[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Armii, rusza na dokończenie zwycięstwa, by ,,zmiażdżyć" i ,,rozgromić" resztę sił
naszych na tym froncie, naszą 4 Armię, stojącą na Berezynie. Ma ona teraz być
atakowana z frontu przez 16 Armię i większą część grupy mozyrskiej, nacierającej na
Bobrujsk i mającej kierunek na Słuck; na jej lewe skrzydło już 6 lipca skierowana jest 3
Armia. Najbardziej zaś uposażona i najsilniejsza 15 Armia idzie w kierunku Mołodeczna,
jako główny odwód, jakby stara gwardia Napoleona, by złamać ostatni opór, gdyby taki
był jeszcze stawiany.
Gdy myślę o tych wszystkich działaniach i pracach naszego przeciwnika w przeciągu
tych pierwszych dni operacji, prowadzących ku Warszawie, nie mogę znalezć w nich mc
44
takiego, co by usprawiedliwiało wielkie znaczenie tego boju i brak poważnego oporu aż
do Warszawy. Gdy myślę o tych bojach, gdy je analizuję, me mogę me widzieć dziwne)
obawy i braku silnej decyzji w wojskach sowieckich. Pomimo olbrzymiej przewagi, jaką
mają specjalnie na skrzydłach, dywizje nieprzyjacielskie istotnie zbyt często ,,drepczą na
miejscu", nie wyzyskując ani swej przewagi, ani niezaprzeczonych taktycznych
zwycięstw. Nie sądzę, bym się omylił, przypuszczając, że owa obawa (robost'), którą p.
Tuchaczewski przypisywał jedynie swej 16 Armii, a p. Sergiejew, jak widzieliśmy,
rozszerzał ją po majowej przegranej i na inne dywizje, specjalnie w skrzydłowej 3 i 4
Armii - że obawa ta przed wartością przeciwnika działać jeszcze
61
musiała silnie podczas bojów na początku lipca. Zobaczymy, jak wkrótce nauczą się
sowieccy żołnierze negliżować nas jak niezdatny do boju tłum;
lecz jeszcze w pierwszych dniach lipca obawa ta istnieje. Nawet wybrana 15 Armia,
złożona z dywizji najlepszych, które dotąd z nami szpady nie krzyżowały, po niechybnych
sukcesach w dn. 4 i początku 5 lipca staje w bezczynności, gdy nasze wojska się cofają.
Czyżby wietrzyła ona jakąś zasadzkę, jak gdyby oczekując niespodziewanego, a
zwykłego dotąd u nas, Polaków, manewru? Czuć jeszcze we wszystkim naszą
dotychczasową przewagę moralną nad przeciwnikiem. Na drodze drepczącym na
miejscu dywizjom stoją jeszcze dotąd fantomy poprzednich porażek i niepowodzeń, tak
że wojska zdają się nie wierzyć przesadnym, zaczerpniętym z publicystyki agitacyjnej,
określeniom swych dowódców. U przeciwnika więc me znajdziemy wytłumaczenia
głębokiego strategicznego znaczenia taktycznej przegranej, którą ponieśliśmy w dn. 4 i 5
lipca. Poszukajmy więc tego u siebie.
Już poprzednio mówiłem, że dowódcy z naszej strony bojem 4 i 5 lipca postawili jako cel
swym podwładnym utrzymanie swego sianu posiadania, a gdzie ten został przez
nieprzyjaciela naruszony, "osiągnięcie poprzedniej sytuacji". Ostatnie słowa postawiłem
w cudzysłowie, gdyż powtarzają się one tak często w depeszach, raportach i rozkazach,
że stanowią jakby myślowy refren w muzyce bojowej z tych dni. Słowa
charakterystyczne! Wydaje się, że ten marny skrawek ziemi jest jakimś utraconym
skarbem, dla którego wytężyć trzeba wszystkie wysiłki. Czyżby tak istotnie było w
pojęciach dowodzących? Gdy odczytuję raz po raz oceny wartości wojennej tego
skrawka terenu, znajduję akurat sąd odwrotny. Każdy z dowodzących w swoich relacjach
skarży się na różne jego braki. Więc jeden twierdzi, że z powodu błot na linii frontu były
trudności komunikacji wzdłuż niego, gdy - odwrotnie - dla nieprzyjaciela z powodu suszy
błota te nie stanowiły dostatecznej przeszkody. Inny stwierdza, że z powodu wielkiej
ilości krzaków przed frontem pole obstrzału było bardzo małe i nieprzyjaciel miał wielką
łatwość podejścia. Nawet nieszczęśliwa Auta, której mianem chrzczą główni dowódcy
samą bitwę, doczekała się zjadliwej oceny w relacji jednego z nich. Gen. Jędrzejowski,
dowodzący grupą w centrum, pisze: ,,0 ile mogła na oko (z mapy) rzeczka Auta budzić
zaufanie jako przeszkoda, to w rzeczywistości wątły ten strumyk nie przedstawiał żadnej
wartości obronnej". Jedynie może gen. Ledóchowski, dowodzący 11 Dywizją, nie mówi
ujemnie o tym skarbie utraconym. Stwierdza on bowiem w relacji krótko, że pozycja była
45
dobra i zdatna do utrzymania. Wszyscy zaś w jeden głos, nie wyłączając i wyższych
dowód-
62
ców, jak gen. Zygadłowicza, dowodzącego l Armią, i gen. Szeptyckiego, dowodzącego
frontem, stwierdzają, że pozycja, na której przyjęto bitwę, była zbyt rozciągnięta dla
naszych sił oraz za mało uposażona przy tej rozciągłości w artylerię. Powstaje więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl