główne i pomocnicze załogi mogły
uzyskać dane dotyczące procesu kriogenicznego. A sądząc po tym, co mówił tata,
Karamazow posiadał informacje, których mieć nie powinien.
- Więc wśród załogi lotów znajdował się agent KGB, który wymuszał na Monie
dostarczanie wiadomości, tak? - zapytał Paul.
- Właśnie tak powiedziałam. - Annie usłyszała, że Madison się poruszyła Odwróciła
się z uśmiechem do dziewczyny, która właśnie usiadła. - Cześć. Spałaś bardzo długo,
Madison.
- Nie wiedziałam, że jestem taka zmęczona.
- Przysuń sobie krzesło. Rozwiązujemy zagadkę śmierci Mony Stankiewicz.
- Tej biednej Mony Stankiewicz?
- Tej właśnie. - Annie nadal się uśmiechała. Madison wstała, przeciągając się jak kot.
Annie widziała koty na kasetach wideo i w należącej do ojca  Encyklopedii Brytyjskiej .
Madison poprawiła ubranie, przechodząc na ich stronę namiotu. Opadła na krzesło stojące w
nogach łóżka Paula. Wyglądała niezbyt przytomnie. Jej spódnica była straszliwie
wygnieciona.
- Annie dowiedziała się - rozpoczął Paul - że Mona miała krewnych w Polsce...
- Co to jest Polska?
- To było państwo okupowane przez Rosjan przed Nocą Wojny.
- Tak, Rosjanie to zli ludzie. Oprócz Natalii, która jest bardzo dobra.
- Nie wszyscy Rosjanie byli zli. Tylko niektórzy, szczególnie ci z KGB - powiedział
Paul.
- Ale to Ka-Gie-Be... czy Natalia nie była w Ka-Gie-Be?
- Ona jest wyjątkiem - stwierdził Paul. Annie przerwała im:
- Tak czy inaczej, możemy być pewni, że wobec Mony Stankiewicz zastosowano
szantaż.
- Szan... szam... szamiec? To znaczy mężczyzna? Ale tu jest wielu mężczyzn.
- Ależ, Madison, nie  szamiec , tylko  samiec . A poza tym, wcale nie  samiec tylko
 szantaż - Annie próbowała wyjaśnić to Madison. - Zagrożono krewnym Mony, żeby zmusić
ją do współpracy. Ale kiedy Mona się obudziła -Annie spojrzała na Paula i uśmiechnęła się -
Noc Wojny należała już do przeszłości i panna Stankiewicz zrozumiała, że KGB straciło
wszystkie atuty w tej grze. Mogła wszystko wyjawić. I z tego doskonale zdawał sobie sprawę
ten, kto ją zabił.
- A czy zabił ją ten sza... samiec?
- Nie. Zrobił to ktoś pracujący dla KGB. Równie dobrze może to być kobieta.
- Aha, samica?
- Aaaa... - jęknęła Annie. Powinna poświęcić Madison więcej czasu. Michael nauczył
ją tylko prowadzić samochód, strzelać i kochać się, najpilniej pracując nad tym ostatnim.
- Ktokolwiek ją zabił - podjął Paul - znajdziemy go przy pomocy komputera. Doktor
Munchen był tu dzisiaj i powiedział, że mogę jutro wstać. Nie wolno mi jedynie się
przemęczać.
- Nie chcę czekać. Pójdę tam teraz i sprawdzę tych, których opinie są nadto
nieskazitelne.
- Najpierw opowiedz o przypuszczeniach Jane Harwood. Sądzę, że możemy jej ufać.
Niech skontaktuje się z grupą ludzi, których jest pewna. Może się okazać, że zabójcą jest ktoś,
za kogo Dodd ręczyłby głową.
- Zrobię tak - zgodziła się Annie.
ROZDZIAA XVI
Rourke pił z manierki. Woda miała nieco inny smak niż w północno-wschodniej
Georgii. Słodkawa, ale dobra. Do zachodu słońca pozostało jeszcze kilka godzin. Wolfgang
Mann skończył rozmawiać z hauptsturmfuhrerem stojącym w pobliżu helikopterów. Idąc w
kierunku Johna, zapalił papierosa. Wypuszczając kłęby dymu, zwrócił się do niego:
- Powinien pan był zabrać ze sobą kowbojski kapelusz, doktorze.
Rourke patrzył w przestrzeń ponad ramieniem Niemca. Dwaj ludzie zajęci byli
siodłaniem koni.  Nie wierzyłem, że znowu je zobaczę - pomyślał. - Wprawdzie  Eden
posiada zamrożone embriony zwierząt, ale...
- Z przysłowiową niemiecką pedanterią zachowaliśmy niektóre zwierzęta domowe.
Nie mogliśmy wiedzieć, że zostanie wynalezione syntetyczne paliwo. Dlatego część
Complexu wydzielono dla zwierząt, konkretnie dla par zarodowych. Kiedy już można było
powrócić na powierzchnię, postaraliśmy się zwiększyć ich liczbę. Niestety, nie mamy
żadnych psów i kotów. Słyszałem, że to bardzo miłe zwierzaki. Trzymano je w domach.
- To prawda - przytaknął John. Pomyślał o psie, najlepszym przyjacielu swego
dzieciństwa. Dawno nie wracał do niego pamięcią.
- Zatrzymaliśmy także bydło, ponieważ stanowiło bogate zródło protein. Również
kurczęta. Oprócz tego tylko konie i pewne gatunki ryb.
- Jak udało ci się sprowadzić tu konie, nie zwracając niczyjej uwagi?
- Konie zawsze były cenne dla wojska. Przydzielono je więc armii. Dowódca
jednostki odpowiedzialnej za ich rozród i szkolenie jest jednym z nas.
Rourke złapał się na tym, że mimowolnie obserwuje Natalię. Podeszła do okazałego
gniadosza z białymi skarpetkami i takąż łatką na czole. Energicznie uderzał kopytem o
ziemię.
- Zawrzyjmy umowę - powiedział John do Manna. - Jeżeli powiedzie się nam i jeżeli
znajdę sposób, żeby przetransportować je stąd do Georgii...
- Konie? Oczywiście. Należą do najlepszych. To krzyżówka araba z amerykańskim
koniem wojskowym. Tę odmianę cechują: wigor, szybkość i inteligencja. Dlatego je
hodowano.
John upatrzył już konia, którego chciałby zatrzymać dla siebie. Podobny do Sama, tak
dobrze służącego Sarah i dzieciom na początku ich ucieczki, jeszcze przed Nocą Wojny. Ten
był ciemniejszy , bardziej podobny do araba - czarne skarpetki, falująca, czarna grzywa i
ogon.
- Czy któreś z tych zwierząt jest prywatną własnością?
- Już sobie wybrałeś?
- Ten siwek, czy on...
- Należy do ciebie. Dokonałeś właściwego wyboru. Co do pozostałych
wierzchowców, dostarczymy te, które sobie wybierzesz dla całej rodziny.
John miał w Schronie siodło. Otrzymał je w podarunku od Meksykanina, z którym
działał, rozpracowując siatkę terrorystów. Było to jeszcze przed Nocą Wojny. Siodło miało
niezwykle wysoki przedni łęk, typowo meksykański. Zrobione było z czarnej skóry,
ozdobionej zawiłym wzorem. Na siwym koniu prezentowałoby się doskonale.
- Przyjmuję i dziękuję - powiedział, podchodząc do konia.
Nie nazwie go Sam. Imię powinno wiązać się z indywidualnością tego, kto je nosi.
Przyszło mu do głowy, że... Tak, nazwie go Wolf, na cześć człowieka, który podarował mu
tego wierzchowca. Ale nie chciał głośno wymówić imienia. Jeszcze nie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl