[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widoczny w profilu w postaci ciemnej warstewki tak zwanej próchnicy pierwotnej.
 Czyli jeśli wykopiemy tu dziurę w ziemi i na głębokości powiedzmy metra
znajdziemy ciemną warstwę, to będzie znaczyło, że dokopaliśmy się do dawnego
trawnika zasypanego wtedy, gdy w XIX wieku wysypano tu piasek?  zagadnąłem.
 Niekoniecznie  zasępił się.  To teren często zabudowywany. Sądzę, że może
być kilka warstw dziewiętnastowiecznych, potem gruba warstwa piasku, a poniżej
kolejne warstwy.
 Dobra  powiedziałem.  Nie mędrkuj, tylko bierz się za łopatę.
Szybkimi sztychami zaczął kuć zmarzniętą ziemię. Szara warstwa pochodząca z gleby
ogrodowej, wzbogaconej przez błoto spływające przez dziesięciolecia ze skarpy okazała
się gruba na czterdzieści centymetrów. Poniżej natrafiliśmy na zgliniony piasek. Praca
stawała się coraz cięższa. Piasek miał grubość około metra.
 To chyba calec  mruknął zawiedziony.
136
 Co to jest calec?  zainteresowałem się.
 Tak archeolodzy nazywają warstwę pierwotną nietkniętą przez człowieka
 wyjaśnił ochoczo.
W tym momencie przebiłem się. Pod żółtym piachem znów pojawiły się szare
i czarne konerkcje.
 Czyli moja teoria jest słuszna  powiedział.  Urobek wysypywano na tej
właśnie posesji.
 Zaraz, zaraz  mruknąłem.  A może ten piach naniosła jakaś wielka powódz?
 Zbyt wysoko od lustra wody  zaprotestował.
 A może utworzył ją potężny spływ błotny ze skarpy? Wspiął się kawałek
i odgarnąwszy śnieg odsłonił ziemię.
 Niemożliwe  zawyrokował.  Skarpa jest zbudowana z ciemniejszych warstw
ziemi. To coś  wskazał ręką górkę wydobytego z dołu piachu  pochodzi z wnętrza
góry.
 Piaskarze nad rzeką wydobyli, przywiezli na furmankach i wysypali
 mruknąłem.
Uśmiechnął się trochę złośliwie.
 Zgoda, ale po co?
Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi. Siedliśmy ciężko na leżącej na ziemi belce.
Widziałem, że Jacek czymś się martwi. Domyślałem się, że chce mnie spytać o nasze
odkrycie w lochach koło katedry.
 Zastanawiasz się na tym, czy możemy zarazić się od tych zmarłych w XVII wieku
na dżumę?  spytałem.
 Tak, choć niby to niemożliwe po tylu latach. Wie pan coś więcej na temat tej
siedemnastowiecznej epidemii w naszej stolicy?
 Przyszła ze Wschodu. O zbliżaniu się zarazy wiedziano już z pewnym
wyprzedzeniem. Wprowadzono zakaz wjazdu do miasta dla osób przybywających
z terenów, gdzie już grasowała. Niestety te środki ostrożności na niewiele się zadały.
W pazdzierniku 1624 roku zmarło pierwszych kilka ofiar Wielkiego Powietrza. Władze
miejskie powołały stanowisko  Burmistrza Powietrznego  koordynatora służb
miejskich do spraw zwalczania epidemii. Został nim rajca miejski Aukasz Drewno.
Był to człowiek przygotowany do wypełnienia tej trudnej misji. Ukończył farmację
i medycynę, uchodził za najlepiej wykształconego w ówczesnej Warszawie. Posiadał
ogromny zbiór książek medycznych.
 Przy ówczesnym stanie medycyny niewiele mógł chyba poradzić.
 Mylisz się. Wprawdzie nie znano skutecznych lekarstw, ale można było sporo
osiągnąć dzięki mądrej profilaktyce. Działania Aukasza Drewny uznano za wzorcowe.
Pierwszą jego troską było zgromadzenie funduszy na walkę z dżumą. Król Zygmunt
137
III Waza, który w dzieciństwie uniknął śmierci w czasie epidemii, wyłożył z prywatnej
szkatuły niebagatelną sumę 5600 dukatów. Czas naglił. W listopadzie odnotowano
już 377 zgonów. Aukasz Drewno zarządził kwarantannę. Miejscem odosobnienia dla
chorych stała się nieistniejąca obecnie Aacha Polkowska leżąca na Wiśle na północ od
Starego Miasta, u wylotu ulicy Mostowej. Zbudowano tam pośpiesznie siedem domów
oraz... szubienicę.
 Szubienicę?
 Kontaktów z chorymi zakazano pod karą śmierci  wyjaśniłem.  Widok
szubienicy miał o tym przypominać. Powołano dwie nowe służby miejskie: wyganiaczy
i kopaczy. Wyganiacze zajęli się usuwaniem z miasta żebraków i innych obieżyświatów,
aby zaraza nie rozniosła się po okolicy, natomiast kopacze  transportem i grzebaniem
zwłok. Cmentarz zadżumionych zorganizowano  na wzgórzach, gdzie obecnie jest
%7łoliborz .
 Jak się okazuje, nie wszyscy tam trafili  zauważył.
 Zawsze pojawiają się jednostki sabotujące rozporządzenia. Zmarłych zabierano
z domów tak jak leżeli, często w bogatych ubraniach i z sakiewkami za pazuchą. Teraz
wiemy, że relacja ta jest prawdziwa. Jedną sakiewkę znalezliśmy.
 Poważna pokusa  mruknął.
 W listopadzie zmarli pierwsi członkowie rodziny Aukasza Drewny: żona i trójka
dzieci. Burmistrz Powietrzny miał nadzieję, że zaraza ustąpi pod wpływem silnych
mrozów, ale zima roku 1624/1625 była  najłagodniejsza za ludzkiej pamięci .
 Jak sobie radzono, skoro nie nastały mrozy?
 Zima mimo wszystko trochę ograniczyła rozprzestrzenianie się zarazy. W grudniu
1624 roku zmarło 321 osób. Spora ich część umarła we własnych domach zarażając przy
okazji domowników i rodziny. Miasto zaczęła ogarniać psychoza. Domy, w których
zmarli wszyscy mieszkańcy, barykadowano. Jednak pozostawiony majątek kusił.
 Kaci mieli mnóstwo pracy?  domyślił się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl