[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dlaczego na uszy?
 Przecież wiecie. Albo się domyślacie.
 Może wiem, może się domyślam, ale waszym obowiązkiem jest powiedzieć prawdę.
Nie polepszy to waszej sytuacji ani specjalnie nie pogorszy, ale bądzcie choć raz, jak trzeba,
bądzcie wiernym poddanym Cesarza!
 No, wiecie... Pomyślałem... Mówi się, że niektórzy obcinają sobie czubki uszu, żeby
ukryć swoje cechy etniczne, rasowe... Czy, jakby to powiedzieć, gatunkowe... To znaczy, że
te uszy są spiczaste... Tak, jak inni golą sobie brody i wkładają wkładki do butów, żeby
wyglądać na nieco wyższych... Bo jak ktoś ma przycięte uszy, to nie można powiedzieć, że to
na pewno nie człowiek... To człowiek z przyciętymi uszami. No, i w dokumentach można
napisać, że człowiek... Nie można aresztować... To znaczy można, można za wszystko, ale nie
za to, czym jest i jak wygląda. Bo to, czym jest, nie sprzeciwia się Wspaniałemu Cesarskiemu
Planowi i nie wyróżnia go spośród Ukochanych Poddanych Cesarza. Jeżeli ma uszy przycięte.
Bo jeśli ma uszy nieprzycięte... To znaczy spiczaste... To wtedy co innego, wtedy to jest jakiś
byt, który nie interesuje Cesarza, Cesarz go nie chce. Oczywiście, o tych rzeczach nie wolno
było mówić... I teraz też nie wolno, to zbrodnia... Ale pytaliście, co myślałem... Myślałem, że
to może jakaś tajemnica państwowa...
 A wiecie, co się mówi... To znaczy, co nielojalni zbrodniarze, niegodni miana
poddanych Cesarza, mówią o tej niby mniejszości etnicznej czy tam gatunkowej z
przyciętymi uszami?
 No... To niestety właśnie miało sens w związku z rozkazem tej wiecznej egzekucji...
 To znaczy?
 To znaczy, że mówiło się... To znaczy, nielojalni zbrodniarze mówili, że, wybaczcie,
elfy żyją wiecznie.
Pierwszych zbrojnych przeciwników marynarze napotkali dopiero następnego dnia. Był
to oddział wysłany, aby uśmierzyć niepokoje wśród chłopów.
 Nie mamy żadnych danych w raportach o niepokojach wśród chłopów  powiedział
pułkownik Caraffaru.
 A jednak Cesarz mówił wyraznie.  Generał Lahtilainen, odpowiedzialny za
południową część Półwyspu Vitellada, też mówił wyraznie. I powoli.  Powiedział:  Czuję,
że moje dzieci nad morzem niepokoją się. Nie mogę zostawić ich w tym stanie. Idzcie, aby
złagodzić ich niepokój, o mężni .
 Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć?
 To jest wiadomość specjalnej tajności od specjalnego tajnego cesarskiego wysłannika.
Może ci się przydać, ale po zakończeniu misji będę musiał cię zlikwidować. Chcesz
wiedzieć?
Stało się, pomyślał Caraffaru. Znalazł sposób, żeby się mnie pozbyć. Wiedziałem, że chce
mieć na moje miejsce jakiegoś kmiota, Północnik jebany.
 Oczywiście  odpowiedział. Musiał odpowiedzieć. Nie mógł okazać, że wyżej ceni
własne życie niż misję. Gdyby się z tym zdradził, mogłoby go czekać nawet względnie długie
życie. Ale w Rombie. Lepiej było pożyć do końca misji. A podczas misji można było na
przykład... zdemaskować generała. Stwierdzić, że to on spowodował niepokoje wśród
chłopów. Zabić go. I zdać się na sąd Cesarza. Co prawda, podobne postępowanie
doprowadziło jednego ze znajomych, który służył na Północy, do basenu z rekinami błotnymi.
Ale inny ze znajomych w ten właśnie sposób został generałem. A rekiny błotne czy  jeszcze
lepiej  morskie, to była naprawdę luksusowa śmierć w porównaniu z innymi rodzajami
egzekucji.
 Na pewno na pewno?  zapytał jeszcze generał Lahtilainen.
 Na pewno na pewno na pewno.
 No dobrze. Otóż chłopi uciekają z terenów nadmorskich, nie oglądając się za siebie, a
nawet zasłaniając sobie oczy  powiedział generał Lahtilainen, patrząc głęboko w oczy
Caraffaru, jak gdyby chciał zapytać:  No i co? Warto umierać za coś takiego? .
Sam sobie zadasz to pytanie, kretynie, pomyślał pułkownik.
 Co ich tak wystraszyło?  spytał głośno.  Co może aż tak wystraszyć... Nie  poprawił
się szybko.  Co może w ogóle wystraszyć poddanych Wielkiego Cesarza, który jest
Bezpieczeństwem, Pokojem i Spokojem?
 No właśnie  odpowiedział Lahtilainen.  Nic nie może wystraszyć poddanych takiego
Cesarza. No więc, jak wysłannik patrzył tam, gdzie miałoby być to coś strasznego, nie
zobaczył nic. Nie zobaczył nic, czego nie powinien.
Mam cię!  ucieszył się Caraffaru. Powiedziałeś:  takiego Cesarza . To znaczy, że twoim
zdaniem mógłby być... Mógłby być... jakiś inny Cesarz!. Waga bluznierstwa, które
przeleciało mu przez mózg, sprawiło, że zadrżał.
 Boisz się śmierci?  zapytał Lahtilainen, przyglądając mu się badawczo.
 Nie, wcale!  krzyknął pułkownik.  Zmierć w służbie Cesarza jest słodsza niż życie
wieczne!
Caraffaru miał pod swoją komendą dwa tysiące żołnierzy. I to byli właśnie ci
przeciwnicy, których napotkali marynarze.
Wyglądało to tak, że wojsko po prostu wyszło z lasu. Wyszło z lasu i zobaczyło wieś
nadmorską, w której Matsuhiro i jego ludzie urządzili sobie bazę wypadową. Zobaczyli coś,
co wyglądało jak kupa zbuntowanych Nihońców. Chaty, częściowo popalone, w których
leżały jakieś ludzkie kształty, trudne do rozróżnienia z odległości. Mogli to być śpiący w
ciepłym popiele buntownicy. Mogły to być częściowo zwęglone trupy. Mogło to być jedno i
drugie, bo Nihońcy mogli ułożyć się w popiele, a następnie obłożyć zwęglonymi ciałami, bo
te wciąż dawały ciepło.
Wojsko zobaczyło jednak też coś innego. Coś, co mogło wyglądać tylko na przewrócone
okręty morskie. Ponieważ jednak flota cesarska została zlikwidowana już jakiś czas temu, po
likwidacji ostatniej wyspy, nie mogły to być okręty. Coś takiego jak okręty nie istniało.
Czegoś takiego nie można było widzieć, bo czegoś takiego nie było. Nie było już na świecie
żadnych morskich okrętów. Ani żadnych marynarzy.
 Bakajaro!  krzyczał żółty wartownik.  Wróg! Wróg się zbliża!
Czarni od popiołu Nihońcy wyskakiwali ze swych legowisk. Ci, którzy byli bliżej, już
stali w szyku wojskowym, machając szablami. Teoretycznie nie mieli czasu, aby przygotować
się na obronę. Ale zakute w szare kolczugi wojsko pułkownika Caraffaru nie ruszało na nich.
 Rzeczywiście, nic tu nie ma  stwierdził Caraffaru.
 Rzeczywiście  przytaknęli oficerowie.
 Wracamy  powiedział Caraffaru.
 Wracamy  powiedzieli oficerowie.
Wojsko odwróciło się plecami do morza i zaczęło z powrotem podążać w stronę lasu. Ale
zanim weszli w jego cień, padły pierwsze trupy. Nic dopadło ich od tyłu.
Jak to zrobić? Jak to zrobić?!  myślał gorączkowo Caraffaru.
 %7łołnierze!  krzyknął nagle.  Wracamy nad morze! Ta łąka... była zle skoszona!
Musimy wrócić i przejść ją całą, machając szablami! Wojsko pomaga chłopom w pracach
polo... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl