[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Choć dopiero był kwiecień, ró\e ju\ w pełni rozkwitły,
portulaka cieszyła oczy bogactwem letnich kolorów, a
drzewka cytrynowe, azalie i hibiskusy roztaczały wokół
cudowne wonie. W powietrzu unosił się delikatny słony
zapach, mimo \e z posiadłości nie było widać morza.
- Mam nadzieję, \e będzie ci tu wygodnie. - Antonio
stanÄ…Å‚ tu\ za jej plecami. - Moja rodzina przez wieki
powiększała, przebudowywała i unowocześniała masserię, a\
w końcu osiągnęła obecny stan. Pod jednym skrzydłem domu
wcią\ znajdują się katakumby. Słu\yły jako kryjówka podczas
najazdów. A te filary, które widzisz w odległym końcu
ogrodu, pochodzą z czasów Cesarstwa Rzymskiego. Są
znacznie starsze od domu.
A jeszcze starsza jest ceglana konstrukcja, tam, pod
fontannÄ…. Przypisuje siÄ™ jÄ… cywilizacji etruskiej.
W kraju Marii tylko nieliczni szczęśliwcy mieli
kilkusetletnie drzewo genealogiczne. Tutaj czas mierzył się
tysiÄ…cleciami.
- W takim otoczeniu trudno mi będzie skoncentrować się
na pracy. Antonio, tu jest cudownie!
Uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Tato! Tato! - zawołał jakiś głosik.
Przez twarz Antonia przebiegła fala bólu przemieszanego
z uwielbieniem. Chłopczyk o kręconych czarnych włosach i
ciemnych oczach wpadł przez drzwi i biegł do ojca. Antonio
ukląkł na jedno kolano.
- Ciao, Michael. Znowu zgubiłeś nonnę? Chłopczyk
zachichotał i rzucił się ojcu w ramiona.
- Nonna, nonna - zagulgotał najwyrazniej ucieszony, \e
zdołał uciec babci.
- Michael, przedstawiam ci signorinÄ™ MariÄ™. Mario, to jest
mój syn, Michael.
Maria przykucnęła i wyciągnęła rękę do chłopca.
- Miło mi cię poznać, Michael. Onieśmielone dziecko
ukryło twarz na ramieniu ojca.
- Och, daj spokój - roześmiał się Antonio. - Od kiedy to
wstydzisz się poflirtować z piękną damą?
Koniuszkiem palca Maria pogłaskała wierzch małej
rÄ…czki.
- W porządku. Musimy się lepiej poznać... Nagle dotarł
do nich potok gwałtownych włoskich słów. Maria uniosła
wzrok i zobaczyła wysoką siwowłosą kobietę, patrzącą z
miłością na dziecko.
- Ty łobuziaku, nie wolno uciekać od nonny! Maria
właściwie nie znała włoskiego, ale potrafiła zrozumieć kilka
prostych zdań.
- Nic się nie stało - powiedział Antonio. - Właśnie
przedstawiałem go Marii. Mario, to moja matka, Genevra
Teresa Boniface. Mamo, poznaj proszÄ™ MariÄ™ McPherson z
Waszyngtonu.
Maria natychmiast wstała i wyciągnęła rękę. Starsza
kobieta obrzuciła ją zimnym spojrzeniem, skinęła głową, ale
nie podała jej ręki. Czy\bym popełniła faux pas? - zmartwiła
siÄ™ Maria. Mo\e we WÅ‚oszech kobiety nie podajÄ… sobie rÄ…k?
- Będzie pani pracować z moim synem? - zapytała starsza
dama po angielsku.
- Tak. Zamierzamy opracować plan wprowadzenia
państwa oliwy na rynek amerykański.
Genevra wzruszyła ramionami.
- Moim zdaniem nie potrzebujemy jej nigdzie wysyłać. I
bez rozszerzania działalności dobrze sobie radzimy. - Posłała
Marii ostre spojrzenie. - Jest nam dobrze tak, jak jest. -
Znacząco spoglądając na syna, zabrała chłopca z jego ramion i
wyszła.
Antonio milczał. Wpatrywał się w dal przez oszklone
drzwi balkonowe.
- Czy powiedziałam coś niewłaściwego? - zapytała Maria.
- Nie. - Ale nic nie wyjaśnił.
Maria wyszła na balkon. Owionął ją słodki zapach ogrodu.
Czekała, a\ Antonio coś powie, ale on pogrą\ył się w
myślach. Dopiero po dłu\szej chwili podszedł do niej i wziął
ją za rękę.
- Przepraszam. To nie było miłe powitanie.
- Chyba nie jest zachwycona moim przyjazdem.
- Ona siÄ™ boi.
- Boi się? Mnie? - zdziwiła się Maria.
- Nie wierzy chyba, \e przyjechałaś tylko do pracy. Jak
przypuszczam, uwa\a, \e jesteś moją... - zawahał się.
- Kochanką? - Uśmiechnęła się i niedowierzająco
potrząsnęła głową.
- Tak. Widzisz, ogromnie lubiła Annę, moją \onę. Matka
wychowywała się tutaj, w Carovigno, wraz z matką Anny.
Były bliskimi przyjaciółkami a\ do chwili śmierci tamtej.
Potem ja o\eniłem się z jej córką i urodził się Michael. Matka
była bardzo szczęśliwa.
- A\ do śmierci twojej \ony w wypadku.
- Tak. Ale nawet wtedy znalazła sposób na pokonanie
smutku. Zajęła się Michaelem. Jest dla niego cudowna. On
stanowi cały jej świat.
- Ale w jaki sposób mój przyjazd miałby zagrozić jej
uczuciom dla wnuka?
- Gdybyś nie była zwykłym pracownikiem, lecz tak\e
moją kochanką... albo wyszła za mnie, mogłabyś jej odebrać
ukochane bambino.
Maria spojrzała mu w oczy. Mówił powa\nie.
- Muszę ją przekonać, \e nie mam \adnych planów wobec
ciebie. - W zamyśleniu przygryzła usta. - Michael jest słodkim
i ślicznym chłopczykiem. I jest wyraznie bardzo do babci
przywiÄ…zany. Czy ona tego nie widzi?
Antonio roześmiał się.
- Jeśli moja matka ju\ raz coś sobie wbije do głowy,
przekonanie jej do czegoÅ› innego nie jest Å‚atwym zadaniem. A
najwyrazniej uznała cię za niebezpiecznego intruza.
Maria westchnęła. Nie przypuszczała, \e prócz pełnej
wyzwań nowej pracy przyjdzie jej zmagać się z rodzinną
politykÄ….
- Chodz - powiedział Antonio, ciągnąc ją za rękę. - Czas
poznać twoich nowych klientów.
- Myślałam, \e to ty jesteś moim klientem.
- Oliwki - wyjaśnił. - To twoja prawdziwa klientela. Dają
płynne złoto, które mamy nadzieję wprowadzić do Ameryki.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Nie martw się - powiedział Antonio. - Wezmę Michaela
ze sobą. - Otworzył ramiona i chłopczyk radośnie w nie
wskoczył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl