[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Wiem, że jesteś zajęty, ale jeśli powiesz „tak”, już się nie wykręcisz. Po
prostu zdecyduj się i przyjdź – nalegała.
– Zobaczę, jak pójdzie mi praca. Kiedy jest ten piknik?
– W sobotę. Oczywiście oczekuję, że zwrócisz pieniądze za bilet, kiedy
książka stanie się bestsellerem. – Posłała mu bezczelny uśmiech.
Shae poczuł nagły przypływ poczucia winy. Zmieszany wstał i starał się
zapomnieć jej słowa. Patrzył, jak przeszła przez pokój. Wzięła małpkę na ramię,
odwróciła się i uśmiechnęła.
– Dzięki za śniadanie, było pyszne.
Podszedł do lodówki i wyjął słoik dżemu truskawkowego. Nie wiedział
czemu, ale zapragnął nagle coś dla niej zrobić.
– Proszę, weź to.
– Jesteś pewien? Może ci zapłacę? – zaproponowała, gdy szli do drzwi.
Była przekonana, że przydałoby mu się trochę pieniędzy.
– Nie, nie, możesz tylko upiec mi jakieś ciasteczka, jak będziesz miała
wolną chwilę.
– W porządku. Jakie?
– Z mąki owsianej, z rodzynkami i mnóstwem orzechów.
– Załatwione.
kuchenne są zawsze otwarte, nawet jeżeli nie ma mnie w domu.
Zmarszczył brwi.
– Czy to nie lekkomyślność zostawiać otwarte drzwi?
– Może na Manhattanie, ale tu, w Cloverdale, nie. Doszli do drzwi i
zatrzymali się.
– Jeszcze raz dziękuję i przepraszam, że Magnolia wyciągnęła cię tak
I wpadaj do mnie, jeśli chcesz coś pożyczyć. Drzwi
wcześnie z łóżka.
Shae oparł się o futrynę i leniwie błądził wzrokiem po jej niebieskiej
koszulce, którą niedbale włożyła na siebie, zanim do niego przyszła. Sposób, w
jaki się ubierała, powoli doprowadzał go do szału.
– Dlaczego nie kupisz sobie jakichś porządnych koszulek?
– Po co? Co ci się nie podoba w tych, które noszę?
– Harri wiedziała, że materiał był zbyt cienki i odsłaniał zbyt wiele, ale
właśnie dlatego je nosiła. Właśnie dla niego.
– Nie chodzisz chyba w nich do pracy?
– Nie.
Wyczuwała jakieś napięcie pomiędzy nimi.
– Czy coś zrobiłaś...? – Powędrował wzrokiem do miejsca, w którym
materiał koszulki wyraźnie odstawał.
Podniosła brwi.
– Doprawdy, Shae...
– No tak, to nie było zbyt dyplomatyczne... Po prostu nie pamiętam, abyś
tak wyglądała w młodości.
– Nie byłam taka... w młodości.
Utkwili w sobie spojrzenia na dobre. Harriet bezwiednie wypuściła
Magnolię, a ta zsunęła się po nogawce jej dżinsów.
– Na rogu Metcalf i Elm Street widziałem cukiernię – powiedział.
– Tak, chodzę tam prawie co wieczór na lody czekoladowe.
Jego wzrok prześliznął się leniwie po pełnej dolnej wardze. Harri miała
teraz na twarzy wypisane myśli.
– Lubię czekoladę. Może zadzwonisz do mnie, gdy będziesz się tam
wybierała następnym razem?
– Pewnie, dlaczego nie? – Dziewczyna była pewna, że Malone słyszy, jak
serce o mało nie wyskoczy jej z piersi. – Domyślam się, że za lody też będę
musiała zapłacić?
– Nie, chyba uda mi się coś wyskrobać. Ile to by kosztowało?
– Dwa dolary.
– Dwa dolary!? – powtórzył. Kiwnęła głową.
– Za drogo?
– Poradzę sobie. – Wzruszył ramionami.
Magnolia zaskrzeczała i zaczęła wspinać się po nogawce spodni Shae.
Weszła na jego ramię i podniecona podskakiwała. Mężczyzna z niechęcią
odwrócił do niej głowę.
– Znowu ty?
Magnolia szczebiotała, usiłując zwrócić na siebie uwagę. Spojrzał na Harri.
– O co jej chodzi?
Harri zarumieniła się. Wiedziała, czego chce Magnolia, ale za bardzo
krępowała się, aby mu to wyjaśnić. Małpka nalegała. Zdziwiony Malone znów
spojrzał na dziewczynę, a ta roześmiała się.
– Ona chce, żebyś mnie pocałował.
– Pocałować cię?!
Kiwnęła głową i wyciągnęła ręce po małpkę.
– Chodź, Magnolia! – Harriet była trochę rozczarowana, że małpka tak
szybko jej posłuchała. – To sztuczka, której nauczył ją Mike... – wyjaśniła. – Gdy
wyczyszczę klatkę Magnolii, Mike nagradza mnie całusem. Shae oprzytomniał.
– Całusem?
– Tak, znasz Mike’a...
– Tak, dobrze go znam – powiedział chłodno. – Lubi spódniczki.
– Który facet nie lubi? W każdym razie Magnolia to podłapała i wydaje się
jej teraz, że każdy, z kim się spotykam, powinien mnie całować.
Odwróciła się i zaczęła wychodzić. Mężczyzna zatrzymał ją.
– Zaczekaj chwilę.
Przyciągnął ją do siebie i dotknął ustami jej warg. Pocałunek był krótki, ale
nie zmniejszyło to jego siły. Harriet, zaskoczona, zaczerwieniła się pod wpływem
gorącego spojrzenia.
– Nie możemy przecież rozczarować Magnolii – wyjaśnił.
– Nie... nie możemy.
– Często pozwalasz Mike’owi się całować?
– Nie... niezbyt często.
– Całowanie asystentki tylko za to, że wykonuje swoją pracę, to chyba coś
więcej niż przyjaźń?
Ich spojrzenia spotkały się i żadne z nich nie poddawało się.
– Znasz przecież Mike’a.
– Tak, znam Mike’a. I w tym właśnie sęk. Uśmiechnęła się.
– Założę się, że nie cierpisz z tego powodu na bezsenność.
Cześć,
spóźniłam się już do pracy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl