[ Pobierz całość w formacie PDF ]

grzywie klaczy.
Todd McGregor, kowboj, wyciągnął rękę.
 Przepraszam, ale pani nie powinna stać tak blisko. To się może
78
RS
zle skończyć.
 Przepraszam  odpowiedziała cichutko, stosując się do jego
rady.
 Pani jest z tego jarmarku, prawda?  kontynuował, mierząc ją
wzrokiem wyrażającym uznanie.
Jack zmarszczył brwi i wtrącił.
 Dobra chłopaki, skończmy to.
 To był dla niego zbyt gorący dzień. To znaczy dla ogiera... 
tłumaczył Todd McGregor. Claire przytaknęła.  Teraz jest
wystarczająco chłodno.
 McGregor, ty gaduło  warknął Jack. Wprowadzili
kasztanowatego ogiera. Jack poczuł nagły przypływ dumy, kiedy
wspaniały koń, rzucając łbem, zarżał radośnie. Jego ciemna grzywa
zjeżyła się. Dużymi, ciężkimi kopytami ugniatał ziemię. Pomimo
wyściółki i lin klacz walczyła, wyczuwając za sobą obecność ogiera.
Parskając koń stawał na tylnych kopytach ponad głowami
kowbojów, którzy próbowali go utrzymać.
Ogier był niecierpliwy, klacz nieustępliwa. Setki kilogramów
końskiego ciała, mocnego i wyprężonego, wypełniało powietrze.
W końcu poradzili sobie z nią. Jack hołdował przesądowi, że im
bardziej klacz się szarpie, tym bardziej maleją szanse pomyślnego
zapłodnienia. Choć jego przekonanie nie było fachowe, istniało
bowiem mnóstwo literatury, która temu zaprzeczała, wiedział, że
takie metody zapładniania dają wyśmienite efekty w postaci
nagradzanych zrebaków. Nie widział potrzeby, by je zmieniać.
 Może powinniśmy poczekać  powiedział niechętnie. 
Moglibyśmy spróbować...
Nagle klacz przestała się szarpać. Stała posłuszna i ujarzmiona,
jak gdyby wyczuwając siłę i piękno konia, z którym miała spłodzić
zrebaka. Linia ciała wskazywała na szlachetną krew, która w niej
płynęła. Machała ogonem. Czekała czujnie.
Ogier podtrzymywany z dwóch stron przez pracowników Jacka
uniósł się nad klaczą, zapładniając ją. Kłęby koni zatrzęsły się. Cofały
pyski niczym ludzie przeszyci bólem pierwszej miłości.
79
RS
Dla Jacka był to piękny widok. Dwa szlachetne konie łączące się,
by spłodzić trzeciego. Dla niego cud tworzenia przepełniony był
głębią. Nagle zdał sobie sprawę, że najważniejszym zdarzeniem jego
życia będzie danie swojego nasienia uwielbianej kobiecie w nadziei
spłodzenia dziecka.
 Claire  zakrzyknął bezgłośnie.  Och, Claire!"
Ona, jak gdyby wrosła w ziemię. Jakby w transie obserwowała
zapłodnienie. Zacisnęła palce. Oddech unosił jej pierś. Myślał, że
odczuje wstręt, tymczasem Claire objawiała tę samą radość, jaka
wezbrała w nim. Zrozumiała.
Nie mógł oderwać od niej wzroku. Słońce kryjące się za górami
nadawało jej włosom kolor brązu. Różowy zmierzch zabarwił czoło i
policzki. Była najcudowniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział,
wspanialszą niż jego konie, cenniejszą niż cokolwiek lub ktokolwiek,
kogo mógł sobie wyobrazić.
Nic nie mówiąc, przysunął się do niej. Chwycił małą dłoń. Uścisnął
ją. Ona odwzajemniła uścisk.
Ich wzrok się spotkał. Jack wyraził w nim swoją myśl.
 Dziś wieczorem"  dał jej do zrozumienia.
 Tak"  brzmiała jej niema odpowiedz.
Po zapłodnieniu klaczy ogier został odprowadzony do stajni.
Claire pełna obaw i pragnień pozwoliła Jackowi zaprowadzić się do
domu.
 Tęskniłem za tobą  przyznał.  Tyle razy chciałem cię
odwiedzić.
 Ja...  zająknęła się.  Nie wiem, co tu robię"  pomyślała. Ale
przecież tak naprawdę wiedziała.
Otoczył ją ramieniem.
 Pózniej porozmawiamy.
Po chwili znalezli się w chłodnym białym holu. Amy wpadła
szczebiocząc:
 Masz gości!
Jack pstryknął palcami.
 Tak jest, Hawthornowie. Zaprosiłem ich wcześniej.  Spojrzał
80
RS
na Claire.  Tego poranka, kiedy zaczął się jarmark. Pomyślałem, że
chętnie byście ich poznały.
 On jest profesorem historii. Wie wszystko o Anglii! Byli tam
pięć razy!
 Coś takiego!  odrzekła nieśmiało Claire.
 Powiedział, że mam bardzo wiernie zrobioną suknię. 
Skłoniła się głęboko.
 To miło, ale trochę głupio się czuję w tym stroju w takich
sytuacjach.
 W nich poznałyśmy Jacka  przypomniała Amy.  Doktor
Hawthorn chce też zobaczyć naszego jednorożca.
Claire westchnęła.
 Tak naprawdę to tylko koza.
Obydwoje z Jackiem spojrzeli na nią, jak gdyby powiedziała coś
niestosownego. Po chwili ciszy ich uwaga zwróciła się w stronę
wkraczających do salonu Hawthornów.
Profesor był łagodnym, pulchnym panem z fajką.
 Proszę, proszę  powitał Claire.  Oto młoda Mary królowa
Szkotów. Inna sprawa, że tamta dama miała sześć stóp wzrostu.
 Istotnie, przypomina ją pani  potwierdziła pani Hawthorn. 
Jack zaciekawił nas opowiadaniem o obu paniach.
 Uśmiechnęła się najpierw do Jacka, potem do Claire.  W
rzeczy samej prowadzą panie ciekawe życie.
 Najwspanialsze  wtrąciła Amy.  Nie mogłybyśmy robić nic
innego, prawda Claire?
 Oczywiście, że nie  przytaknęła siostra, siląc się na uśmiech.
Usatysfakcjonowana Amy kiwnęła głową. Hawthornowie również
się uśmiechnęli. Jack popatrzył groznie.
Wszyscy usiedli, obserwując zachód słońca i pociągając koktajl.
Pomimo obiekcji Claire Amy także piła, choć najwyrazniej niezbyt jej
smakował, więc zlizywała ze szklanki sól. Przypominała kociątko
wylizujące miskę z mlekiem.
 Jakie to niestosowne siedzieć w domu urządzonym w stylu
meksykańskim, popijając tequilę z dwiema elżbietańskimi damami
81
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl