[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więcej dowiem się o koniu, jeśli będę wiedział, że po łacinie nazywa się equus?
 Ale ja nie jestem złodziejką.
 Doskonale. We własnym mniemaniu nie jesteś złodziejką. Tylko w rzeczywistości.
 Myślałam, że jeśli naprawdę, naprawdę poważnie podchodzisz do H.G. Wellsa,
musiałbyś wiedzieć, czy trafne były jego przepowiednie dotyczące Księżyca, albo Marsa, i że
zapłaciłbyś każdą cenę, żeby uzyskać najnowsze, najbardziej aktualne informacje naukowe.
Twórcza osoba nie cofnęłaby się przed niczym. Dla twórczych ludzi nie istnieją przestępstwa. A
czy ty nie jesteś twórczą osobą?
Sammlerowi wydawało się, że w jego wnętrzu (faute de mieux, w jego umyśle) znajduje
się pole, na którym wielu myśliwych, wzajemnie wchodząc sobie w drogę, strzela ze śrutu do
pierzastego zjawiska branego za ptaka. Shula zamierzała wystawić go na próbę. Czy jest
prawdziwą rzeczą, czy nie? Czy jest twórcą, siłą natury, rzeczywistym autentykiem, czy nie?
Tak, był to test sprawnościowy i było to bardzo amerykańskie ze strony Shuli. Czy istniał
Amerykanin, który nie uprawiałby moralnej dydaktyki? Czy istniało jakieś przestępstwo,
którego ofiara nie byłaby doświadczana dla  większego dobra ? Czy istniał jakiś grzesznik,
który nie grzeszyłby pro bono publico? Tak wielkie było zło gotowości niesienia pomocy i tak
potężny liberalny duch wyjaśniania. Psychopatologia nauczania w Stanach Zjednoczonych. No
więc, czy papa był prawdziwym twórczym bezkompromisowcem zdolnym do zuchwałej
kradzieży dla dobra książki wspomnieniowej? Czy potrafił zaryzykować wszystko dla H.G.?
 Z ręką na sercu, moje dziecko, czy przeczytałaś kiedyś jakąś książkę Wellsa?
 Tak, przeczytałam.
 Powiedz mi  ale prawdę, tylko między nami.
 Przeczytałam jedną książkę, ojcze.
 Jedną? Jedna książka Wellsa to jak próbować się kąpać w pojedynczej fali. Jaka to była
książka?
 O Bogu.
 Bóg, niewidzialny król?
 Właśnie ta.
 Przeczytałaś ją do końca?
 Nie.
 Ja też nie.
 Ach, ojcze  ty?
 Po prostu nie mogłem jej czytać. Ludzka ewolucja z Bogiem jako Inteligencją. Szybko
po jąłem sens, po czym reszta wydawała mi się nudna, przegadana.
 Ale to było takie inteligentne. Przeczytałam kilka stron i byłam taka zafascynowana.
Wiedziałam, że jest wielkim człowiekiem, chociaż nie mogłam przeczytać całej książki. Wiesz,
że nie potrafię przeczytać żadnej książki do końca. Jestem zbyt nerwowa. Ale ty przeczytałeś
wszystkie jego pozostałe książki.
 Nikt nie byłby w stanie przeczytać ich wszystkich. Przeczytałem wiele. Może zbyt
wiele.
Uśmiechając się, Sammler opróżnił koperty i wrzucił zmiętą kulę do używanego przez
Angelę kosza na papiery ze złoconej florenckiej skóry. Zdobytego przez jej matkę podczas
jakiejś podróży. Kluczyki włożył do marynarki, odchylając się mocno w buduarowym fotelu,
żeby sięgnąć do klapki od kieszeni. Shula, przyglądająca mu się w milczeniu, również się
uśmiechała, trzymając palcami nadgarstki, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, żeby nie
pozwolić się rozchylić płaszczowi kąpielowemu. Sammler, pomimo myjki, widział brązowo
fioletowe koniuszki, ukrwione wydatnymi żyłkami. W kąciku ust, teraz, kiedy dopuściła się
swego wybryku, widoczny był niewinny grymas satysfakcji. Zbite, czarne, kręcone włosy były
za kryte, owinięte ręcznikiem, poza koszernymi pejsami wymykającymi się jak zawsze przy
uszach. I uśmiechała się, jakby zjadła talerz boskiej, zakazanej zupy, i co teraz można było na
to poradzić, skoro już została przełknięta? Z tyłu, jej biały kark był mocny. Biologiczna siła.
Pod karkiem widoczne było dojrzałe zaokrąglenie pleców. Dorosła kobieta. Ale ramiona i nogi
nie były proporcjonalne. Jedyne spłodzone przezeń dziecko. Nigdy nie miał wątpliwości, że jej
uczynki miały swe zródło w odległej przeszłości, w nieświadomych pokładach rodowych.
Zdawał sobie sprawę, jak bardzo jest to prawdą w odniesieniu do niego samego. Zwłaszcza w
kwestiach religijnych. Ona była rozmodloną wariatką, lecz w końcu on również był oddany
modlitwie, często zwracał się do Boga. Właśnie teraz prosił, by dane mu było zrozumieć,
dlaczego tak bardzo kocha tę głupią kobietę o grubej, bezużytecznie zmysłowej mlecznej
skórze, umalowanych ustach i w turbanie z ręcznika na głowie.
 Shula, wiem, że zrobiłaś to dla mnie...
 Jesteś ważniejszy od tego człowieka, ojcze. Potrzebowałeś tego artykułu.
 Ale na przyszłość nie używaj mnie jako usprawiedliwienia. Dla swoich wyczynów...
 Niemalże straciliśmy cię w Izraelu, podczas wojny. Bałam się, że nie ukończysz dzieła
swego życia.
 To nonsens, Shula. Jakie dzieło życia! A gdybym został zabity? Tam? To byłaby
najpiękniejsza śmierć, jaką mógłbym sobie wyobrazić. Poza tym nie było żadnego
niebezpieczeństwa. To niedorzeczne!
Shula wstała.  Słyszę koła  rzekła.  Ktoś właśnie podjechał.
On nie słyszał. Miała wyostrzone zmysły. Idiotyczne, zmyślne zwierzę, miała uszy jak
lis. Pod niosła się nagle i stanęła w milczeniu, nasłuchując,  królewska, tępa, czujna. I te
białe stopy. Jej stopy nie były zniekształcone przez modne buty.
 To pewnie Emil.
 Nie, to nie Emil. Muszę się ubrać.
Wybiegła z pokoju.
Sammler zszedł na dół, zastanawiając się, dokąd poszedł Wallace. Rozległ się dzwonek i
nie przestawał brzęczeć. Margotte nie potrafiła dzwonić, nie wiedziała, kiedy przestać naciskać
guzik. Widział ją przez długą wąską szybę, w słomkowym kapeluszu, a obok niej stał profesor
V. Govinda Lal. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl