[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chcieli...
Szewc skoczył jak oparzony.
 Stój! paneczku! stój, nie rzecz słowa, którym byś mi popsuł radość widzenia Polaka.
Choć chudopacholsko wyglądam, ale...
Uderzył się po boku...
 Jest tam cekinów para... Chcecie mi dowieść dobrej woli?
 Ano? i owszem, o to chodzi  rzekł Konrad.
 Więc mi się dajcie odziać ino i nie powstydzcie się przyjąć moje zaprosiny, wypijemy ra-
zem fiascone dobrego wina, które ja tu znam pod Prokuracjami u starego Castiglio? no co?
48
 Zgoda!  zawołał Lipiński  który choć staropolski szlachcic, na cudzej ziemi już się czuł
bratem, choćby szewcowi Polakowi. Inaczej by może było w Polsce, ale w Wenecji...
Szewc pobiegł, a tak chyżo, że dopadłszy drzwi, nim Marietta od nich pierzchnęła, odkrył
wielką jej zbrodnią, oczkowanie nieprzyzwoite z Maćkiem; był gniewny, ale popędziwszy
dziewczynę, odłożył gderę na jutro, a sam się co rychlej przystroił...
Wyglądał tak na Wenecjanina, żeby go nikt w świecie nie poznał, iż się nad Rudawą gdzieś
rodził, a włożył suknie od niedzieli, aksamitne z guzami, i czapkę nową zwiesistą, i buty no-
we, aby ziomkowi wstydu nie zrobić...
Maćka zaraz z rozkazem pilnowania domu odprawił Konrad, a sam z majstrem, pełnym
poufałego uszanowania, poszedł pod Prokuracje. Znalezli wiechę starego Castiglio, który im
przy stoliczku na placyku Zw. Marka, naprzeciw swojego domu, wystawił ową fiascone wi-
na...
Noc, bo już się było pózno zrobiło, prześliczna, gwiazdzista, księżycowa, półprzezroczy-
sta, orzezwiająca, wywabiła z domów, co żyło na placyk Zw. Marka. Roił się ludem jak nigdy
we dnie. Strojne kobiety, kawalerowie, podżyłe damy, duchowni wszelakiej barwy, mnóstwo
cudzoziemców w strojach malowniczych snuło się po marmurowych posadzkach placu, który
na tę ciżbę wydawał się za mały.
Wszystko się rozbudzać zdawało dopiero do życia. Kuglarze pokazywali sztuki, muzycy
próbowali głosów, niewiasty o złocistych warkoczach wabiły oczyma, śmiechy, gwar, roz-
mowy, śpiewy rozlegały dokoła, a Zw. Marek, osrebrzony księżycowym światłem, patrzał na
swe dzieci, staruszek, zza kandelabrów, w których zwinięte dawnych posiadłości drzemały
sztandary. Tu dopiero życie ludu weneckiego poznać było można, charakter jego, wesołość,
przebiegłość i cnotę, i zepsucie. Bo też jednej i drugiego było zarówno.
Patrycjusze ocierali się o gmin, urzędnicy o nędzarzy... wieczór, chłód i wesele na chwilę
równały wszystkich. Nani był doskonałym tłumaczem dla cudzoziemca, wiedział on historią
niemal wszystkich zrujnowanych patrycjuszów, którzy po nocy jeszcze wyglądali na magna-
tów, a za którymi nie widać już było dawnej ciżby klientów; nazywał po imieniu tych, co nie-
dawno wkupili się do złotej księgi za sowitą opłatą, pokazywał kobiety sławne z wdzięków i
zalotów, opowiadał dziwne przygody młodych i starych, usta mu się nie zamykały, zwłaszcza
gdy trochę je wino w żywszy ruch wprawiło.
Konrad słuchał... był oto dlań nowe i po trosze przestraszające, nic podobnego w kraju o
uszy się jego nie obiło; dumał na tym ludem, tak jakoś inne, szumne i niebezpieczne życie
wiodącym... Szewc paplał, ale mówiąc, spoza okularów rzucał oczyma na wsze strony tam i
sam i znać coś dostrzegł, co uwagę jego zwrócić musiało, bo się parę razy wzrok jego pod
ciemnymi galeriami Prokuracji zatrzymał i poszedł, a śledził kogoś i wracał niespokojny.
Konrad zajęty widokiem placyku i zabawy, nie uważał na to i nie zobaczył też signora Za-
naro, który zza kolumny ostrożnie palcem wyraznie parę razy nań wskazał młodemu, słusz-
nemu, przystojnemu mężczyznie... Nieznajomy ten, płaszczem okryty, z kapeluszem na oczy
nasuniętym, zdawał się uważnie wpatrywać w Polaka, i począł po chwili dokoła stoliczka,
przy którym siedzieli, krążyć. ale zobaczywszy znać, że Konrad nie był sam, usunął się w
tłum i zniknął.
Nani widział wszystkie jego ruchy, choć właściwym uznał udawać, że wcale nań nie pa-
trzy; ale gdy po chwili nieznajomy przepadł, zapomniał o nim prawie...
Choć noc już była, nie chciało się odchodzić, tak wesoło tu było na placu Zw. Marka.
Zmniejszył się wprawdzie tłum, powoli część jego na Piazettę, do gondoli, na Mercerie i w
małe uszła uliczki; zostało jednak pod Prokuracjami przy latareńkach gwarzących par i gro-
madek dosyć i snujących się jeszcze postaci samotnych lub po kilka pozbieranych. Ale fiasco-
ne skończono, Konrad postanowił odejść, pożegnał uprzejmego szewca i skierował się ku
 Krzyżowi Maltańskiemu .
49
Nani powoli ciągnął ku swojej uliczce  niespokojny był, prawdę rzekłszy, zawsze o Ma-
riettę, a tą razą ciężył mu jeszcze gniew nie wygderany na sercu.
Ledwie kilka kroków postąpił ku kościołowi Zw. Marka Konrad, gdy w blasku księżyco-
wych promieni niespodziane zatrzymało go zjawisko...
Ciocia Anunziata pod rękę z Cazitą. Cazita go poznała z daleka i prosto ciągnęła ku niemu,
uśmiechnięta, wesoła. Ciotka zdawała się oburzoną tym zuchwalstwem, ale oprzeć mu się nie
mogła; mimo wysiłków widocznych i targania na bok... Cazita już rzuciła  Buona sera!  w
powietrze, Konrad je pochwycił i rozmowa się poczęła. Na twarzy Anunziaty malował się
gniew płomienisty, ale milczący...
Poczęli przechadzać się razem.
 Nieprawdaż, że na całym świecie nie ma takiego placu, takiego kościoła, takiej nocy i tak
szczęśliwego i wesołego ludu?  poczęła Cazita.
 A! prześliczne  odparł Konrad, zachwycony, nie umiejąc się już powstrzymać... włoskie
nań znowu działało powietrze  ale mi się to wszystko dopiero teraz tak cudownym wydaje,
gdym was tu zobaczył.
 O! kłamać niepięknie!
 Skłamałbym, mówiąc inaczej, grzeszyłbym, gdybym milczał.
 O! o!  przerwała Anunziata  w waszym to kraju, jak widzę, umieją kobietom pochle-
biać.
 Myślałaś pani, że nam serca pozamarzały?
 Nie  zawołała ciotka  ale że się powolniej otwierają i że więcej szanujecie i uczucia, i
kobiety.
 Sroga nauka!  rzekł Konrad trochę urażony  więc milczę.
Cazita spojrzała nań, płacąc mu wejrzeniem ciotczyne połajanie.
 Nie gniewajcież się, szanowna pani  dodał gość grzecznie  czasem się słowo wyrwie
jak ptak z klatki.
 Nie trzeba drzwiczek mu odmykać, to nie poleci!  rzekła ciotka poważnie  a co szkody
narobić może!  Potrzęsła głową.  Ej! ej! pusta z was młodzież, nie tak to za naszych czasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl