[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwa... u-Kea-tin-ga-ma-my-czad-i  raz-i-dwa-i-raz-i-dwa.
Zwabiony hałasem McAllister podszedł do okna. Niepomiernie zdziwiła go ta dziwna
musztra. Maszerujący uczniowie, znakomicie utrzymując tempo, szli równiutko jak żołnierze,
wysoko unosząc kolana i sztywno zginając ręce w łokciach. Teraz już cała klasa klaskała do
taktu.
Oklaski i tupanie przeszkodziły w pracy również dyrektorowi Nolanowi, który odłożył
książkę i spojrzał z okna przez firankę. To, co zobaczył, przypominało mu raczej zajęcia z
przysposobienia wojskowego niż lekcję historii literatury angielskiej. Nolan zmarszczył brwi,
gdy w polu jego widzenia znalazł się pokrzykujący i klaszczący w dłonie Keating.  Do stu
diabłów, co on wyprawia?
 Uwaga. Dość!  zakomenderował Keating.
Chłopcy zatrzymali się i powrócili do szeregu.
 Zapewne wszyscy z was zauważyli, że na początku panowie Overstreet i Pitts szli w
nierównym, indywidualnym rytmie. Pitts odmierzał długie, zamaszyste kroki, a idący obok
Knox dreptał spiesznie, prawie biegł truchtem. Niewiele czasu zabrało im jednak
dostosowanie się do pozostałych dwóch chłopców. A nasz doping sprawił, że
pomaszerowali... idealnie  dokończył Keating znacząco.  Ale tak naprawdę w naszym
małym eksperymencie nie chodziło wcale ani o Overstreeta, ani o Pittsa. Dowiódł on jedynie,
jak trudno jest jednostce utrzymać własny sposób zachowania pod naciskiem innych osób.
Podobnie jest z przekonaniami. Trudno jest zachować własne zdanie, kiedy presja otoczenia
zmusza nas do jego zmiany. Jeżeli którykolwiek z was myśli teraz:  ach, ja na pewno
maszerowałbym po swojemu , to niech odpowie sobie, dlaczego klaskał w ręce. Ci, którzy
klaskali, brali w tym taki sam udział jak maszerujący. Moi drodzy żacy, w człowieku tkwi
nieodparta potrzeba bycia akceptowanym. Za wszelką cenę musicie jednak zaufać tym
cząstkom swojej osobowości, które wyróżniają was spośród innych i sprawiają, że jesteście
niepowtarzalni. Nawet jeśli wyróżniająca was cecha jest dziwna czy nieakceptowana. Frost
powiedział kiedyś tak:
Gdy stanąłem w lesie na rozstaju dróg,
Podążyłem tą mniej uczęszczaną,
I wiedziałem, że to znaczy już,
%7łe jest inaczej.
Zadzwonił dzwonek, ale chłopcy nie ruszali się z miejsca. Wpatrywali się w nauczyciela,
rozmyślając nad tym, co przed chwilą usłyszeli. Keating zasalutował na pożegnanie i ruszył
do budynku.
Kiedy zaczęli się rozchodzić, Nolan odszedł od okna i usiadł zadumany przy biurku.  Coś
z tym trzeba zrobić, ale co? , pomyślał.
McAllister, śmiejąc się w duchu z Keatinga i jego nowych błazeństw, powrócił do pracy. Z
lekkim westchnieniem spojrzał na rozłożone na biurku testy. Słupki odmienianych przez
przypadki rzeczowników układały się przed jego oczami w długie, ciemne pasma.
W drodze na następną lekcję chłopcy umówili się na spotkanie w grocie.
 Spotykamy się po obiedzie  Cameron zaczepił Neila.
 O której godzinie?
 Wpół do ósmej.
 Dobrze, przekażę chłopakom  powiedział Neil.
Wieczorem Todd, Neil, Cameron, Pitts i Meeks siedzieli w grocie wokół ogniska, grzejąc
sobie ręce nad płomieniami. Do środka zaczęły się wciskać kłęby wieczornej, sinej mgły.
Drzewa szumiały głośno, kołysane porywami jesiennego wiatru.
 Bardzo tu dzisiaj ponuro  rzucił cicho Meeks, przysuwając się bliżej ognia.  Gdzie
jest Knox?
 Szykuje się do wielkiej imprezy  zachichotał Pitts.
 A co z Charliem? To on nalegał, żeby się dziś spotkać  stwierdził z wyrzutem
Cameron.
Wzruszyli ramionami. Neil postanowił otworzyć zebranie.
  Poszedłem do lasu, wybrałem bowiem życie z umiarem... Chcę żyć pełnią życia. Chcę
wyssać wszystkie soki życia ...  Przerwał nagle.
Na zewnątrz coś się poruszyło. Wszyscy nadstawili uszu. Nie mógł to być ani wiatr, ani
żadne zwierzę. Wydało im się to dziwne, ale odgłosy przypominały wesoły chichot gromadki
dziewcząt. Po chwili, zupełnie już wyraznie, usłyszeli dziewczęcy głosik.
 Nic nie widzę! Gdzie ty nas prowadzisz?
 To tutaj  odpowiedział stanowczy męski głos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl