[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeprowadził kobietę przez drzwi,' nawet na chwilę, jakąż słodką byłoby to zemstą!
Problem stanowiły pieniądze. Dziewczyna rzecz jasna sądziła ze jako wielki czarnoksiężnik
pstryknie palcami i wypłyną łodzią na morze, gnani magicznym wiatrem. Kiedy jednak uprzedził, ze
będą musieli opłacić przejazd statkiem, powiedziała z prostotą:
Mam pieniądze. Serowe.
Zachwycały go podobne wiejskie powiedzonka. Czasami ta dziewczyna go przerażała. Nigdy nie
śnił, że Ważka mu się poddaje, lecz ze on sam poddaje się gwałtownej, niszczycielskiej słodyczy,
zapadając w miażdżące objęcia. W owych snach była niepojęta, a on budził się zawstydzony i
wstrząśnięty. W dzień jednak, widząc jej wielkie, brudne ręce i słuchając prostych, wiejskich
powiedzonek, odzyskiwał poczucie wyższości. %7łałował tylko, że nie ma ich komu powtórzyć, jak
kiedyś dawnym kolegom z Wielkiego Portu. Mogliby pośmiać się razem.
Mam pieniądze, serowe powtórzył do siebie, jadąc do Zachodniego Stawu. Roześmiał się
głośno. Kara klacz zastrzygła uszami.
Poinformował Brzozę, że otrzymał wezwanie od swego nauczyciela z Roke, Mistrza Sztuk, i musi
wyruszać natychmiast, choć nie może rzec, w jakiej sprawie. Jego nieobecność nie potrwa długo
pół miesiąca podróży w jedną stronę, kolejne pół w drugą. Powinien wrócić jeszcze przed zbiorami.
Musi prosić pana Brzozę o zaliczkę potrzebną na opłatę przejazdu statkiem i utrzymania.
Czarnoksiężnik z Roke bowiem nie powinien wykorzystywać ludzi gotowych dać mu wszystko, czego
zapragnie, lecz płacić jak zwykły podróżnik. Brzoza zgodził się z tym i wręczył Kości pełną
sakiewkę. Były to pierwsze pieniądze, jakie od lat znalazły się w kieszeni chłopaka: dziesięć
kawałków kości z podobizną Wydry z Shelieth po jednej stronie i z Runą Pokoju, na cześć króla
Lebannena, na drugiej.
Witajcie, mali imiennicy rzekł do nich, gdy został sam. Razem z pieniędzmi serowymi
wystarczycie aż nadto.
Nie zdradzał Ważce swych planów głównie dlatego, że sam ich nie znał. Ufał losowi i własnej
mądrości, rzadko go zawodziły. Dziewczyna niemal w ogóle nie zadawała pytań.
Czy całą drogę będę podróżowała jako mężczyzna?
Tak, w przebraniu. Nie rzucę na ciebie zaklęcia iluzji, póki nie znajdziemy się na Roke.
Sądziłam, że będzie to zaklęcie przemiany wtrąciła.
To nie byłoby mądre rzekł, całkiem niezle naśladując uroczystą powagę Mistrza Przemian.
Rzecz jasna w razie potrzeby skorzystam z niego. Przekonasz się jednak, iż czarnoksiężnicy bardzo
rzadko używają wielkich zaklęć. Mają ku temu powody.
Równowaga uzupełniła, jak zwykle przyjmując każde jego słowo w najprostszym,
powierzchownym sensie.
A także może dlatego, iż podobne sztuki nie mają już takiej mocy jak kiedyś dodał.
Sam nie wiedział, czemu próbuje zachwiać jej wiarą w magię. Może każde osłabienie siły i
spokoju dziewczyny dla niego stanowiły zysk. Zaczął od starań zaciągnięcia jej do łóżka. Uwielbiał
tę grę, wkrótce jednak przerodziła się w pojedynek, którego nie oczekiwał, ale też nie potrafił
zakończyć. Teraz zależało mu nie na tym, by ją zdobyć, lecz pokonać. Nie mógł pozwolić, aby
pokonała jego; musi dowieść jej i sobie, że sny nigdy się nie spełnią.
Bardzo wcześnie, zniecierpliwiony w obliczu całkowitej obojętności dziewczyny, przygotował
urok, zaklęcie miłosne, które od samego początku budziło w nim wzgardę, choć wiedział, że jest
skuteczne. Rzucił je, gdy jak to ona była zajęta naprawą krowiego postronka. Jednakże rezultat
nie przypominał namiętnego zapału, jaki wywoływał u dziewcząt w Havnorze i Thwil. Ważka
stopniowo cichła, zamykała się w sobie. Przestała zasypywać go pytaniami o Roke, nie odpowiadała,
gdy się odzywał. Kiedy zbliżył się nieśmiało i ujął jej dłoń, dostał po głowie, aż go zamroczyło. Jak
przez mgłę ujrzał, że Ważka wstaje i wychodzi ze stajni. Paskudny ogar, jej ulubieniec, pobiegł w
ślad za nią, ale jeszcze obejrzał się z wyraznym uśmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]