[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie jest zorientowany w temacie omawianego artykułu, skrytykował ostro jego
wypowiedz, przy czym mając ostry język i widząc przed sobą nowicjusza, nie
mógł sobie podarować uszczypliwych, choć zawoalowanych kpin pod jego
adresem. Merytoryczne stanowisko Bieńkowskiego poparli pozostali członkowie
zespołu redakcyjnego. Bierut znalazł się na posiedzeniu w zupełnej izolacji, co
postawiło go, jako kierownika redakcji, w sytuacji wprost kompromitującej.
Oburzony do głębi na Bieńkowskiego zwrócił się do Findera o wyrzucenie go z
partii, motywując swoją propozycję ubliżającym rzekomo zachowaniem się
Bieńkowskiego wobec niego jako przedstawiciela kierownictwa partii. Finder
zlecił mi zbadać całą sprawę. Stwierdziłem, że nie ma żadnych podstaw do
zastosowania wobec Bieńkowskiego jakichkolwiek sankcji partyjnych, co
więcej, w oczach członków redakcji Bierut utracił autorytet wskutek błędnego
stanowiska, jakie zajął w dyskusji na posiedzeniu, a tym samym utracił
możliwość kierowania pracą redakcji. W zaistniałych warunkach uważałem za
konieczne odwołanie go z powierzonego mu stanowiska i wyznaczenie kogoś
innego na kierownika redakcji. W rezultacie dyskusji przyjąłem propozycję
Findera i ponownie objąłem tę funkcję. Na ten temat z Bierutem nie
rozmawiałem. O załatwieniu sprawy powiadomił go Finder.
Niezastosowanie żadnych sankcji wobec Bieńkowskiego i mój powrót na
kierownika redakcji Bierut niewątpliwie, choć bez racji, zinterpretował jako
rezultat mojej opinii o jego osobie, co zakarbował w swojej pamięci. Podejście
do całej sprawy dyktowała mu urażona ambicja, wysokie mniemanie o sobie
jako byłym działaczu kominternowskim. W ten sposób już przy rozpoczynaniu
okupacyjnej działalności Bieruta w kraju zaczęły się układać niezbyt przyjazne
stosunki między nami, a mówiąc ściśle, jego stosunek do mnie zaczął nasiąkać
skrywaną na zewnątrz niechęcią, przybierającą w miarę czasu formę wrogości.
W partyjnej historiografii mówi się powszechnie, że Bierut po powrocie do
Warszawy "z upoważnienia sekretariatu KC PPR objął kierownictwo redakcji
"Trybuny Wolności" lub że ,"został redaktorem centralnego organu partii
"Trybuny Wolności", nie nadmieniając jednak, przez jaki okres funkcję tę
sprawował. Jak było w rzeczywistości - przedstawiłem wyżej. Wkład Bieruta do
"Trybuny Wolności" wyraża się tylko w jednym artykule pt. "Od podpalenia
Reichstagu do podpalenia świata", poświęconym dziesiątej rocznicy procesu
sądowego Dymitrowa w Berlinie. Artykuł ten zamieściła "Trybuna Wolności" z
15 pazdziernika 1943 r. Przez cały okres okupacji nie napisał on nic więcej do
centralnego organu prasowego PPR.
Zresztą nie jestem pewny, czy i wspomniany artykuł wyszedł spod jego pióra.
Wszelkie powojenne publikacje firmowane nazwiskiem Bieruta były - jak wiem
dobrze - pisane przez innych autorów. Artykuł, o którym mowa, wręczył mi on
osobiście jako własny, a ze względu na to, że Bierut był członkiem KC, do jego
treści nie zostały wprowadzone żadne zmiany.
Po odwołaniu Bieruta z redakcji ,,Trybuny Wolności" Finder wykorzystywał go
do pomocy w swoich pracach, m.in. zlecił mu utrzymywanie łączności - o ile
pamiętam - z obwodem krakowskim. W zakres jego zajęć nie wnikałem.
Ponadto współpracował on z M. Fornalską. Aż do aresztowania Findera
spotykałem się z Bierutem tylko na posiedzeniach KC zwoływanych mniej
więcej raz na dwa tygodnie. W posiedzeniach zazwyczaj uczestniczyło
każdorazowo pięciu członków KC. W dyskusjach Bierut nie przejawiał większej
aktywności. W tym czasie w skład KC wchodzili:
1. P. Finder - sekretarz KC, 2. W. Gomułka i 3. F. Józwiak - członkowie
Sekretariatu KC oraz członkowie KC: 4. M. Fornalska, 5. I. Loga-Sowiński, 6. A.
Kowalski, 7. B. Bierut i od pazdziernika 1943 r. 8. Hilary Chełchowski. Ponadto
w poczet członków KC Finder zaliczał niektórych obwodowców, lecz nie
uczestniczyli oni nigdy w posiedzeniach KC.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]