[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wał tak, aby na konferencję tyczącą się listu wyprowadzić Hermę do drugiego
pokoju.
Uśmiechając się wyszła figlarna kobiecina.
Cóż mi pan powiesz? spytała mów prędko, nie chcę, aby mnie posą-
dzano, że mam z panem jakieś tajemnicze stosunki. Gdzie indziej nic bym
sobie z tego nie robiła, ale tu nie chcę.
Więc krótko i węzłowato rzekł Bończa proszę panią o pomoc, o ratu-
nek, jestem śmiertelnie zakochany!
W kim? w cioci Nieczujskiej czy we mnie? spytała Herma. Ciocia za
pana nie pójdzie, a ja się dla niego nie rozwiodę.
Pani mnie nie chcesz rozumieć!
Herma parsknęła śmiechem głośnym.
Dajże mi pan spokój z miłością! Pan, pan zakochany! pan, który jesteś
największym w świecie i w Galicji bałamutem... Za kogo mnie pan bie-
rzesz?...
Bończa zmilczał.
Mów mi, że się chcesz ożenić, bo panna posażna, a przy tym piękna, co
zawsze dobrze, rozumiem.
No, gdyby tak było? przypuśćmy zawołał Bończa.
Toby było przynajmniej szczerym wyznaniem. Ale cóż ja na to poradzić
mogę, w pokoju siedzi narzeczony.
Narzeczony, nie narzeczony, panna go musi nienawidzieć. Usiłuj pani
tylko namówić ją, by ślub zwlekała. Doskonały pretekst, bo stary hrabia ma
się lepiej, a ratuje się zwłoką od śmieszności. Pani na to wpłynąć możesz.
Cóż panu po zwłoce?
Ja nie tracę nadziei.
A ja dla pana nie mam najmniejszej. Powiem otwarcie, gdybym była w
miejscu Loli, a miała do wyboru pomiędzy hrabią a panem, wybrałabym
pierwszego.
Bończa zagryzł usta i wyprostował się dumnie.
Wiesz pan, dlaczego? dodała śmiała Herma pan masz minę tyrana i
despoty, a tamten potulnego chłopięcia. Jużciż, z dwojga, kobieta zawsze,
jeśli ma rozum, wybiera złe mniejsze.
Tak się pani zdaje? spytał urażony nieco Bończa.
Tak się mnie zdaje i jej zdawać musi.
Lecz cóż by to pani szkodziło wpłynąć na zwłokę? ja o nic więcej nie pro-
szę. Roman niechybnie przybył naglić o pośpiech. Baronówna może lada
czym się wymówić.
Zobaczymy rzucając wzrok dziwny na suplikanta125, odezwała się Her-
ma wchodząc do salonu.
Podano wkrótce wieczerzę, przy której ogólna rozmowa dosyć była ożywio-
ną, tylko Roman widocznie przybity mało się mieszał do niej. Lola mówiła
wiele, nie chcąc widzieć, że hrabia coraz bardziej wyglądał ponuro.
Po wieczerzy musiał Bończa pożegnać się i odjechać.
125
s u p l i k a n t (łac.) - człowiek wnoszący prośbę, błagający o coś
56
Romanowi nie wypadało też tego dnia zagajać rozmowy i po jego odjezdzie
wziął kapelusz, ażeby wyjść także. Lola, zajęta jakąś żywą rozprawą o ha-
ftach z przyjaciółką, mało nań zwracała uwagi, powiedział: dobranoc, i od-
szedł.
Przyjechał niezawodnie nudzić mnie o ten termin znowu odezwała się
Lola, gdy odszedł.
Cóż myślisz? spytały razem ciocia i Herma.
Sama nie wiem... ale trochę mnie to niecierpliwi.
Dałaś słowo zawołała Nieczujska nie ma już więc po co zwlekać.
Lola spuściła oczy.
Lecz jeżeli opiekun ma się lepiej i wyzdrowieje, po cóż tak spieszyć?
O! ja głosuję z Lolą podchwyciła Herma po co spieszyć, zawsze się za
wcześnie idzie za mąż. Radziłabym, nie gniewając chorego i nie odwołując
danego słowa, coś takiego wymyślić, aby to się sobie zwlekło...
Nieczujska ruszyła ramionami i załamała ręce, poczęła husarskim krokiem
chodzić po pokoju.
Co się to dziś na świecie dzieje! co się dzieje! zawołała nigdzie naj-
mniejszego sensu... %7łenią się bez rozmysłu, bez przywiązania, nie znając, nie
starając, jednego dnia chcą, drugiego nie chcą, nie mają odwagi wypowie-
dzieć posłuszeństwa ani dotrzymać słowa. Niechby była Lola wbrew i otwar-
cie oświadczyła: nie chcę, może bym nie pochwaliła tego, bo chłopiec jakiś
dobry, ale bym zrozumiała... a ta przyrzekła i teraz bałamuci. Cóż to znaczy?
Moja ciociu odparła Lola to znaczy, że choremu nie chciałam robić
przykrości, a dziś... rada bym choć się lepiej rozpatrzeć w tym, co czynię.
At! dzieci jesteście i po wszystkim zawołała Nieczujska ten był narzu-
cony, więc niemiły, pokazał się drugi, furfant126 zadłużony, spekulant, co się
o każdą posażna pannę stara, i gotowa moja Lola dać mu się na przekór ba-
łamucić. Ja tego nie ścierpię, nie powiedziawszy, co myślę i czuję. To mówię
ci, furfant jest!
Lola się uśmiechnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]