[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie możemy utkwić przecież w tym raju, nie byłabyś tu szczęśliwa. - Jeśli
pragnęła swojego niedoskonałego życia, chciał je spędzić właśnie z nią.
48
S
R
Rozdział 5
Larkin zapaliła zapałkę i wpatrzona w płomień, powoli przytknęła ją do
czerwonej świeczki na małym torciku. Wzięła go ostrożnie ze stołu i ruszyła w
stronę werandy, na której siedział Carter w chłodnym, porannym powietrzu.
Odchrząknęła, po czym zaintonowała  Happy Birthday".
- A to co? - Carter spojrzał przez ramię i roześmiał się.
- Happy Birthday... - zaśpiewała głośno i urwała. - Wszystkiego najlepszego! -
powiedziała i podała mu kieliszek z szampanem. - Musisz pomyśleć sobie życzenie.
- Z przyjemnością, proszę pani. - Carter, zadowolony, zdmuchnął świeczkę i
pociągnął łyk szampana.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu na słońcu, patrząc, jak ośnieżone fiordy
majestatycznie przesuwają się obok nich.
- Naprawdę sprawiłaś mi dużą niespodziankę - powiedział Carter. - I to miłe
śniadanie, i torcik ze świeczką, i szampan...
- Cała przyjemność po mojej stronie. Wypijmy za koniec pierwszej połowy i
za początek drugiej połowy życia.
- Początek drugiej? Chyba nie oczekujesz, że będę żył sto dwadzieścia lat? -
Uśmiechnął się.
- A czemu nie?
- Z całą pewnością nie, jeśli co rano będę jadł takie śniadanie. - Z lubością
wsunął do ust ostatni kawałek bekonu, samotnie leżący na półmisku.
- To twoje urodziny, dziś masz na wszystko dyspensę.
- Skoro tak, to na obiad zjem dziś krwisty stek z zasmażanymi ziemniakami i
tłustym sosem.
- W porządku, zrobię rezerwację na ósmą.
- Widzę, że już zaplanowałaś całe moje życie.
49
S
R
- Ktoś musi przejąć tę działkę, skoro zostawiłeś swoją asystentkę w Nowym
Jorku. Chętnie się tego podejmę.
- Bardzo ci dziękuję i dziękuję, że przyjechałaś.
- A ja, że mnie zaprosiłeś.
- Naprawdę cieszę się, że tu jesteś. - Carter uścisnął mocno jej rękę.
Było jak za dawnych dobrych lat, włącznie z tym, że znowu musiała się
przyglądać temu, jak Carter na łeb, na szyję rzucał się w objęcia kolejnej kobiety.
Musiała jednak przyznać, że Molly Trask wraz ze swoją rodziną różniła się od po-
przednich jego zauroczeń. Właściwie to ich zasługa, że udało jej się poczuć
swobodnie w towarzystwie Cartera, bo początek nie wróżył zbyt dobrze. Szkoda
tylko, że odkąd opuścili Juneau, nie było śladu po Christopherze.
- Co dziś robimy? - zapytał Carter.
Larkin sięgnęła po codzienną pokładową gazetkę.
- Zdaje się, że będziemy podziwiać zatokę i okoliczne lodowce.
- A więc żadnych wypadów kaskaderskich?
- %7ładnych - odparła Larkin.
- Zwietnie. - Carter wstał. - Zatem znajdzmy dobry punkt widokowy.
Hol był zatłoczony ludzmi zmierzającymi do windy, a w powietrzu wisiała
aura ekscytacji. Wokół zatoki, do której przybił statek, piętrzyły się ogromne
lodowce, będące niewątpliwie największą atrakcją tej podróży. Dali się więc ponieść
temu strumieniowi ludzi i po chwili byli już na górnym pokładzie. Tam
niespodziewanie niemal zderzyli się z Traskami. Larkin dostrzegła Christophera.
Dziwnym trafem zmienił się z Casanovy w kogoś zupełnie niewidzialnego. No cóż,
był tu w końcu z rodziną, więc nic dziwnego, że nie dotrzymywał jej towarzystwa.
Ona też spędzała czas wyłącznie z Carterem. Nic jej przecież nie obiecywał, a to, że
miała wrażenie, że coś między nimi zaiskrzyło, to już tylko jej prywatna sprawa. Dla
niego nie była nikim ważnym, bo by tak nie zniknął bez słowa. Zresztą, w sumie,
dla niej też nie miało to przecież większego znaczenia.
50
S
R
- No i kogo my tu mamy - powiedział zadziornie. - Ależ ten świat jest mały.
- To statek nie jest taki duży - odparła chłodno.
Nawet nie spojrzała w stronę Cartera, wolała nie widzieć, jak znowu przymila
się Molly.
- Idziecie obejrzeć lodowce?
- Tak jak połowa pasażerów - odparła.
- Chyba głównie po to tu przyjechaliśmy.
Larkin machinalnie odwróciła wzrok i dostrzegła kątem oka roześmianą
Molly, z lekkimi wypiekami na policzkach.
Jacob trzymał młodszego synka na rękach, a Celie starszego za rękę.
- Daj wujkowi Chrisowi rękę - zawołała do Sophii.
- Nie potrzeba - zaprotestowała mała.
- Sophio Amelie, powiedziałam coś do ciebie - rzuciła Celie ostrzegawczo.
- Dobrze, mamo - poddała się Sophia.
Larkin zdziwiła się, gdy po chwili poczuła w swojej dłoni małą, ciepłą rączkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl