[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ponieważ wielu bagażowych nie przyszło do pracy. Nie pa-
70
miętam już nawet, czy powiedział, że zachorowali, strajkowali, a może nawet
zamienili się w duszki, tak bardzo byłam zdenerwowana. Poprosił mnie, żebym
opisała nasze walizki, obiecując zorganizować ich dostarczenie. Przez ten czas
mogłyśmy usiąść i dać nogom odpocząć.
Kilka minut pózniej jeden z funkcjonariuszy pojawił się z naszymi walizkami
spiętrzonymi na wózku bagażowym. Podziękowałyśmy mu za uprzejmość. Ludziom
zdarza się narzekać na brytyjskie usługi, ale kiedy podróżowało się tak dużo jak ja,
zaczyna się doceniać, że mieszkańcy Wielkiej Brytanii są grzeczni i uczynni, chociaż
często nie okazujemy im należytego uznania. Jesteśmy zawsze skorzy do krytyki
własnego kraju. Pragnę jednak powiedzieć, że obserwując anarchię i chaos w wielu
krajach, które odwiedziłam, czułam nieraz, wracając na Heathrow, że miałabym
ochotę uklęknąć na pasie startowym, a następnie ucałować ziemię, jak robił to papież.
Przeszliśmy z naszym wózkiem przez kontrolę celną, kierując się ku wyjściu z
gmachu lotniska. Tam, po drugiej stronie barierki, stał Mah-mud, moje oparcie w
trudnych chwilach. Znów udało się wykonać naszą misję. Nigdy nie zapomnę
wzruszającej sceny, która miała miejsce jeszcze tego dnia, kiedy Ibtihal i Jusuf
wreszcie się spotkali.
Doszłam do wniosku, że nawet biorąc pod uwagę niepokój i lęk przed uwięzieniem,
nie zamieniłabym tego, co robię, na nic innego. Widząc twarze matek, które
odzyskały swoje dzieci, nie umiałam sobie wyobrazić bardziej satysfakcjonującej
zapłaty.
7
PODCITE SKRZYDAA
Kiedy zaczęłam pomagać matkom, bardzo uważałam, żeby wiadomości
0 misjach, które podejmowałam, nie rozprzestrzeniły się zbyt szeroko.
Zachowywałam ostrożność z wielu powodów. Po pierwsze, moje działania były
nielegalne i mogły mi przysporzyć kłopotów z władzami. Zdawałam sobie również
sprawę, że wiele osób żyjących w społeczności, której byłam częścią, nie
aprobowałaby ich. Nie chciałam, by moje dzieci zostały naznaczone piętnem albo
miały problemy w szkole za sprawą rodziców innych dzieci. Jednak reakcja
większości otaczających mnie ludzi była przyjemnym zaskoczeniem.
Po pewnym czasie zaczęli się ze mną kontaktować dziennikarze. Ludzie
prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy, jak nieustępliwe potrafią być media i jak
wiele zręczności wykazują, by wytropić człowieka, którego sobie upatrzą. Są gotowe
zapłacić za różne opowieści, a także ciekawe informacje. Wiele osób ulega tym
pokusom i nawiązuje z nimi współpracę, przekazując interesujące ich szczegóły.
Używając wypróbowanych sposobów, dziennikarze musieli mnie wyśledzić.
Początkowo byłam przerażona i odkładałam słuchawkę, ale z czasem przedstawiciele
mediów zdołali przekonać mnie do współpracy. Zapewniali, że w artykułach, które
napiszą, moje nazwisko zostanie zmienione i nie będzie w nich nic, co pozwalałoby
zidentyfikować mnie lub moje dzieci. Rzeczywiście, artykuły zaczęły się ukazywać i
świat się nie zawalił.
Skontaktowały się też ze mną różne stacje telewizyjne. Dziennikarze proponowali
mi, żebym występowała w programach, w których będzie przedstawiony problem
uprowadzania dzieci. Zgodziłam się wziąć udział w kilku audycjach, tj. w cieszącym
się popularnością programie Trisha
1 GMTV, po uprzednim upewnieniu się, że zostanę odpowiednio prze-
72
brana, tak aby trudno było mnie rozpoznać. Nalegałam również, aby prowadzący
nazywali mnie Dee. Byłam przeświadczona, że nagłaśnianie i podawanie do
publicznej wiadomości, że tego typu incydenty mają miejsce, jest ze wszech miar
wskazane. Wydawało się, że uprowadzenia dzieci stanowiły dotąd wstydliwą
tajemnicę środowisk muzułmańskich. Chciałam, aby dowiedział się o tym możliwie
szeroki krąg osób, przynajmniej po to, by matki miały się na baczności.
W ten sposób stałam się w pewnym sensie osobą publiczną, na skutek czego zaczęli
się ze mną kontaktować różni ludzie. Wysyłali listy do programów telewizyjnych,
skąd trafiały one do mnie. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach ich nadawcy
wyrażali aprobatę dla mojej działalności i dodawali mi otuchy. W ogromnej
większości listy były pisane przez kobiety, którym mężowie porwali dzieci. Błagały
mnie o pomoc. Bardzo rzadko zdarzało się, by ktokolwiek krytykował mnie albo to,
co robię. Pewnego dnia otrzymałam drogą elektroniczną list od Sarry Fotheringham.
Przypomniałam sobie, że widziałam ją w programie Tonight with Trevor McDonald
(Wieczór z Trevorem McDonal-dem). Jej syn był przetrzymywany w Dubaju i nie
mogła się z nim zobaczyć. Coś w jej liście mnie poruszyło i postanowiłam do niej
zadzwonić. Po rozmowie telefonicznej umówiłyśmy się na spotkanie w moim
 biurze" - Cafe Rouge w Whiteleys - co stało się już pewną tradycją.
Stawiłam się tam umówionego dnia, a po chwili nadeszła Sarra. Przypuszczam, że
rozpoznała mnie dzięki oglądanym w telewizji programom z moim udziałem. Miała
około trzydziestu pięciu lat i sprawiała wrażenie atrakcyjnej kobiety z doskonałą
figurą. Blond włosy związała w koński ogon. Była modnie ubrana w dżinsy i
kowbojskie botki. Wyrażała się poprawnie, chociaż jej akcent wydawał się nieco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl