[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prosto w pierś demona, a jej drzewce zmieniło się w podobną do węża istotę,
która szybko
wżarła się w ciało nieszczęśnika, ten zaś wrzasnął przerazliwie i padł martwy.
Shentob spojrzał na swojego młodego pana.
- Czasem wystawia się demona do pierwszych rund z poleceniem
usunięcia niektórych gladiatorów z innej szkoły. Dla zwykłego widza taki
zawodnik - jednooki pomocnik kiwnął głową w stronę martwego demona 
zabija wszystkich dookoła chaotycznie. Tymczasem on uśmiercił trzy
demony z konkurencyjnej szkoły. A dwa z nich wygrywały swoją walkę.
Sędziowie dokładnie się przyglądają, łucznicy zaś szybko eliminują takiego
osobnika.  Mały demon puścił oko do Treya. - Dlatego czempioni zaczynają
walczyć w pózniejszych rundach. Nie chcielibyśmy polec już teraz, prawda,
Treyu Laporte?
Chłopak nie rozumiał, w jaki sposób Shentob był w stanie zobaczyć
wszystko, o czym właśnie opowiadał. Sam widział tylko totalną rzez, ale z
jednym się zgodził: cieszył się, że nie ma go tam w dole, w morzu chaosu.
Kiedy rozejrzał się po częściach trybun, gdzie miejsca były zajęte,
zobaczył, że zebrane tam istoty cienia siedzą w pewnym porządku; kibice
poszczególnych szkół, ubrani w reprezentacyjne barwy, zajmowali całe
sektory zaznaczone proporcami w tych samych kolorach. Domyślał się, że
kiedy wszystkie sektory się zapełnią, będzie to niezwykle kolorowe
widowisko.
Obserwował, jak niektórzy z widzów, wszyscy z flagami albo ubrani w
odpowiednie barwy, zrywali się na nogi i ryczeli z aprobatą, gdy pada! ten
lub tamten gladiator. A potem, zupełnie jak nieokrzesani kibice piłki nożnej
w świecie ludzi, odwracali się do sektora oznaczonego innymi barwami i
głośno drwili z siedzących tam, gestykulując wściekle.
- Czy zdarzają się problemy z tłumem? - zwrócił się do Shentoba. - Ci
przypominają bandę chuliganów.
- Hm? Och, problemy, tak. Ale jeśli sprawa wymyka się spod kontroli,
łucznicy szybko się z nimi rozprawiają.
- Do widzów też strzelają?
Shentob spojrzał na niego, jakby usłyszał wielce niedorzeczne pytanie.
- Oczywiście - odpowiedział i ponownie skierował spojrzenie na arenę.
- Mają aż tak dobre oko?
- Wystarczająco dobre.
Trey przycisnął palce do powiek, lecz i tak nie był w stanie uciec od
widoku strasznych scen, jakie rozgrywały się na arenie.
- Spójrz na tamtego demona - rzekł Shentob i pociągnął chłopaka za
tunikę.
Trey podążył wzrokiem za palcem demona.
- Ten zielony z ogromną głową? - zapytał.
- Nie! Ten drugi, zaraz na lewo. Czarny, w czerwonej zbroi.
Wreszcie Trey zobaczył istotę, o której mówił Shentob.
- I co z nim?
- To jest Hurg. Były czempion. Odszedł na emeryturę niepokonany.
Wrócił, ale teraz musi przejść przez turniej tak jak wszyscy inni.
- Dobry był ten Hurg?
- Jeden z najlepszych. Walczył w stajni Azaela. -Shentob pokazał głową na
sektory udekorowane na czerwono. - A teraz, jak widać, walczy dla
Thamuza.
- Ale już nie jako czempion?
- Nie.
- Dlaczego wrócił? Dlaczego ktokolwiek chciałby wziąć udział w czymś
takim?
- A dlaczego ktokolwiek bierze udział w igrzyskach? Ponieważ złożono im
propozycję nie do odrzucenia.
Trey pomyślał o Alexie. Molok poinformował go, że czarodziejka
przyjedzie na stadion, by obejrzeć jego walkę.
- Mam już tego dość - rzekł chłopak. - Wracam do siebie. - Jako czempion
szkoły otrzymał własną przebieralnię na okres igrzysk.
- Stary Shentob chciałby zostać i obejrzeć drugą rundę - powiedział mały
demon. - W porządku, Treyu Laporte? Shentob chciałby zobaczyć, które
demony przeszły dalej i jak walczą.
- Dobrze. Zostań, jak długo będziesz chciał.
Stary demon dotknął sękatym palcem boku nosa.
- Shentob zorientuje się, który jest dobry, a który nie, i pomyśli, jak ich
pokonać.
Trey jeszcze raz zerknął na toczącą się rzez. Pierwsza runda zdawała się
dobiegać końca. Większość zwycięzców stała i przyglądała się dobiegającym
końca nielicznym walkom. Wokół areny ustawiono wozy, na których, jak się
domyślał, miały być złożone ciała zabitych.
- Mam nadzieję, że ci się uda. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl