[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były grozne, gestykulacja i pozy przerażające. - Raczej nie
chciałabym, aby mi się przyśniły.
- Ryto je, aby odegnać złe moce. Ludzie chronili się w tych
grotach przed huraganami - wyjaśnił Maleko, przygotowując
obozowisko. - Zrobię coś do jedzenia, poczekaj trochę.
Działał szybko i skutecznie. Po krótkiej chwili siedziała na
puchowym śpiworze, jedząc wspólny obiad. Zupa w proszku
smakowała jak ambrozja. Maleko zdołał nawet upiec ciasteczka na
małej patelni.
- Mam trochę wprawy - wyjaśnił w odpowiedzi na jej pytania. -
Jeśli tylko mi czas pozwala, zawsze tu przychodzę. Pobyt tutaj
uświadamia mi, kim jestem.
- A twoja jankeska część? - zapytała January nieco ironicznie.
- Ona cię tu przywiodła.
- Mówiłeś, że miałeś w rodzinie marynarzy, ale czy to czasami
nie byli piraci?
Zamiast odpowiedzi zachichotał radośnie.
Skończywszy posiłek, January odsunęła talerz; wyciągnęła się na
brzuchu i oparła na łokciach, obserwując grę cieni na ścianach. Czuła
się, jakby żyła wieki temu.
- Bardzo lubisz dzieci, Maleko?
- Ile masz tych, o których mi nie mówiłaś?
- %7ładnego.
 I nigdy nie będę miała" - dodała w myślach.
Maleko spoglądał na nią, zadumany pytającym wzrokiem.
January oparła policzek na zgiętych rękach, twarz zwróciła ku
ciemniejącym kształtom na zewnątrz jaskini.
- Chciałbyś mieć dzieci, Maleko? - zapytała cichutko.
- Bardzo - odparł bez wahania. - Są częścią linii życia. January
usłyszała, że Maleko poruszył się, i poczuła, że kładzie się koło niej,
obejmując ją gorącą i silną ręką.
- Boisz się, że zajdziesz w ciążę? - Głos mężczyzny brzmiał
łagodnie. Poczuła jego miękkie, delikatne pocałunki na karku. -
Przepraszam, nie zapytałem, czy się zabezpieczyłaś.
- Nie, ale nie zajdę w ciążę. - Paliło ją gardło, czuła się, jakby się
dusiła.
- Tym razem - mruknął, parząc ją swym gorącym oddechem,
powodującym gęsią skórkę. - Niczego nie pragnąłbym bardziej, niż
uczynić cię pewnego dnia brzemienną.
Mocno zamknęła oczy.
Maleko odwrócił January twarzą ku sobie, sam przysuwając się
tak blisko, jak to tylko było możliwe. Jego pocałunki były powolne,
czułe, kochające.
- Nie szukaj przeszkód, które nie istnieją, January - wyszeptał
chrapliwie. - Kocham cię, pragnę i naprawdę chcę mieć dzieci.
January przywarła twarzą do piersi mężczyzny, wdychając
upajający zapach jego ciała, czując ciepło i słysząc przyspieszone
bicie serca Maleka.
- Kocham cię, Maleko. Tak bardzo... Tak bezgranicznie. ..
Rozwiązał sarong i muskając ustami gładką skórę dziewczyny,
smakował każdy zakątek jej ciała.
- Nie przestawaj mi tego powtarzać - szepnął.
- Kocham cię... Kocham - powtarzała do utraty tchu, pragnąc
wtopić się w jego ciało i stać się częścią Maleka na zawsze, chociaż
wiedziała, że to niemożliwe.
Wyczuwając jej rozpacz, uniósł się na łokciach i spojrzał
dziewczynie w oczy.
- Nie płacz - prosił zduszonym głosem - January, nie płacz. -
Schował głowę w zagłębienie u nasady jej szyi i wszedł w nią
gwałtownie, unosząc się jedynie po to, aby całować ją bez końca. -
Jesteśmy razem. Tylko to się liczy, nic więcej, nic, tylko my.
Przez moment była w stanie mu uwierzyć.
Nie śniła o tym już ponad rok. Teraz, kiedy sen znów nadszedł,
starała się z nim walczyć, odepchnąć znajome obrazy, które
nieubłaganie nadciągały.
Chłód owiewał policzki January. Mgła znad oceanu kłębiła się na
autostradzie, sprawiając wrażenie duchów wypełzających spośród
drzew..
Roześmiana rozmawiała z Jonnym. Właśnie wyciągnął rękę, aby
ją dotknąć, kiedy nagle ujrzeli przed sobą światła. Jonny skręcił
mocno kierownicą w prawo i samochód wpadł w poślizg. Zwiatła
zbliżały się nieuchronnie. Z okrzykiem przerażenia Jonny osłonił się
rękami jak tarczą. January rozchyliła usta, ale słychać było jedynie
trzask metalu i brzęk tłuczonego szkła. Została brutalnie wyrzucona
naprzód; kolejny wstrząs, oślepiający ból, zimne powietrze, wilgotna
trawa. Poczuła ciepło własnej krwi, zapach śmierci wokół i w niej
samej.
Ktoś wołał i wołał o pomoc, ale nikt nie mógł usłyszeć tego głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl