[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wśród wrogów...
Kelsie widziała, jak ręce czarownicy szarpnęły nagłym ruchem łańcuch z klejnotem,
by wydostać z ukrycia drogocenny kamień. Nawet w dziennym świetle niebieskość jego
wewnętrznego ognia nie przygasła. Wittie ujęła go w rękę, kierując w stronę Yonana.
Mężczyzna roześmiał się i wyciągnął miecz z pochwy. Trzymając go za brzeszczot,
wzniósł przed nimi rękojeść ozdobioną niebieskim kamieniem. Klejnot błysnął, odpowiedział
mu kamień. Dwa promienie spotkały się, napierając na siebie dopóty, dopóki nie pozostało z
nich nic poza smużką dymu.
- Ty... ty... - Kelsie po raz pierwszy widziała, by Wittie naprawdę zabrakło słów. Jej
zwykła arogancja zniknęła.
- Tak, ja nie z tych, którym ty przewodzisz - rzekł. - Własnymi siłami odkryliśmy
inne rodzaje mocy. %7łelazny quan żyje w ręku tego, kto ośmieli się go przyjąć. A skoro już
ustaliliśmy, że nie jesteś w stanie tak łatwo się mnie pozbyć - pozwolił sakwie ześliznąć się z
ramion - przedyskutujmy rzecz całą. Pani Dahaun przesłała wiadomość Hilaronowi. Czyżbyś
może sądziła, że masz taką moc, by stawić czoło wtajemniczonemu? Trzyma się on mocno w
tej krainie i nie zgodzi się na żadne sztuczki, które umożliwiłyby Siłom Ciemności wyłamać
się spod naszej kontroli.
- Co zamierzasz uczynić? - zapytała Wittie posępnie.
- Iść z wami. Czyż nie zdajesz sobie sprawy, iż tak jak ty gorąco pragniemy oznaczać
zródła mocy. Gdy to tylko jest możliwe, musimy dowiadywać się, co gdzie się skrywa, by
Ciemność nie dotarła tam pierwsza.
- To nie jest rzecz mężczyzn...
- To jest rzecz każdego, kto ma w sobie dość odwagi! - sprzeciwił się Yonan. - Jako
wywiadowca i jako ten, który zdobył się już niegdyś na odwagę, wybrałem się na tę wyprawę
z własnej nieprzymuszonej woli. Podążasz ku Zpiącym...
Wittie szarpnęła głową, jakby uderzył ją w twarz.
- Jak się tego dowiedziałeś? - zapytała i po raz pierwszy chłód jej głosu ustąpił
miejsca płomiennemu żarowi. Yonan wzruszył ramionami.
- Czyżbyś myślała, że zdołasz skryć taki cel przed mieszkańcami Doliny? Przez cały
czas, kiedy czekałaś na swą siostrę, wiedzieliśmy, co zamierzasz.
Rzucając mu piorunujące spojrzenie, czarownica zacisnęła rękę na klejnocie, jak
gdyby znów usiłowała się z nim zmierzyć. Ale on obrócił się już ku Kelsie.
- Czy robisz to z własnej woli? - zapytał.
- Nie, ale też nie z jej namowy - odparła. - Jest coś takiego w klejnocie, co domaga się
tego ode mnie.
- Zdejmij go!
Był to raczej rozkaz niż prośba i ręce dziewczyny drgnęły posłusznie... lecz
przesunęły się zaledwie odrobinę. Kamień buchnął żarem ostrzegawczo.
- Nie mogę. - Kelsie była zmuszona się przyznać. Nie widziała jego twarzy, jedynie
zmarszczone czoło.
- Dotknij... - Ująwszy brzeszczot, wyciągnął miecz w jej stronę. Niebieskie pasemko
zdobiące głowicę płonęło własnym, nieco przygaszonym ogniem.
Kelsie sięgnęła ku rękojeści i zaraz opuściła rękę z cichym okrzykiem zdziwienia.
Miała zdrętwiałe palce, a martwota objąwszy dłoń popełzła w górę ramienia.
- Nie mogę...
Skinął głową, jak gdyby spodziewał się takiej właśnie odpowiedzi.
- Jesteś w mocy geas.
- Czego?
- Rozkaz któregoś ze Starych albo kogoś z wtajemniczonych. Może spoczywa w
sercu tego kamienia, który nosisz. Musisz być teraz posłuszna temu, co jest ci nakazane.
Wittie roześmiała się nieprzyjemnie.
- Czyżbyś myślała, że możesz nosić kamień władający Mocą, uchodząc zapłaty, którą
winien mu jest ten, kto go nosi? Musisz teraz iść tą ścieżką, chcesz czy nie chcesz.
Kelsie wydawało się pózniej, że wszystko to zostało jej narzucone jeszcze przedtem,
nim klejnot umierającej czarownicy pojawił się w jej życiu.
- Nie jestem jedną z was - zaprotestowała. - Czemu muszę być w to wciągnięta?
Było to pytanie, które mogłaby zadać kilka godzin temu, ale go nie zadała aż do
nadejścia Yonana. Stanowił on tę drobinę rzeczywistości, która usiłowała ingerować w trzy-
mającą ją w swej władzy energię.
- Nie masz wyboru. - Wittie odwróciwszy się odsunęła się kilka kroków i po raz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]