[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bać. Teraz, kiedy to zrozumiałam, jakoś to będzie, ale bardzo proszę, niech pan już
przestanie.
 Nie staram się wcale pani rozśmieszyć& Dlaczego panią przestraszyłem?
Dobra, to kompletny wariat. Nie wolno mi się mu sprzeciwiać, po prostu zamówię
przystawkę i za kwadrans mnie tu nie ma&
 Ma pan rację! Nie ma co na nich czekać, ich wina!
 Doskonale! Zamówmy, a potem opowie mi pani o swoim projekcie.
 O jakim projekcie?
 O pani restauracji!
 Mówiłam panu, kuchnia południowej Francji, konkretnie nicejska.
 Ach, Nicea, jakże lubię to miasto! Zaproszono mnie tam z okazji targów książki
w czerwcu, było potwornie gorąco, ale ludzie okazali się niezwykle mili. To znaczy tych
kilkoro, którzy pofatygowali się, żebym im podpisał książki, nie było ich wielu, jeśli
mam być szczery.
 Ile książek pan napisał?
 Sześć, wliczając w to pierwszą, oczywiście.
 Dlaczego miałby pan nie wliczyć w to pierwszej książki?
 Nieważne& To znaczy& Nie wiedziałem, że piszę książkę, kiedy ją pisałem.
On zaczyna mi porządnie grać na nerwach z tą swoją kretyńską konwersacją&
 A myślał pan, że co pan robi? Stawia babki z piasku?
To albo kompletna szajbuska, albo bierze mnie za imbecyla.
 Nie, chciałem powiedzieć, że nie wyobrażałem sobie, że ktoś to wyda, nie
planowałem w ogóle wysłać tego do żadnego wydawnictwa.
 Ale w końcu ktoś to wydał?
 Tak, Lauren wysłała maszynopis, na dodatek bez mojej zgody, ale nie mogę jej
tego wyrzucać. Nawet jeśli na początku miałem pretensję, w końcu to dzięki niej
mieszkam tutaj.
 Czy mogę zadać panu pytanie, które może się wydać niedyskretne?
 Proszę bardzo, przecież mogę nie odpowiedzieć.
 Czy mieszka pan daleko stąd?
 W Trzeciej Dzielnicy.
 Czy to jest dalej niż pół kilometra od tej restauracji, w której siedzimy?
 Ta restauracja jest w Pierwszej Dzielnicy, mieszkam dość daleko stąd& Dlaczego
pani pyta?
 Tak sobie.
 A pani? Gdzie pani mieszka?
 Na Montmartrze.
 Piękna dzielnica. No, dobrze, tym razem zamawiamy.
Paul zawołał kelnerkę.
 A więc dorada?  spytał, spoglądając na Mię.
 Czy na doradę długo się czeka?  zwróciła się do kelnerki.
Ta pokręciła głową i odeszła. Paul pochylił się w stronę Mii z łobuzerskim
uśmiechem.
 Nie chcę się wtrącać w to, co mnie nie dotyczy, ale jeśli chce pani otworzyć
restaurację, w której podaje się ryby, powinna się pani dowiedzieć, ile czasu
przygotowuje się doradę!  powiedział kpiąco.
Tym razem cisza zapadła na trochę dłużej. On obserwował ją, ona jego.
 Więc podoba się pani San Francisco, mieszkała tam pani?  spytał Paul.
 Nie, byłam wielokrotnie w ramach mojej pracy, to naprawdę przepiękne miasto,
jest w nim piękne światło!
 Wydaje mi się, że zrozumiałem! Uczyła się pani gotować u Simbada i postanowiła
pani założyć coś takiego tutaj.
 Co to jest Simbad?
 Zabiję ich, zabiję ich oboje&  wymruczał Paul, tym razem wystarczająco głośno,
żeby Mia go usłyszała.  Naprawdę, i przykro mi, że mówię to pani, mógł przynajmniej
być dokładniejszy.
 Ta wzmianka o podwójnym morderstwie była w przenośni, prawda?
Ona jest dramatycznie głupia. Co ja tu robię, co ja tu robię, zamiast siedzieć w domu?
 Zapewniam panią, że nie mam zamiaru nikogo zabić. Ale niech pani sama
przyzna, że to przechodzi wszelkie wyobrażenie! Jak ja wyglądam wobec pani? Na
niekompetentnego, na kogoś, kto nawet nie zna dokumentacji sprawy, nad którą ma
pracować?
 Bo ja jestem sprawą?
 Pani to robi naumyślnie? Nie pani osobiście, ale jako ktoś reprezentujący sprawę,
która nas tu oboje sprowadziła.
 Dobrze!  rzuciła Mia zdecydowanym tonem, kładąc obie dłonie na stole.  Myślę,
że powiedzieliśmy sobie już wszystko, co jest najważniejsze, a ponieważ nie jestem
zupełnie głodna&  Umieram z głodu.  Może pan zjeść tę doradę beze mnie.
 Bardzo panią proszę&  odezwał się Paul zmieszany.  Byłem niezręczny, jeszcze
raz proszę przyjąć moje przeprosiny. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że od tak
dawna nie robiłem tego typu rzeczy. Pewnie straciłem wprawę. Uprzedzałem go, że nie
dam sobie rady, powinienem był odmówić, a on nie powinien zostawić mnie samego.
To naprawdę nieuczciwe z jego strony, ze strony ich obojga.
 Czy pan obraca się między duchami, czy też te dwie osoby istnieją naprawdę?
Stuknięta& Spędzam wieczór z jakąś nienormalną Angielką, tylko mnie może się coś
takiego przydarzyć.
 Znów pan coś mamrocze&
 Myślałem o moim byłym wspólniku, Arthurze, i o jego żonie Lauren. Zamierza
pani przecież powierzyć mu pracę nad koncepcją pani nowej restauracji?
 Nie wydaje mi się&  odrzekła Mia ostrożnie.
 Mogę to zrozumieć& Chciałem powiedzieć, przed tym naszym nieudanym
spotkaniem.
 Również nie.
 Więc co pani tutaj robi?
 Do teraz jeszcze nie byłam pewna, ale w tym momencie jestem przekonana, że
pan jest wariatem. Daisy mnie uprzedzała, powinnam była jej posłuchać.
 Wspaniałe! Nie rozumiem tylko, jak ta pani Daisy mogła nazwać mnie wariatem,
skoro ja nie znam żadnej Daisy& To znaczy znam jedną, ale to była karetka pogotowia1.
Niech pani zapomni o tym, co powiedziałem, to zbyt długa historia. Kto to jest ta Daisy?
Paul zamilkł. Mia czekała na kelnerkę, żeby móc wreszcie stąd wyjść. W obecności
kelnerki ten dziwak nie będzie śmiał za nią pójść. Gdy się od niego odczepi, wróci do
domu, otworzy laptopa, zlikwiduje swój profil w tym strasznym portalu i wszystko
wróci do normy. Potem pójdzie zjeść kolację do Clamady, bo umiera z głodu.
 Dlaczego pani myśli, że jestem wariatem?  spytał Paul.
 Niech pan posłucha, to było dla zabawy, nie wyszło nam, jest mi przykro.
Paul westchnął z ulgą.
 No tak, powinienem się domyślić! Od samego początku nabiera mnie pani, jest
pani z nimi w zmowie! No, w takim razie, brawo!  zawołał i zaczął klaskać.  Dałem się
oszukać jak dziecko. Oni gdzieś tu są, prawda? Więc niech ich pani zawoła, nie jestem
wcale obrażony, sam dałem się nabrać.
Uśmiechnął się szeroko i odwrócił, żeby poszukać wzrokiem Paula i Lauren, podczas
gdy Mia patrzyła na niego zakłopotana. Ile czasu będzie jeszcze czekać, zanim kelnerka
przyniesie tę cholerną rybę?
 Czy pan naprawdę jest pisarzem?
 Tak!  odparł Paul i odwrócił się do niej.
 Może to dlatego& Bohaterowie, którzy kradną duszę autora, żeby zawładnąć jego
życiem. Nie obwiniam pana o to, to łagodne szaleństwo może być nawet romantyczne.
Zresztą to, co pan do mnie napisał, było urocze. Teraz jednak proszę mi pozwolić
odejść, zostawiam pana z przyjaciółmi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl