[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciał coś odpowiedzieć, ale ona powstrzymała go ruchem dłoni.  Nie, nic nie mów, pozwól mi
dokończyć. Oszukałam ciebie i wszystkich mieszkańców wioski, może poza Teklą. Nie
powiedziałam wam prawdy. Pamiętasz te książki, o których kilkakrotnie tu rozmawialiśmy&
Wiesz, napisane przez Laurę Rossę& To ja nią jestem. Przyjechałam do Idy napisać kolejną
powieść&
Opuściła głowę, by nie patrzeć mu w oczy. Serce w niej zamarło, czekała, co odpowie.
Krzyś milczał chwilę w zdumieniu, a potem chwycił ją za rękę i się roześmiał.
 Już myślałem, że mi powiesz, że jesteś groznym przestępcą, który ukrywa się tutaj jako
świadek koronny. Ale i to by mnie nie zniechęciło do ciebie! Laura Rossa! Jak mogłem się nie
domyślić! A przecież byłem tak blisko! Ta dolina mgieł w tytule! No i Piękny listopad  tego nie
ogląda dla wprawienia się w nastrój autorka biografii Jane Austen.
 Więc nie masz mi tego za złe?  zapytała zdumiona, bo nie mogła uwierzyć, że
potraktował to wszystko tak lekko.
Pokręcił głową i zajrzał jej w oczy.
 Twoja książka pomogła mi przetrwać najgorsze chwile po śmierci Ani. Jak mógłbym
mieć ci to za złe?
 Ukrywałam prawdę  powiedziała ponuro.  Całe życie grałam kogoś, kim naprawdę
nie byłam. Bardzo mi to ciąży&
 Całe życie tkwiłaś w kokonie strachu i obaw, teraz wyswobodziłaś się z niego jak
piękny motyl.
 Naprawdę tak sądzisz?  spytała, a on ponownie ujął jej rękę.
 Tak. Jesteś najwspanialszą osobą, jaką znam. Uroczą, pogodną i bardzo odważną.
Tamta Sabina, a właściwie Laura Rossa, już nie istnieje. Jesteś już tylko T Sabiną. Moją.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej kawałek ciemnego materiału.
 Przy okazji, czy możesz mi powiedzieć, co to właściwie jest?
Sabina wzięła do ręki zawiniątko i aż krzyknęła ze zdumienia:
 To moja skarpetka do włosów!
 Przepraszam, ale chyba cię zle rozumiem  powiedział z zakłopotaniem Krzyś.
Południewska pokręciła głową.
 Ależ rozumiesz doskonale!  zapewniła go.  Popatrz!  Błyskawicznie zebrała włosy
w węzeł i zaczęła nawijać je na obciętą skarpetkę. Po chwili miała już na czubku głowy
przepiękny kok.
 Imponujące  powiedział z uznaniem Krzyś.  Nie wiedziałem, że to się tak robi.
Znalazłem tę szmatkę na gałęzi drzewa, gdy cię wtedy szukałem w lesie. Było w niej kilka
twoich włosów, ale do teraz nie miałem pojęcia do czego służy to urządzenie&  Ponownie ją
pocałował, niszcząc jednocześnie misterny kok.
 Szanowni państwo  odezwał się zniecierpliwiony głos za ich plecami.  Droga
publiczna to nie jest dobre miejsce do wyznawania sobie głębokich uczuć. Tarasujecie cały
przejazd!
Był to Witold, którego Mila wysłała na ratunek Sabinie, gdy tylko odebrała wiadomość.
Sabina i Krzyś milczeli z pewnym zakłopotaniem, popatrując na siebie wesołym wzrokiem.
 Samochód się zepsuł  powiedział doktor zmieszanym głosem.
 To akurat widzę  oświadczył radosnym głosem Witold, niezwykle rad z tego, czego
przed chwilą był świadkiem.
 Trzeba go ściągnąć z drogi, bo to chłodnica  wyjaśnił jeszcze lekarz, a Witold skinął
głową i zawrócił swoją terenówką w taki sposób, by znalezć się przed samochodem Sabiny.
 Wykręcimy na polu i zabierzemy go z powrotem do pałacu  powiedział.
 To złom, chyba nie ma po co go naprawiać  oświadczyła pogodnie Południewska.
 No cóż, nie będziesz mogła wyjechać  stwierdził Witold.  Remont na pewno trochę
potrwa.
 Nie jestem pewna, czy w ogóle chcę wyjechać  powiedziała cicho Sabina, patrząc na
Krzysia.
 I słusznie!  stwierdził z mocą Witold.  Byłaby wielka szkoda, zwłaszcza że moja żona
przekonała Madejową, żeby odstąpiła ci dom na raty!
 To ja przekonałem tę nieuleczalną hipochondryczkę  mocno zaprotestował Krzyś. 
Musiałem wysłuchać sześciu wykładów o kataplazmach z gorczycy i nasiadówkach z rumianku.
Zwłaszcza to ostatnie było zbyt okropne, aby to przywoływać z pamięci!  Aż się wzdrygnął.
 No cóż&  Witold się uśmiechnął.  Widać zmasowany atak odniósł oczekiwany
skutek, bo będziesz miała ten dom!
Będę miała ten dom&  pomyślała Sabina i poczuła ogromną radość. Było to czyste
i niczym niezmącone uczucie szczęścia, w którym widziała już dom w dolinie mgieł, siebie,
Krzysia i Julinkę razem. Popatrzyła na doktora, a on najwyrazniej myślał dokładnie o tym
samym, bo uśmiechnął się, ściskając jej rękę.
Słońce wychyliło się zza chmur, oświetlając łąkę niesamowitym złotym blaskiem.
Kończył się czarodziejski poranek, który tak wiele zmienił. Nad doliną mgieł i róż wstawał
zupełnie nowy dzień.
[27] Cytat pochodzi z wiersza Ernestynka T. Boya-%7łeleńskiego z tomu Słówka.
[28] Last but not least (ang.)  ostatnie, lecz nie najmniej ważne.
[29] Qui pro quo (łac.)  jeden zamiast drugiego, w znaczeniu: nieporozumienie
wynikające z wzięcia kogoś za inną osobę.
Agnieszka Krawczyk  pisarka z Krakowa, zakochana w swoim mieście. Laureatka
wielu konkursów literackich. Pisze powieści obyczajowe i kryminały. Wydała do tej pory: Napisz
na priv (2009), Magiczne miejsce (2010), Morderstwo niedoskonałe (2011), Dziewczyna
z aniołem (2012) i Noc zimowego przesilenia (2014). Współautorka trzech tomów opowiadań
kryminalnych: Zatrute pióra (2012), Mordercze miasta (2012) oraz Kryminalny Wrocław.
Mroczne przechadzki po mieście (2013). Z wykształcenia teoretyk literatury, z zamiłowania 
pisarka. Jej hobby to zbieranie sensacyjnych i jednocześnie śmiesznych artykułów z gazet oraz
niezamierzenie humorystycznych nekrologów. Jedna z założycielek stowarzyszenia autorek
kryminałów Zbrodnicze Siostrzyczki.
Strona autorska www.agnieszkakrawczyk.pl [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl