[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciotka i wuj zaprosili ją na kawę, tuż przed urodzinami wuja.
A Ramon wciąż jej nienawidził.
Zachowanie rodziny jeszcze wzmocniło u Noreen poczu
cie winy. W końcu uświadomiła sobie, że nic jej nie uspra
wiedliwia. Przyjęła na siebie winę, jakby na to zasługiwała.
Praca stała się treścią jej życia. O nic więcej nie prosiła
swoich krewnych. Nawet o wybaczenie.
ROZDZIAŁ TRZECI
Ramon miał za sobą pracowity poranek, był więc wykoń
czony. Wykonał jedną skomplikowaną operację, a zaraz po
lunchu miał jeszcze zaplanowaną wymianę zastawki. Powi
nien mieć wolny dzień, ale zastępował w 0'Keefe chirurga,
który zachorował ciężko na grypę.
Przeniósł tacę z jedzeniem do jadalni i rozejrzał się w po
szukiwaniu wolnego stolika. Nie znalazł go. Jedyne wolne
miejsce dostrzegł przy stoliku zajmowanym przez Noreen.
Spojrzał na nią z niechęcią ponad tacą z sałatką i kawą.
Noreen wbiła wzrok w talerz, wściekła na siebie, że ru
mieni się, kiedy Ramon na nią patrzy. Wolałby pewnie wziąć
ten lunch do przedsionka stołówki i usiąść na podłodze, niż
przysiąść się do niej. Wiedziała o tym. Gdyby tylko potrafiła
zmienić swoje uczucia do niego. Gdyby tylko nie miało dla
niej znaczenia, co Ramon o niej myśli.
Niemal upuściła widelec, kiedy bez pytania postawił na
stoliku kubek i miseczkę z sałatką, przysunął sobie krzesło
i usiadł.
Dostrzegł jej zdumienie, co trochę go rozbawiło. Rozłożył
na kolanach serwetkę, zdjął plastykową pokrywkę z miseczki
i sięgnął po widelec.
- Siedzenie na podłodze zbyt rzucałoby się w oczy? -
spytała oschle.
36
SERCOWE KŁOPOTY
Spojrzał na nią uważnie, a potem pochylił się nad sałatką
z tuńczykiem.
- Dobrze ci to wychodzi - stwierdziła.
- Co takiego? - spytał.
Przełknęła kawałek gruszki i wyprostowała się.
- Traktowanie mnie z góry - odparła. - Pewnie już
w chwili poznania zdenerwowałam cię tym, że w ogóle żyję.
- Nie opowiadaj bzdur - mruknął, pijąc kawę. Spojrzał
na zegarek. - Myślałem, że chodzisz na lunch o wpół do
pierwszej.
Skrzyżowała długie nogi okryte białymi spodniami.
- Zwykle o tej porze wychodzę. Ale dziś nie powinieneś
operować w 0'Keefe.
Czarne oczy Ramona błysnęły lekko.
- Więc mnie unikasz?
- Oczywiście - rzuciła krótko. - Przecież tego chcesz.
Nawet nie musisz mi o tym mówić. - Patrzyła smętnie
w swoją kawę.
Studiował przez moment jej profil. Nie była piękna, jak
Isadora, lecz była szczupła, miała kształtną figurę, choć rysy
raczej pospolite, włosy ani blond, ani jasnokasztanowe,
a oczy bardziej szare niż niebieskie. Nigdy nie widział jej
umalowanej. Właściwie chyba nie dbała o swój wygląd, choć
zawsze była czysta i elegancka. W odpowiednim ubraniu i
fryzurze byłaby całkiem atrakcyjna. Zmrużył oczy, spoglą
dając na gruby kok upięty na karku Noreen. Nigdy nie wi
dział jej z rozpuszczonymi włosami. Już od dawna zastana
wiał się, jak by wtedy wyglądała.
Dostrzegła jego spojrzenie i zarumieniła się.
- Czuję się jak pod mikroskopem - mruknęła. - Mógłbyś
SERCOWE KŁOPOTY
przestać się na mnie gapić? Wiem, że uważasz mnie za kogoś
w rodzaju morderczyni, ale nie musisz tego okazywać pub
licznie.
Zmarszczył czoło.
- Nie powiedziałem ani słowa.
Skrzywiła wargi w uśmiechu. W szarych oczach dostrzegł
rozczarowanie i smutek.
- Nie - przyznała. - Nigdy nic nie mówisz. Chociaż je
steś Latynosem, ale nie zachowujesz się jak oni. Nie wybu
chasz gniewem, nie rzucasz ciężkimi przedmiotami, nie prze
klinasz. Jednym spojrzeniem potrafisz zdziałać więcej niż
większość lekarzy machaniem rękami w furii. Nic nie musisz
mówić. Twoje oczy mówią za ciebie.
Zmrużył je.
- A co ci mówią?
- Że obwiniasz mnie o śmierć Isadory - odparła cicho.
-I bardzo mnie nienawidzisz. Budzisz się co rano i żałujesz,
że to nie ja umarłam.
Zacisnął zęby, żeby powstrzymać odpowiedź. Ale oczy
mu zalśniły.
- Może w to nie uwierzysz - dodała znużona Noreen
- ale są chwile, kiedy chciałabym umrzeć. Nikt z was nie
uświadamia sobie, że ja też ją kochałam. Dorastałam z Isa
dora. Była może trochę okrutna, lecz kiedy chciała, potrafiła
być miła. Brakuje mi jej.
Nie mógł powstrzymać słów pełnych goryczy.
- W dziwny sposób okazałaś tę troskę - mruknął cicho.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]