[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na Boga, Isa ma rację.
- Nie zdziwiłoby mnie to - zgodził się książę. Ależ
miałem szczęście, i to jakie, że spotkałem Isę, zupełnie tak,
jakbym dostał równocześnie i słońce, i księżyc. Przyjmuję
więc z wdzięcznością ten dar niebios.
Uśmiechnął się do Isy, a ona wiedziała, że jeśli on miał
szczęście, to i ona także.
- Zaraz po powrocie z waszej podróży poślubnej musimy
to sprawdzić - powiedział Harry. - Do tego czasu skarb jest
całkiem bezpieczny tam, gdzie się znajduje od dawna.
- Jeśli odważysz się na poszukiwania pod naszą
nieobecność, wypędzę cię z moich włości - zażartował, książę.
Harry roześmiał się.
- Nie martw się. Zamierzam przyjechać tu zaraz po
waszym powrocie; łowić twoje łososie i polować na
kuropatwy w jesieni. Co więcej, będę ojcem chrzestnym
waszych synów!
Isa zarumieniła się, sprawiając wrażenie zawstydzonej a
książę powiedział:
- Na pewno nie pozbawię cię przywilejów drużby. Dla Isy
następny dzień był snem na jawie. Wczesnym rankiem do
pokoju weszła matka, by pomóc jej włożyć piękną białą
suknię, w której była na balu.
Isa uważała, że dekolt jest zbyt duży jak na suknię ślubną.
Ponieważ matka była tego samego zdania, podpięły wyżej
szyfon u szyi tak, żeby panna młoda wyglądała odpowiednio
do okazji.
Założyła również koronkowy welon, w którym, według
ochmistrzyni, od trzech stuleci brały ślub wszystkie panie
Strathnaver. Na głowie miała wspaniały brylantowy diadem,
należący do matki księcia.
- Wyglądasz ślicznie, najdroższa - powiedziała pani
McNaver całując córkę.
- Jestem taka szczęśliwa, mamusiu!
- Ja też jestem szczęśliwa - odpowiedziała matka. - Nie
mogę sobie wyobrazić bardziej czarującego i przystojnego
mężczyzny niż twój przyszły mąż. Jestem przekonana, że
będziecie tak szczęśliwi, jak twój ojciec i ja przez te wszystkie
lata.
Ojciec był bardziej powściągliwy. Isa jednak wiedziała, że
jest szczęśliwy prowadząc ją nawą małego kościoła, gdzie
czekał książę.
Bruce wydał jej się bardzo romantyczny i wyglądał
wspaniale w uroczystym stroju.
Mimo że zawiadomienia o ślubie rozesłano tak pózno,
chyba sam wiatr je zaniósł, bo kościółek wypełnili po brzegi
członkowie klanu.
Na zewnątrz była także rzesza ludzi i Isa myślała, że na
pierwszą wiadomość o ślubie wszyscy pośpieszyli do zamku.
W odległości mili na północ znajdowała się wioska
rybacka. Isa była przekonana, że przybyli wszyscy jej
mieszkańcy. Chcieli ich zobaczyć i życzyć szczęścia. Gdy
wychodzili z kościółka, grali dla nich nie tylko kobziarze
księcia, ale wszyscy McNaverowie, którzy mieli kobzy i
chcieli, aby nie zabrakło ich muzyki.
Kobziarze szli przed powozem, którym udawali się do
zamku państwo młodzi, a członkowie klanu podążali za nimi.
Na schodach książę wygłosił krótkie przemówienie,
dziękując wszystkim za życzenia i zapraszając do wypicia
toastu na cześć panny młodej.
Isa zobaczyła, że już pieczono wołu i jelenia, a Harry
zarządził, by znalazło się tam kilka baryłek z piwem obok
tradycyjnej whisky.
Isa zdjęła ślubny strój i włożyła ładny kostium, który
nosiła w Londynie. Na podróż prywatnym pociągiem księcia
dostała od niego aksamitną pelerynę lamowaną futrem
sobolim.
- Należała do mojej matki - oznajmił - a przyda ci się, gdy
znajdziemy się na pokładzie mojego jachtu, którym
popłyniemy do Londynu.
- Popłyniemy jachtem? - zdziwiła się Isa. - Myślałam, że
pojedziemy pociągiem.
- Na jachcie poczujemy się swobodniej i z pewnością
będzie to wygodniejsza podróż. Jeśli morze będzie wzburzone,
możemy pozostać w zatoce. Jeśli spokojne, to ta podróż
sprawi ci taką przyjemność jak mnie.
Wiedziała, że wszystko jej się spodoba, jeśli tylko będą
razem.
Była dobrym żeglarzem. Wielokrotnie wybierała się z
ojcem na ryby przy wzburzonym morzu.
Wielu członków klanu odprowadzało młodą parę do
pociągu, który zawsze wzbudzał ich zainteresowanie i z
zachwytem go oglądali.
Kiedy pociąg ruszył z prywatnej stacji, Isa i książę stali w
oknie salonki, aż żegnający zniknęli im z oczu. Jeszcze raz
rzuciła okiem na sylwetkę zamku rysującą się na tle nieba.
Dla McNaverów był to symbol przynależności do klanu i
oznaka władzy naczelnika, który zawsze będzie ich bronił i za
nich walczył.
Nagle błysnęła jej myśl, jakie to byłoby straszne, gdyby
Talbot przeprowadził swój plan i zajął miejsce kuzyna w
zamku.
Ale właśnie wtedy książę objął ją ramieniem i
podprowadził do wygodnej kanapy.
- Czy to rzeczywiście prawda, że pobraliśmy się? %7łe
jestem... twoją żoną? I że nie musimy już... się lękać? - spytała
Isa.
- Ufam, że nigdy już nie zobaczę lęku w twoich oczach -
powiedział książę - i strachu, że możemy zginąć.
Przycisnął ją mocniej do piersi, jakby sam nie pozbył się
jeszcze tego lęku.
W drodze na południe Isa chciała oglądać Szkocję z okien
pociągu.
Służący księcia podał im smakowity obiad. Pili również
szampana.
Podróż mijała szybko, bo mieli sobie tyle do powiedzenia,
tyle spraw do omówienia.
Do Edynburga przybyli, zanim zapadł zmrok. Wysoko nad
miastem widać było jeszcze zamek, który na Isie zawsze robił
wrażenie.
Z dworca pojechali nad ujście rzeki, gdzie był
zakotwiczony jacht księcia The Thistle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl