[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Złodziej wychodząc z tego domu, zabrał ze sobą zegar szafkowy, który stał na
komodzie - zacząłem mówić. - Magda zadzwoniła do was następnego dnia,
oświadczając, \e włamano się do willi podczas naszego wyjazdu do szpitala. Lecz z
całą pewnością zegar zniknął podczas obecności wszystkich was pod tym dachem.
- Czy był ubezpieczony? - zapytał powa\nie Mazgaj.
- Zegar? - poparzyła na niego Magda. - Nie, nie był. Sądzisz, \e ukradłam go dla
wysokiego ubezpieczenia?
- To bez sensu - zauwa\ył Karol. - Zegar przecie\ się znalazł i jest teraz na policji.
- Nie udawaj chojraka - zbeształ go Andrzej. - Nie było cię tutaj, więc sprawa ciebie
nie dotyczy. Inaczej byś gadał, gdybyś był podejrzanym o kradzie\ tak jak my.
- Bzdura - posłał mu zimny uśmiech Karol. - Mimo \e nie byłem z wami tutaj, to
jednak podejrzanym zostałem. Kto wie, czy nie numer jeden. Wyobrazcie sobie, \e
Paweł sprawdzał mnie w szpitalu. Podejrzewał mnie... \e niby kontuzja kolana to pić na
wodę.
71
Popatrzyłem na niego szczerze zdumiony.
- Znajoma pielęgniarka mi o wszystkim powiedziała - poinformował mnie z
satysfakcją. - Co nieco o tobie wiem. Panie Samochodzik.
Sylwia! No jasne! A to gaduła. Nie oparła się, widać, zimnemu urokowi Karola i
wypaplała mu o mnie. A zatem Karol wiedział, \e prowadzę coś na wzór śledztwa, znał
moją profesję i przezwisko. Aadne rzeczy!
- Ukraść mógł ka\dy - wzruszyłem ramionami. - Ale nie tylko o kradzie\ tego zegara
chodzi.
- Co? - zdumiał się Dalajlama. - Zginęło więcej rzeczy?
- Magda, wy chyba \artujecie? - pokręciła głową Justyna. - Powiedz, \e to \arty.
- Nie, to nie \arty - odpowiedziałem za gospodynię. - W sylwestra zginął z sejfu na
górze zegar kieszonkowy z repetierem oraz cenna broszka z brylantami. Magda jest
pewna, \e kradzie\y dokonano w sylwestra albo w Nowy Rok. Dlatego zgłosiła się do
mnie, aby odegrał rolę jej narzeczonego, Króliczka...
- Rozumiem - kiwał głową niezadowolony Andrzej. - Zwabiłaś nas tutaj w ostatni
weekend, aby się nam przyjrzeć, prawda? Udawałaś. A Paweł, fałszywy Króliczek,
patrzył nam na ręce! Co za historia!
- A co, wolelibyście, \ebym poszła na policję i o wszystkim im opowiedziała? -
zaperzyła się śliczna gospodyni. - Ciągaliby was na przesłuchania, zrobiłby się dym...
nie, nie! Wolałam załatwić to we własnym gronie.
- Mo\e nale\ało nam o wszystkim powiedzieć - chrząknął Mazgaj.
- Mo\e - odburknęła. - Ale to nie była zręczna i łatwa sytuacja. Paweł jest kimś w
rodzaju detektywa zajmującego się kradzie\ami dzieł sztuki, pracuje w ministerstwie i,
rzeczywiście, zwą go Panem Samochodzikiem.
- Co za błazeński pseudonim! - zaryczał Andrzej. - To pewnie przez ten pokraczny
pojazd, który wstydziłbym się zawiezć na złomowisko.
- To nie jest zwykły samochód - rzekłem. - Nie zamieniłbym go nawet na twój nowy
model.
Andrzej machnął ręką, co miało oznaczać, \e bredzę.
- No dobra - zmieniła temat milcząca do tej pory Lady, zwróciwszy się do mnie. - To
kto z nas jest według ciebie złodziejem?
Zrobiłem teatralną pauzę i popatrzyłem na ka\dego z nich surowym wzrokiem,
jakiego pozazdrościłby mi niejeden sędzia. Mieli tak zabawnie przera\one twarze,
jakby wszyscy byli zamieszani w te kradzie\e.
- Zacznijmy od tego, \e o pierwszej kradzie\y Magda dowiedziała się stosunkowo
niedawno - zacząłem. - Zaprosiliśmy was na weekend, aby zdemaskować złodzieja.
Nie udało się. Wprawdzie tym razem złodziej nie włamał się do sejfu na piętrze, ale tu\
przed samym końcem imprezy zwinął zegar z komody. Tak desperackiego kroku ze
strony złodzieja niestety nie przewidzieliśmy. To ja kazałem Magdzie sprzedać wam
bajeczkę o złodzieju, który włamał się podczas naszej nieobecności w willi. Co dalej?
Złodziej bardzo szybko się odezwał się. Zadzwonił do Magdy z propozycją okupu. Pod
kamienną płytą w miejscowym kościele zostawił karteczkę z informacją o miejscu
dokonania wymiany. Złodziej oddał zegar i zainkasował pięć tysięcy złotych. Nie udała
się zasadzka przygotowana przez policję, zawiadomioną przez prawdziwego
narzeczonego Magdy, Króliczka. Ja nawet nie wiedziałem o tej pułapce. Złodziej był
jednak obrzydliwie sprytny, zwiał na iceboardzie, którego ukrył przy ujściu kanału do
jeziora. Goniłem go... niestety, bezskutecznie.
Nalałem sobie z czajniczka herbaty do fili\anki. Upiłem nieco ciepłego naparu w
zupełnej ciszy, dyskretnie obserwując zgromadzonych w salonie gości. Unikali mego
wzroku, nie patrzyli te\ na siebie. Widać było, \e moja opowieść ich poruszyła i nic z
tego nie rozumieją, chocia\ dotarło ju\ do nich, \e to nie było \adne przedstawienie.
- Jak ju\ powiedziałem - kontynuowałem - złodziej mi uciekł, lecz dzięki pewnemu
trikowi poznamy zaraz jego to\samość.
- W jaki sposób? - zainteresował się Karol. - Myślałem, \e wiesz, kim jest złodziej.
- Mo\e Paweł to jasnowidz? - zadrwił Andrzej.
72
- Nie. Skorzystam z pewnego tajemniczego pudełeczka. Zrobię małe hokus-pokus.
To powiedziawszy zrobiłem kilka kroków w stronę okna tarasowego i zza zasłony
wyjąłem tekturowe pudełko, wcześniej przygotowane przeze mnie i Magdę. Wszyscy
pozostali patrzyli jak zahipnotyzowani, gdy wykładałem na blat ławy buteleczki z
odczynnikami.
- Poproszę o gazetę - zerknąłem na Magdę. - Nie chciałbym pobrudzić tego pięknego
mebla.
Podło\yła gazetę. I dopiero wtedy uło\yłem wszystkie niezbędne do pokazu
rekwizyty.
- Złodziej był tak nieostro\ny, a mo\e tak pewny siebie, \e pod płytą kamienną
umieścił ową karteczkę w plastykowej koszulce.
Z tekturowej teczki wyciągnąłem szczypcami wspomnianą koszulkę, która Magda
zaraz po wizycie w kościele zostawiała w samochodzie Króliczka.
- Ta plastykowa koszulka powie nam, kto ukradł zegar.
- Abrakadabra - wyszeptała Lady.
- Mów wreszcie, jak chcesz to zrobić? - popędzał mnie Mazgaj.
- Dzięki śladom linii papilarnych, które złodziej zostawił na koszulce. Takie ślady
składają się z maleńkich cząsteczek wody. Tworzą wzory zgodnie z układem rowków i
linii na opuszkach palców. Zlady takie są najbardziej widoczne na materiałach
niewchłaniających wody. A plastyk jest idealnym materiałem do zdjęcia odcisków.
Dodam, \e postęp technologiczny pozwala ju\ na zdejmowanie linii papilarnych z
innych powierzchni. Do wykrycia niewidocznych śladów u\ywa się między innymi
sproszkowanego aluminium albo bieli cynkowej, których cząsteczki przylegają do
śladów wilgoci i stają się widoczne. Następnie są zdejmowane za pomocą
przezroczystej taśmy klejącej i fotografowane. Ju\ w staro\ytnej Babilonii
wykorzystywano je, aby potwierdzać transakcje handlowe. W staro\ytnych Chinach
zaś pieczętowano się odciskiem palca. Jednak\e współczesnym prekursorem tej
metody był niejaki William Herschel23.
Teraz wiecie, czemu z samego rana odwiedziłem Utleniacza, kolegę z czasów mojej
młodości - zapalonego chemika, dziwaka i pirotechnika. Wyłuszczyłem mu wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]