[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie w trudnych sytuacjach. A właśnie w takiej się znalazł. Meryl zagadnęła go
z uśmiechem. Odpowiedział grzecznie, lecz nie podtrzymał rozmowy. Sarah
znów przejęła inicjatywę.
Jaryis rzeczywiście miał twardy orzech do zgryzienia. Przez noc ochłonął i był
gotów okazać \yczliwość i daleko idącą pomoc. Z takim postanowieniem zszedł
na dół. I tego się trzymał, póki nie porozmawiał z Ferdym.
To, co od niego usłyszał, było jak kubeł zimnej wody. Meryl naprawdę była
nieprawdopodobnie bogata. Jeśli więc teraz zacznie traktować ją przyjaznie,
postawi się W dwu znacznej sytuacji. Jakby zabiegał o jej pieniądze...
Obserwował ją z daleka, gdy razem z Ferdym przechadzała się po ogrodzie. Ta
dziewczyna miała w sobie coś niezwykłego. Zresztą zauwa\ył to ju\ wczoraj,
szczególnie jej cudowne zielone oczy. Gdy powiedział Meryl, \e ujdzie w tłoku,
te oczy tak wspaniale rozbłysły gniewem...
Z taką kobietą człowiek ani przez chwilę nie zazna spokoju, to jasne. śaden
mę\czyzna o zdrowych zmysłach nie chciałby się z nią wiązać. Jednak jest
wyjątkowa, wprost oszałamia. Jak ogień. I tak samo niebezpieczna.
No i ten obraz, gdy stała przed nim prawie całkiem naga! Wspomnienie tamtej
chwili wcią\ go prześladowało. Tak szczupła i wiotka, a zarazem kusząco
zaokrąglona. Długie zgrabne nogi, leciutko zaznaczone biodra, talia tak cienka,
\e bez trudu mógłby objąć ją dłońmi...
 Przepraszam, mówiłaś coś  pośpiesznie wrócił do rzeczywistości,
zauwa\ając, \e Sarab patrzy na niego pytająco i marszczy brwi.
 Chcesz jeszcze tostów?
 Nie, nie. Dziękuję.
Sarah wprawnie kierowała rozmową, perfidnie zachęcając Meryl, by
opowiedziała o sobie i swojej rodzinie. Poniewa\ Ferdy uprzedził ją o
nabo\nym podejściu siostry do spraw związanych z urodzeniem i
pochodzeniem, Meryl postanowiła się zabawić.
 Moim tatą był Craddock Winters...
 Ten od szybów naftowych  uściślił Ferdy.
 O jego rodzinie niewiele wiadomo  z niewinną miną ciągnęła Mery!. 
Tak naprawdę to nic. Wiem dopiero o dziadku. Włóczył się po Ameryce, trochę
pracował, trochę kradł, trochę oglądał świat zza krat. Wreszcie osiadł na małym
spłachetku ziemi w nędznej chałupinie, mając u boku moją babkę. Ona na
pewno była moją babką, bo ojciec wyszedł z jej łona, ale czy dziadek naprawdę
jest moim dziadkiem... No có\, w domu się nie przelewało i babcia dorabiała w
knajpie jako... dama do towarzystwa. Powszechnie była znana jako Ognista
Mary...
 Nie przeginaj  mruknął Ferdy.
 Myślisz, \e to robię?
 Owszem  potwierdził Jaryis, zasłaniając dłonią uśmiechniętą twarz.
Pozbawiona poczucia humoru Sarah wzięła to na serio.
 Współczuję, to musiało zawa\yć na twoim dzieciństwie. Trudno \yć ze
świadomością, \e miało się takich przodków.
 Ale\ skąd  Meryl zaczęła mówić z arogancką, prostacką nonszalancją,
jakby wychowała się w slamsach.  Byłam jeszcze mała, gdy zgred zarobił
pierwszy milion, a następne to ju\ rodziły się jak prosiaki. Oczywiście nadal
byliśmy głupi i prymitywni, ale jak masz taką furę pieniędzy, to nikt ci tego w
oczy nie powie. Co innego za plecami. Wtedy ka\dy śmiało wali, \e jesteś
ordynarnym nuworyszem bez klasy, stylu i pochodzenia.
Jaryis wyprostował raptownie głowę.
 Nigdy nie powiedziałem...  śachnął się, bo zrozumiał, \e dał się
podpuścić. Meryl prowokująco patrzyła na niego roześmianymi oczami 
Mo\e herbaty?  zapytał cierpko.
 Bardzo chętnie.
Ferdy pochylił się ku niej. Skąd znasz taki akcent?  zapytał cicho.
 Z telewizji  odparła ju\ normalnym głosem
Zniadanie zbli\ało się do końca. Sarah uznała, \e nad szedł moment, by
wyciągnąć najmocniejszą kartę.
 Panno Winters, wszyscy jesteśmy winni przeprosiny. Mój brat zachował się
skandalicznie. W tej sprawie mamy jednoznaczne zdanie, prawda, Jaryis?
 Skandalicznie  powtórzył jak echo.
 Naprawdę  obłudnie zdumiała się Meryl.  A jaką\ to niegodziwość
uczynił Ferdy?
Sarah popatrzyła na nią z osłupieniem.
 Jak to? Czy to znaczy, \e o niczym nie wiesz?
Przez chwilę nikt nie przerywał ciszy. Jaryis ju\ otwierał usta, lecz powstrzymał
się. Czekał.
 Oczywiście, \e wie  Ferdy błysnął uśmiechem.  Wszystko jest jak
trzeba, siostrzyczko. Pokajałem się i zostało mi odpuszczone. Meryl ma dobre
serce i potrafi wybaczać.
 Zawsze spadasz na cztery łapy...  Sarah spojrzała na Meryl  Szkoda
tylko, \e jechałaś tu na darmo i niepotrzebnie zmarnowałaś tyle czasu.
 To nie jest zmarnowany czas. Nigdy nie byłam w tych stronach i z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl