[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamykając oczy, uznała, że powinna go ośmielić.
%7łe go ośmieli.
Postanowiła kierować się rozsądkiem.
Otworzyła oczy i znów utkwiła wzrok w gwiezdzie.
- Lucius - szepnęła - od tej chwili możesz być sobie tak daleko jak ta gwiazda. Bo to już naprawdę
koniec. Więcej nie będę o tobie myślała.
Wyjątkowo rozsądna decyzja.
Rozważając ją, nie mogła zasnąć przez pół nocy.
9
Następnego wieczoru zamiast Keeble'a, na pięć minut przed planowanym przybyciem pana Blake'a,
w pokoju Frances zjawiła się panna Martin z informacją, że jej towarzysz już przyszedł.
- Tak rzadko miałam okazję wkładać tę suknię - tłumaczyła Frances Claudii, która przyglądała się jej
krytycznym okiem - że chyba nikt się nie zorientuje, jak jest stara.
- I na szczęście ma klasyczny krój - dodała dyrektorka, przebiegając krytycznym wzrokiem po
wysokiej talii, krótkich bufkach i skromnym dekolcie. - Taki, co to zawsze pozostaje w modzie. Nie
jest zła. Podobnie jak twoja fryzura, choć jak zwykle ułożyłaś włosy w kok. Ale to i tak nie ujmuje ci
urody. Gdybym była próżna, umierałabym z zazdrości.
Frances roześmiała się i sięgnęła po brązowy kapelusz.
- Nie, nie - zawołała panna Martin. - Musisz włożyć mój orientalny szal. Dlatego właśnie wisi na
moim ramieniu. I jeszcze jedno. Wczoraj wieczorem nie mówiłam poważnie.
To oczywiste, że nie chcę tracić żadnej z moich nauczycielek. Tworzymy zgrany zespół, a poza tym
bardzo polubiłam każdą z was. Ale jeśli pragniesz nawiązać z panem Blakiem jakiś bliższy...
- Och, Claudio - przerwała jej Frances, znowu wybuchając śmiechem i ściskając ją. -
Ty głuptasie. Pan Blake tylko towarzyszy mi na przyjęcia, na którym, na dodatek, nie będę nawet
pełnoprawnym gościem. To wszystko.
- Hm - mruknęła panna Martin. - Nie widziałaś jeszcze dzisiaj wyrazu jego oczu, Frances.
Ale zobaczyła. Kilka minut pózniej, kiedy zeszła do holu, po którym krążył
niespokojnie obserwowany czujnie przez Keeble'a, zawsze podejrzliwego, gdy jakiś mężczyzna
wkraczał na jego terytorium. Blake prezentował się naprawdę dystyngowanie; miał na sobie czarny
płaszcz, w ręku trzymał czarny jedwabny cylinder. A kiedy podniósł
wzrok, żeby popatrzeć na Frances schodzącą do niego po schodach, w oczach miał podziw i coś
jeszcze.
- Jak zawsze, panno Allard, wygląda pani niezwykle elegancko - powiedział.
- Dziękuję - odparła.
Przed szkołą czekał na nich powóz, którym już po kilku minutach zajechali na Queen Anne Square
pod rezydencję Reynoldsów. Frances czuła się trochę dziwnie - po tak długiej przerwie znowu
znajdzie się na przyjęciu. I znów w duchu podziękowała Blake'owi, że zechciał jej towarzyszyć. Dom
był już pełen gości. Pani Reynolds krążyła między nimi, dumna, że hrabia Edgecombe z wnukami
zaszczycił ją swoją obecnością.
Muszą być w pokoju karcianym, stwierdziła Frances po kilku chwilach, ponieważ nie zauważyła w
salonie nikogo na tyle wyśmienitego, żeby inni goście mu się kłaniali. Co więcej, nie spostrzegła
nikogo znajomego poza kilkoma mieszkańcami Bath - a to znaczyło, że nikt jej nie rozpozna.
Wcześniej obawiała się trochę, że natknie się na wieczorku na któregoś z londyńskich znajomych,
czego wolałaby uniknąć, nie chcąc, by ktokolwiek z jej przeszłości wiedział, gdzie się ukryła.
Jak dotąd nikomu się to nie udało.
Występy rozpoczęły się prawie zaraz po ich przybyciu. Frances usiadła obok pana Blake'a. Pragnęła
w spokoju obejrzeć i wysłuchać artystów, choć wcześniej musiała pomóc pierwszej wykonawczyni,
Betsy Reynolds, trzynastoletniej córce gospodarzy, uczennicy szkoły panny Martin, która na
wieczorku miała zagrać na pianinie jakąś etiudę. Frances, jako jej nauczycielka muzyki, pomogła
Betsy rozłożyć nuty i tak długo szeptała dziewczynie słowa zachęty do ucha, aż ta wreszcie na tyle
opanowała nerwy, że gotowa była zaczynać. Zagrała etiudę bezbłędnie. Kiedy skończyła, Frances
uśmiechnęła się do niej ciepło i wstała, żeby ją uścisnąć. Potem odesłano Betsy do łóżka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl