[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrażenie zagubionych, nieradzących sobie w danej sytuacji i prowincjonalnych. Ich wielkość,
która zaskoczyła mnie podczas kilkudniowego pobytu na Sycylii, zniknęła. Większość czasu
spędzali w grupie najbliższych i rozmawiali mniej emocjonalnie niż w domu. Zamiast donośnych
głosów słychać było jedynie szepty. Nie rozumieli angielskich zwyczajów i tak naprawdę wcale
nie chcieli ich poznać.
Niedługo po zameldowaniu w hotelu, w porze picia angielskiej popołudniowej herbaty,
podano małe kanapki, które miały być przekąską przed obiadem. Dorośli Sycylijczycy znudzeni
przeżuwali kanapki z ogórkiem, a dzieci zaczęły płakać. Najpierw sprawa została poruszona
jedynie w kręgu Włochów, a po chwili ktoś do mnie podszedł i oznajmił:
Dzieci chcÄ… pastÄ™.
Oczywiście w północnej Anglii słyszano już wówczas o spaghetti, ale nie było go w menu
hotelowej restauracji. Kucharz i dyrektor hotelu mieli dylemat, bo nie wiedzieli, jak spełnić
życzenie obcokrajowców. Do najbliższego miasta został wysłany goniec, który miał zdobyć
makaron. Gdy goniec wrócił do hotelu, kucharz wstawił wodę i zaczął gotować pastę. W ostatniej
chwili udało mi się zapobiec kolejnej katastrofie, bo kucharz chciał ulepszyć według niego nudną
potrawę i dodać miejscowego sosu. Teściowa cały czas mnie pospieszała i jednocześnie
tłumaczyła zachowanie wnuków:
To włoskie dzieci. One potrzebują pasty.
Podczas przyjęcia Rozalia niechcący sprawiła również przykrość moim rodzicom. Moja
matka zamówiła obfity bufet, półmiski i salaterki. Potrawy na ciepło i zimno wypełniały całą
salę. Rozalia była przyzwyczajona do rozrzutnych przyjęć, jakie odbywały się w jej ojczyznie. W
Anglii stawało się z małymi talerzykami, na które nakładało się małe porcje, skubiąc po trochu i
jednocześnie rozmawiając. Na Sycylii do posiłku zasiadało się przy suto zastawionym stole.
Dlatego nieświadoma Rozalia wielokrotnie napełniała swój talerz, próbowała przekąsek od
innych, aż w końcu zapytała moją matkę, kiedy zostanie podane danie główne. Mama zrobiła się
blada, przeprosiła ją drżącym głosem i opuściła salę, żeby wyżalić się mojemu ojcu. Dla Rozalii
bufet oznaczał jedynie przystawkę. Sycylijczycy nie mieli pojęcia o angielskiej kuchni i -
delikatnie ujmując uważali ją za specyficzną. Aby z twarzą wyjść z tej przykrej sytuacji, wiele
razy trzeba było podawać makaron, bo dzieci głośno mówiły, że nic im nie smakuje.
A jak było na ceremonii ślubnej? Dla każdej kobiety to prawdopodobnie najszczęśliwszy
dzień w życiu. Ale dla mnie to była przereklamowana, żałosna i niemająca nic wspólnego ze
świętością uroczystość. Wikary wiele się natrudził, żeby umieścić niesfornych Włochów na
właściwych miejscach. Musiał wypraszać ich z pierwszych ław, bo te były zarezerwowane dla
gości panny młodej. Ale Sycylijczycy nie chcieli się rozdzielać i nalegali, że chcą siedzieć razem.
Jeszcze przed podejściem do ołtarza musiałam wyjaśniać obydwu rodzinom, gdzie powinny
usiąść, bo chyba doszłoby do kłótni. Wielokrotnie pośredniczyłam między upartym wikarym a
nieustępliwymi nowymi krewnymi. Ewidentnie urażeni wreszcie wszyscy usiedli w ciszy. W
końcu jednak przyszedł ten moment, gdy wzięłam ojca pod rękę.
Mogło być gorzej stwierdził tata, który był zazwyczaj rzeczowy. Skarbie, jesteś
gotowa?
Zcisnęłam go za ramię.
Jestem gotowa odpowiedziałam.
Z rozstrojonych organów wydobył się wzruszający dzwięk i zrobiłam pierwszy krok w
stronę nowego życia.
51 Katedra biskupa Rzymu, jedna z czterech większych bazylik (przyp. tłum.).
52 Obszar w północno-zachodniej Anglii. Jedno z najpopularniejszych miejsc
wypoczynkowych w Wielkiej Brytanii. W centralnej części obejmuje Park Narodowy Lake
District (przyp. tłum.).
Rozdział dwunasty
Miesiąc miodowy był zwyczajny - ani magiczny, ani nierozczarowujący. Te wspólnie
spędzone chwile były czasem wytchnienia przed trudami życia małżeńskiego.
Gdy na początku naszego miesiąca miodowego spędziliśmy kilka dni w Londynie,
odwiedzili nas teściowie. Pokazałam im najbardziej znane zabytki, którymi się zachwycali, ale
miałam wrażenie, że robią to na pokaz albo żeby nie zrobić mi przykrości, bo najchętniej szybko
wróciliby na swoją wyspę. Londyn pokazał się z jak najlepszej strony, bo było ciepło i
słonecznie. Mimo że był dopiero początek września, Calogero miał na sobie zimową kurtkę i
stale trząsł się z zimna. Nadal problemem dla moich teściów było jedzenie. Nawet wtedy, gdy
specjalnie dla nich wynajdywałam włoskie knajpki, i tak nie mieli zaufania do Włochów, którzy
otworzyli swój lokal na obczyznie.
Któregoś dnia dałam wolną rękę Sycylijczykom i spotkałam się z przyjaciółmi. Z
nostalgią odwiedziłam moje atelier w piwnicy na Lecky Street, gdzie znajdowała się teraz pralnia
samoobsługowa. Patryk nie miał już prawie ani jednego włosa na głowie, zrobił się okrąglutki,
ożenił się i był ojcem trójki dzieci, ale nadal miał smykałkę do interesów. Pogratulował mi i
zbagatelizował moje różne wątpliwości. Gawędziliśmy wesoło, jakby od naszego ostatniego
spotkania minęło kilka dni. Dokładnie tej swobody i naturalności brakowało mi w rozmowach z
Tancredim. Byliśmy zakochani, łączyła nas wielka namiętność, a jednocześnie należeliśmy do
dwóch różnych światów. Po spotkaniu z Patrykiem pomyślałam, że chciałabym po jakimś czasie
tak samo przyjaznić się z Tancredim. W końcu miałam z nim spędzić resztę życia. Martwiłam
się, co będzie, gdy któregoś dnia namiętność się wypali i minie fascynacja.
ByliÅ›my potrzebni w Cinecittà, wiÄ™c nie mogliÅ›my sobie pozwolić na dÅ‚uższÄ… podróż.
Polecieliśmy na tydzień do Kairu. To był pomysł Tancrediego. Dopiero pózniej domyśliłam się,
dlaczego obrał ten kierunek. Kair to miasto mężczyzn. Kobieta była tu na drugim planie. Trudno
mi to było pojąć, a tym bardziej zaakceptować, ponieważ zawsze byłam przeciwna takiemu
podejściu. Natomiast Tancredi czuł się tutaj jak ryba w wodzie. Nawet specjalnie zapuścił wąsy,
co miało być wyrazem poparcia tutejszej kultury. Nie zapytał mnie, czy będzie mi to
przeszkadzać. A szkoda, bo mnie nie podobał się ten pomysł. Sztywny zarost drażnił moją skórę
przy każdym pocałunku. Poza tym byłam przerażona szybką metamorfozą Tancrediego - ze
szlachetnego sycylijskiego mężczyzny przeobraził się w tureckiego straganiarza. Nosił czapkę z
daszkiem i zmuszał mnie, żebym codziennie chodziła z nim na bazar w poszukiwaniu okazji.
Prawie żadna z tych kupionych rzeczy nie była nam potrzebna i po powrocie stała miesiącami w
moim mieszkaniu, zanim jej nie wyrzuciłam. Dzięki temu łowieniu okazji zauważyłam u
Tancrediego nieznaną cechę charakteru - cieszył się jak dziecko, gdy targował się o jakiś
śmieszny artykuł, dopóki nie dopiął swego. Pózniej patrzył na mnie radosnym wzrokiem, jakby
chciał powiedzieć: Zobacz, znowu mi się udało? . Drażniło mnie to.
I tak kolejny mosiężny talerz oraz pokryta miedzią waza stały się naszą własnością.
Tancredi najbardziej był dumny z siebie i cieszył się jak mężczyzna po udanym polowaniu po
sporze, w który wdał się z pewnym muskularnym Arabem, który sprzedawał obrusy. Po
otrzymaniu licznych ofert konkurencji i poznaniu cen innych sprzedawców, którzy obstąpili nas z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]