[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie mogłaś zostać chociaż na parę dni? Nie miałyśmy ani trochę czasu dla siebie.
- Wiem, ale praca wzywa. Słuchaj, kiedy wyznaczycie ten wielki dzień? Nie zapomnij, że chcę
dowiedzieć się pierwsza.
- Nie martw się, zadzwonię do ciebie jak tylko się zdecydujemy, jeśli stanie się to przed naszym
powrotem. A propos, jeśli dziś wieczorem wszystko pójdzie dobrze, wprowadzę się do niego.
Carey stłumiła śmiech. - Ze Steve'em Magnumem za kierownicą i tobą na siedzeniu pasażera, jestem
dziwnie spokojna, że wszystko musi pójść dobrze.
Sunday uśmiechnęła się. Miała taką nadzieję. Teraz już rozpaczliwie potrzebowała mężczyzny.
Potrzebowała Steve'a.
Był piękny poranek. Jasny, ciepły. Steve obiecał, że zadzwoni jak tylko się obudzi. Ale nie spodziewała
się tego prędko, bo kiedy wychodziła o czwartej nad ranem z Marisą i Woodym, przyjęcie trwało jeszcze
na całego.
Przyszło na nie mnóstwo ludzi. Steve miał wielu przyjaciół. Przed wyjściem znalazła go grającego w
kości z kilkoma kolegami. Delikatnie pocałowała go i wyszeptała: - Chciałabym, abyśmy jutro zjedli
kolację w domu, tylko we dwoje.
Był pijany. Roześmiał się i krzyknął: - Powiedzcie dobranoc mojej księżniczce - a potem pogrzebał w
kieszeni i wyjął małą paczuszkę. - Otwórz to jak będziesz w łóżku.
Zrobiła, jak kazał. W paczuszce były figurki mężczyzny i kobiety, ze złączonymi rękami. Miały około
pięciu centymetrów wysokości i zostały starannie wyrzezbione w czystym złocie. Postać kobiety miała
piersi z dwóch lśniących, okrągłych brylancików, a trzeci diament w kształcie gruszki w wiadomym
miejscu. Figurka mężczyzny niemal cała pokryta była nimi.
Przy figurkach była też karteczka. A na niej tylko: "Nie chcę się chwalić, ale...".
Sunday zaśmiała się. Był to najbardziej wulgarny prezent, jaki kiedykolwiek otrzymała.
Zniadanie zjadła nad małym basenem: mango i parę brzoskwiń. Potem popływała, spłukując z siebie
lekkiego kaca. Następnie wykonała codzienne ćwiczenia pod wodą.
- Mój Boże, ależ rozsadza nas energia! - była to Dindi, w żółtym garniturze, ukrywająca się za dużym
kowbojskim kapeluszem i ciemnymi okularami słonecznymi. - Byłam pewna, że już nie śpisz, więc
postanowiłam wpaść przed wyjazdem.
Sunday wyszła z basenu, otrzepując wodę z włosów i podciągając dół bikini. - Ty też wyjeżdżasz?
Szkoda. Carey przed chwilą dzwoniła z lotniska. Przypuszczam, że musisz wracać do Charliego.
Dindi wybuchła śmiechem. - Chyba żartujesz? Ja muszę wracać do pracy, kochanie, ciężkiej pracy. Nie
mówiłam ci, że gram główną rolę w "Cały świat kocha striptizerkę"? Moje recenzje z "Ronda"
stwierdzały, że zdominowałam cały film.
- To wspaniale. Nie mogę się doczekać obejrzenia go.
- Załatwię ci projekcję. Kiedy wracasz?
Sunday wzruszyła ramionami. - Nie wiem. To będzie zależało od Steve'a.
Dindi zdjęła kapelusz i wystawiła twarz do słońca. - Myślę, że chyba powinnam ci coś powiedzieć. W
końcu jesteśmy przyjaciółkami. Nie jestem też specjalistką w utrzymywaniu tajemnicy. W każdym razie
na twoim miejscu chciałabym wiedzieć.
- Co wiedzieć?
- Cóż, pewnie była w tym i moja wina - przyznała - ale w końcu byłam nawalona i wiesz jaka jestem,
kiedy facet naprawdę się naprasza, a poza tym byłam ciekawa.
- O czym ty mówisz?
- Sunday, nie chcę cię urazić. Wiem, jak jesteś wrażliwa na punkcie seksu, Bóg jeden wie, jakie kłopoty
miałaś z tym swoim stukniętym mężem. Ale chcę być uczciwa i myślę, że dla ciebie też będzie lepiej,
jeśli się dowiesz.
Sunday odezwała się chłodno. - Proszę cię, nie używaj epitetów kiedy mówisz o moim mężu. Był chory,
i to wszystko, po prostu chory. Poza tym prawie go nie znałaś.
Dindi westchnęła. - Przypuszczam, że powinnam była powie-
dzieć ci już, dawno. Znałam go bardzo dobrze. Prawdę mówiąc, Iciedyś zabawialiśmy się z nim i z
Benno. Szalałam za Benno. podobała mi się pozycja rzymskiej księżniczki. Ale tak jak oni wszyscy,
gówno był wart, i po śmierci Paula był tak zrozpaczony, że dał mi kopa. Wiesz, oczywiście, że Benno i
Paulo to robili?
Pobladła Sunday powiedziała: - Ty chyba straciłaś zmysły.
Dindi wzruszyła ramionami. - Możesz mi wierzyć albo nie, to bez różnicy. Poleć do pięknego Rzymu i
sama zapytaj Benna. Wydawało mi się, że musiałaś o tym wiedzieć, wszyscy inni wiedzieli. Wszyscy ci
wysocy, jasnowłosi rzymscy książęta działali w obie strony, mają to we krwi. We troje spędziliśmy trzy
dni zamknięci w pokoju hotelowym, na tydzień przed jego śmiercią.
Sunday powiedziała bardzo spokojnie: - Myślę, że powinnaś już pójść.
- Cholera jasna - krzyknęła Dindi. - Robię ci przysługę, mówiąc ci prawdę. Mam wrażenie, że żyjesz w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl