[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Być może uda mi się znalezć coś na jego temat. Wszystkie dzieła
sztuki znajdujące się w Longley zostały skatalogowane za czasów mojego
ojca. Lady Elizabeth powinna o tym wiedzieć.
Betsy westchnęła.
- Nie znalazłam nic, co by wskazywało, że królowa kiedykolwiek
spędziła noc w Longley, ale jestem przekonana, że w tym pokoju straszy.
Czuję to. Na pewno dawni mieszkańcy Longley też to czuli.
- Są kufry z różnymi świadectwami historycznymi, do których nikt
nigdy nie zaglądał, w każdym razie nie w tym wieku. Jutro spróbuję je
wydobyć, ale teraz postaram się skończyć rozdział o drugim lordzie i jego
dyplomatycznych wysiłkach w Europie.
Betsy wydawało się, że takie  rewelacje" nie trafią raczej na listę
bestsellerów.
- Porobiłam trochę notatek, ale większość tych materiałów dotyczy
codziennego życia rodziny. To byli bardzo płodni ludzie, nie uważa pan?
- Tym akurat aspektem jeszcze się nie zajmowałem.
- Może mi pan wierzyć. - Betsy znów opadła na fotel. - To piękny
pokój. Nie dziwię się, że królowa chętnie tu wraca.
- Szkoda, że nie zajrzy do pokoju muzycznego i nie zakończy tego
wieczoru - rzekł lokaj. - Nudzą mnie już te angielskie ballady, choć
gościom wyraznie się podobają.
101
R S
- Mówi pan o tym, co śpiewają? Nawet z holu słabo było słychać.
- To zespół madrygalistów, proszę pani. Miejscowy. Zpiewają
wyłącznie angielskie ballady. Mam ich już powyżej uszu - mruknął. -
Wolałbym coś współczesnego.
- Ja też. - Betsy ziewnęła i przeciągnęła się. - Niech pan nie zapomni
przynieść mi rano tych dokumentów. Chciałabym znalezć jakiegoś ducha. I
synową.
- Tak jest, proszę pani.
Lokaj skłonił się i zostawił Betsy samą.
Przydałaby się jej pomoc królowej. Jest coraz mniej czasu.
- Naprawdę nie powinna pani mówić moim gościom, że w Longley
straszy - powiedziała spokojnym, ale zdecydowanym tonem Elizabeth.
Przyniosła matce Sama śniadanie i miała nadzieję, że uda jej się
namówić starszą panią, by zanadto nie fantazjowała.
- Ależ, kochanie - zasmuciła się Betsy. - Czy to coś złego? Chciałam
zabawić twoich gości. Te biedne panie chodziły po domu i nie bardzo
wiedziały, co robić.
- Naprawdę?
- Tak. Zdenerwował je wypadek Sama. Mnie zresztą też. Poprosiłam
więc, żeby podano nam herbatę tutaj i starałam się je jakoś zabawić. -
Betsy poklepała lezącą obok niej kupkę papierów. - Studiuję, jak widzisz.
Elizabeth przysunęła sobie krzesło do łóżka i usiadła. Była na nogach
już od piątej rano, bo musiała przygotować śniadanie i plan dnia. Spała
tylko trzy godziny. Leżała bezsennie, rozmyślając o przystojnym,
brązowookim Amerykaninie.
- Co konkretnie?
102
R S
- Nie wiedziałaś? Pomagam Rucklesowi w jego badaniach.
Próbujemy znalezć jakąś wzmiankę o wizycie w Longley królowej
Elżbiety I.
- Nie wiedziałam, że tutaj kiedykolwiek zawitała. To była drugą
wiejska rezydencja lorda i niezbyt nadawała się na przyjmowanie gości.
Betsy westchnęła.
- Wiem, ale jak tylko weszłam do tego pokoju, poczułam jej
obecność. Po prostu wiem, że ona tu jest.
Elizabeth z trudem zachowywała cierpliwość.
- Ale nie powinna pani opowiadać ludziom, że królowa tu straszy.
- Nie? Przecież to prawda.
- Nigdy nie widziałam żadnego ducha, a mieszkam tu całe życie.
- Może po prostu się przyzwyczaiłaś i nawet nie zauważasz jej
obecności.
- Proszę pani, gdybym zobaczyła ducha, na pewno bym to
zauważyła. I zapamiętała.
- Ja też - odezwał się od progu Sam. - Mamo, przestań opowiadać te
historie. Dzień dobry, Lizzie. Brakowało mi ciebie podczas śniadania.
- Byłam w kuchni.
- Wiem. Szukałem cię.
Szukał jej. Brakowało mu jej. To bardzo miłe.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Sam - powitała go też matka i uśmiechnęła się, kiedy
ją pocałował. - Wcześnie dziś wstałeś.
- Przecież już po ósmej. Nie śpię od dawna. Widzę, że wciąż czytasz.
Znalazłaś coś o duchach?
103
R S
- Trochę - odparła, a Elizabeth jęknęła. - Różne krwawe historyjki,
ale akurat nie to, czego szukam.
- Proszę cię, nie zachęcaj matki - zwróciła się Elizabeth do Sama.
Zauważyła ciemne kręgi pod jego oczami. Czyżby również zle spał?
- Do czego?
- Do szukania dowodów na pobyt królowej w tym domu.
- Wczoraj przy kolacji panie opowiadały mi o swoich odwiedzinach
u ciebie - zwrócił się Sam do matki.
- Było bardzo miło.
- Podobno. Były zachwycone twoimi opowieściami. - Sam przysiadł
na brzegu łóżka.
- Zachwycone? - zdziwiła się Elizabeth.
- Tak - odparł Sam, - Nie mówiły ci?
- Owszem, ale odniosłam wrażenie, że były raczej wystraszone.
Betsy poklepała Elizabeth po ręce.
- Ludzie lubią być straszeni. Uwierz mi, wiem, o czym mówię.
Duchy mogą tylko pomóc twemu przedsięwzięciu.
- Nie chcę, by turyści przyjeżdżali tu z tego powodu, proszę pani. To
historyczne miejsce. Chciałabym, żeby ludzie zachwycali się zabytkowym
domem, który przetrwał ponad pięćset lat.
- Rozumiem, rozumiem, ale z duchem będzie jeszcze ciekawszy.
- Nie sądzę, żeby lady Elizabeth chciała zrobić ze swego domu
wesołe miasteczko.
- Oczywiście, że nie, Sammy. Nikt jej o to nie podejrzewa.
Elizabeth nie miała więcej argumentów. Uznała, że historia będzie
dużo bezpieczniejszym tematem niż duchy.
104
R S
- Czy znalazła pani coś wyjątkowego o moich przodkach? Wiem, że
Ruckles zbiera informacje do swojej książki, ale jest dopiero na początku.
- Nic wstrząsającego. Te listy są pomieszane, dzienniki też. Nigdy
nie wiem, na co się natknę. Jest mnóstwo zapisów o narodzinach i
zgonach, a także o sprawach politycznych. Longfordowie to bardzo
dyplomatyczni ludzie.
- Dyplomatyczni? - zdziwił się Sam.
- Ja odziedziczyłam geny po matce - wyjaśniła mu Elizabeth.
Betsy poklepała ją uspokajająco po ramieniu.
- To nic złego, że ktoś jest szczery. Kobiety, z którymi zazwyczaj
spotyka się Sam, wdzięczą się, przewracają oczami i chciwie chłoną każde
jego słowo.
- Wdzięczą się? Nie zgadzam się. Tylko dlatego, że uważają mnie za
kogoś wyjątkowego, nie znaczy, że...
- Daj spokój, Sam. Niedobrze mi się robi, jak na nie patrzę. Gdzie ty
je znajdujesz?
Sam wstał i podszedł do drzwi.
- Nie mam zamiaru omawiać mego życia osobistego z kobietą, która
wymyśla historie o duchach.
- Co ożywiło nieco panującą tu atmosferę. Nie obraz się, moja droga,
ale temu domowi przyda się trochę dodatkowej podniety.
Dodatkowej podniety? Elizabeth spojrzała na Sama i jego tak samo
niedowierzającą minę.
- Proszę pani, w ciągu minionych trzydziestu sześciu godzin mój stan
posiadania powiększył się o dziesięcioro bardzo ważnych gości, dziurę w
suficie, męża, teściową i zmyślonego ducha. Było mi bardzo miło panią
poznać, ale nie potrzebuję żadnych dodatkowych podniet.
105
R S
- Wszystko ma też swoje dobre strony - wtrącił się Sam. -
Zauważyłaś może, że w kuchennym korytarzu nie ma już kałuży?
- Naprawdę?
- Przydałby ci się nowy dach, ale na razie naprawiłem ten występ.
Tymczasowo.
Przydałoby jej się wiele rzeczy, nie tylko nowy dach. Wśród nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl