[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówić. - Wywnioskowała z jego tonu, że intuicja jej
nie zawiodła. Wszystko międzynimi zostało po stare-
mu. - Teraz musimy opracować skuteczną metodę
leczenia twojego pacjenta.
Posmutniała, widząc jego nieprzejednanie. Miała
cichą nadzieję, że ich wzajemne kontakty odzyskają
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
90
przyjacielski charakter. Odpowiedz Matta rozwiała jej
złudzenia.
- Sama to zrobię - odparła chłodno. Wcale nie
potrzebowałajegorad. - Napewnomusiszjuż niedługo
jechać.
- Bynajmniej - zaprzeczył. - Tak szybko chcesz się
mnie pozbyć? -Przyjrzał się badawczo jej twarzy. - Nie
odpowiada ci moje towarzystwo, czyteż boisz się, że
wykryję jakieś twoje błędyi niedociągnięcia?
Aż podskoczyła, słysząc tę zniewagę. Już miała
zamiar mu wygarnąć, gdynieoczekiwanie wziął jej dłoń
wswoje ręce.
- Nie kłóćmy się, Helen. Wspólnie możemy tutaj
zdziałać o wiele więcej dobrego. Powinniśmy raczej
połączyć nasze siły, niż się nawzajemzwalczać.
Oszołomiła ją ta propozycja, a także zaskoczyła
nagła zmiana zachowania Matta. Helen nie wątpiła
wszczerość jego prośby. Aporozumienie międzynią
a Mattemoznaczało jeszcze coś. Teraz zdała sobie
ztegosprawę. Będziemogławreszciezapomnieć ozma-
rtwieniu, które spędzało jej sen z powiek. Matt prze-
stanie bowiemskłaniać ją do opuszczenia kliniki.
- Cieszymnietasugestia, Matt - przyznałazrados-
nymuśmiechem. - Dobrze się tuczuję, apraca sprawia
mi wyjątkową satysfakcję. Lecz chciałabymwiedzieć,
że zgadzasz się na mój pobyt wAsanbagh. Zależymi
na twojej aprobacie. - Ciepłymspojrzeniempotwier-
dziła swoje słowa.
Usiadł obok niej, nie wypuszczając jej ręki z moc-
nego uścisku.
-Tęskniłem za tobą, gdy tak nagle wyjechałaś
z Saipa.
Jegowyznaniecałkiemjązaskoczyło. Milczała.
-Zwłaszcza, że było nam ze sobą coraz lepiej
-dodał.
- Przecież wiedziałeś, że zamierzamjak najszybciej
wrócić doAsanbagh- odparłakłótliwymtonem. - Po-
za tymnie będę więcej tolerować twoichinsynuacji.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
91
Matt westchnął ciężko.
- Helen, proszę cię, nie zaczynaj od nowa. yle mnie
zrozumiałaś. Usiłowałempowiedzieć ci komplement
i nie bardzo mi się udało. - Przyciągnął ją do siebie,
ale natychmiast puścił, bowiemnagle zjawił się Ashok,
którynie wiedział, jakie leki należypodać Dalipowi.
Wydała mu stosowne instrukcje i zamierzała rów-
nież pójść doszpitala. Matt niepozwolił jej wstać.
- Zaczekaj, Helen. Wiesz, że mieszkamwIndiach
od dawna. Nie myśl jednak, że zwali mnie z nóg urok
pierwszej dziewczyny, która przyjedzie prosto z Anglii.
Nadal sądzę, żeniepowinnaś przebywać tusama. Lecz
muszę przyznać, żepodziwiamsposób, wjaki przeciw-
stawiasz się moimsugestiomi konsekwentnie dążysz
do celu. Masz charakter. Chyba dlatego pragnąłbym
lepiej cię poznać. - Urwał, jak gdyby czekał na jakąś
reakcję z jej strony. Nie odezwała się, więc ciągnął
z zakłopotaną miną: - Zdaję sobie sprawę, że proszę
cię, abyś zrozumiała coś, czego samjeszcze nie potrafię
sobie wytłumaczyć. - Ujął ją pod brodę, próbując
wyczytać odpowiedz z oczu Helen.
Awięc mamcharakter, pomyślała z przekąsem, ale
mój wygląd się nie liczy. Matt uporczywie nie akcep-
tował faktu, że jako kobieta mogła być dla niego
pociągająca. Uznałatozaobrazliwe. Niemogładopuś-
cić, abysię zorientował, coonadoniegoczuła. Spuściła
wzrok, a jedwabiste rzęsyrzuciłycień na jej policzki.
- I ztegopowoduniechciałeś mniesamodwiezć?
spytała, wzruszająclekkoramionami.
- Niezupełnie - mruknął cicho, jakby poruszanie
tematówosobistychprzychodziło muz trudem. - Ja...
Na werandę wyszły obie pielęgniarki. Usiadły przy
stole i nalały sobie soku. Ranu paplała i chichotała
wesoło. Matt wzniósł oczydo niebai jęknął.
- Nie sądzisz, że moglibyśmy kontynuować nasze
tete-a-tete wspokojniejszymmiejscu? - szepnął Helen
do ucha. - Tutaj jest gorzej niż na dworcu kolejowym
w Kalkucie.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
92
[ Pobierz całość w formacie PDF ]