[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja... - Gussy straciła cały impet i dokończyła mniej opty-
tycznym tonem. - Wiem, że powinnam poczekać, aż sam mi
zaproponujesz. Ale wiesz, ja nie mogę czekać. Ziemia pali
się pod nogami. Pradziadek postawił mi ultimatum. Słowem
muszę wyjść za mąż.
- Musisz wyjść za mąż.
Jed zachowywał się jakoś dziwnie. Zupełnie nie tak to sobie
wyobrażała. Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem. Poczuła, że
ogarnia ją strach.Jeszcze chwila,a znowu zamieni się w tchórz-
liwÄ… myszkÄ™.
- Musisz wyjść za mąż... - powtórzył, marszcząc brwi. -
Nie wyobrażam sobie, żeby, stawiając ci takie ultimatum, miał
na myśli mnie.
Gussy odetchnęła głęboko. Próbowała pozbyć się duszącego
guza, który dławił jej gardło.
- To prawda. Dobrze wiem, że oboje z Babką myśleli o An
drewsie, ale pradziadek nie wymienił go z imienia. Najpierw
wygłosił mowę, a potem nakazał mi przyjąć oświadczyny pierw
szego mężczyzny, który poprosi mnie o rękę. Oczywiście był
pewien, że zrobi to Andrews. Już Babka to załatwi. A ja pomy-
ślałam sobie, że skoro pradziadek nie sprecyzował, o kogo cho-
dzi to...
Proszę cię, Jed, błagała go w myślach, proszę cię. Oświadcz
mi siÄ™ teraz.
- Pomyślałaś sobie, że to mogę być ja.
W jego słowach nie było nawet cienia pasji, którą okazywał
w nocy, ale Gussy nie miała wyjścia. Musiała brnąć dalej.
- Owszem. Bardzo dobrze siÄ™ nadajesz.
- I wszystko sprytnie ukartowałaś...
- To nie tak, Jed - zająknęła się.
Dlaczego nie objął jej teraz? Dlaczego nie przytulił, żeby
KOCHLIWA AUGUSTYNA
znowu poczuła się bezpieczna? Nie obiecał jej wsparcia w kon
frontacji z Babką? Tak bardzo tego potrzebowała. Powoli prze
stawała wierzyć we wszystko, co zdarzyło się ostatniej nocy.
Była zbyt nieśmiała, żeby rzucić mu się na szyję i przypo-
mnieć, że są kochankami. Wybrała zatem inną taktykę.
- Małżeństwo będzie korzystne dla nas obojga. Wprowadzę
cię w tutejszy światek. Twoje interesy rozkwitną. A ja... Wiesz,
jak bardzo chcę iść własną drogą. Jako mężatka będę niezależna.
Stanę się nareszcie sobą... - Głos drżał jej coraz bardziej. -
Babka będzie musiała uznać, że mam prawo do decydowania
o własnym życiu.
Ostatnie słowa wymówiła prawie szeptem, bo Jed wyskoczył
z łóżka jak oparzony, sięgnął po leżące na podłodze dżinsy
i błyskawicznie wciągnął je na siebie.
- Przepraszam - rzucił, nie patrząc na nią. - Nie lubię oma-
wiać interesów, kiedy jestem nagi.
- Interesów? - Gussy widziała tylko jego wykrzywione
wargi i nic nie rozumiała.
- Tak to brzmi. Zaaranżowane małżeństwo... Twoje intencje
są zupełnie jasne. Ja mam być środkiem, który pozwoli ci osiąg
nąć zamierzony cel.
- Nie, Jed. Ja nie chciałam...
Przerwał jej stanowczym ruchem dłoni. Omal się nie popła
kała. Przecież chciała mu wszystko wyjaśnić, ostrożnie i powo
li, ale jej się nie udało. Uraziła tylko jego uczucia. Dlaczego nie
powiedziała o najważniejszym? Dlaczego nawet teraz nie umie
się przemóc i oświadczyć po prostu, że go kocha?
- Może i nie jesteś pustą i głupią pannicą, za jaką cię miałem
ciÄ™ na poczÄ…tku. Ale tak czy inaczej - manipulujesz ludzmi.
Próbowałaś manipulować mną.
Podszedł do okna, oparł się o framugę i zwiesił głowę.
- Powiedzmy to sobie jasno, Gussy. - Jed wciąż stał odwró-
KOCHLIWA AUGUSTYNA 115
cony plecami. - Nigdy nie poślubię kobiety, która chce wyjść
za mnie dla swoich osobistych korzyści. Nigdy nie poślubię
kobiety, która nie wybierze mnie dlatego, że jestem, jaki jestem.
I dlatego nigdy nie poślubię - odwrócił się do niej z płonącymi
oczami - ciebie, panno Augustyno Fairchild.
Gussy nie rozumiała, co dzieje się z jej ciałem. Głowę mia-
ła gorącą, a pozostałe członki lodowato zimne i zdrętwiałe.
Ostatkiem sił zsunęła się z łóżka. Szła, nie czując podłogi pod
stopami. Miała wrażenie, że serce przestało jej bić. Może to
i lepiej.
- Przykro mi. Przepraszam. - Słowa z trudem przechodziły
jej przez gardło. - Pomyliłam się. Już wychodzę.
W trzech susach Jed znalazł się przy niej. Wziął ją pod pachy
i uniósł do góry. Była taka bezradna; głowę opuściła na piersi,
żeby nie patrzeć mu w oczy.
Gussy wiedziała, że i tak na niego spojrzy. Musiała, bo dzia
łał na nią jak magnes, który wytrwale i nieubłaganie przyciągał
ja do siebie.
- Niech ci nie będzie przykro, Gussy - powiedział gwałtow
nie Jed. - Nie poddawaj siÄ™! Nie wolno ci.
- Ale ty mnie nienawidzisz - wyjąkała. - Nie chcesz mnie.
Objął ją. Drgnęła, czując ciepło jego ciała.
- Musisz walczyć, Gussy. Musisz to zrobić, żeby stać się
kobietą, którą mógłbym poślubić. - Głos mu złagodniał. - Ko
bietą, którą za wszelką cenę chciałbym poślubić.
Wyrwała się z jego objęć.
- Nie umiem - powiedziała żałośnie. - Próbowałam. Nie
Umiem.
- Wiem, że umiesz. Wierzę w ciebie. Teraz ty musisz uwie
rzyć, że wszystko zależy od ciebie.
Zachwiała się, ale udało się jej jakoś utrzymać równowagę.
- Jestem już spózniona.
KOCHLIWA AUGUSTYNA
116
Poranna rutyna okazała się wybawieniem. Dzięki niej miała
co robić i wiedziała, dokąd iść.
Zebrała z podłogi pogniecioną suknię, rajstopy, bieliznę.
Czuła się upokorzona i zawstydzona, że robi to na oczach Jeda.
Złapała okulary, przycisnęła do piersi zawiniątko z ubraniem
- ostatni ślad utraconej godności, i najszybciej jak umiała,
dopadła drzwi, żeby Jed nie zobaczył łez na jej policzkach.
Ale już na schodach nie była w stanie powstrzymać się od
płaczu.
Jed stał w oknie i patrzył, jak Gussy biegnie pomiędzy drze
wami, żeby schronić się przed nim w domu. Percy kłusował
obok z ogonem powiewającym jak złota chorągiewka i podska
kiwał, gotowy do zabawy, z niebieską zabawką w pysku, ale
ona nie zatrzymała się ani na chwilę.
Zwolniła kroku dopiero, kiedy dotarła do wielkiego trawni-
ka. Przez chwilę widział ją jeszcze, jak szła zgarbiona, ze zwie
szoną głową. Z trudem powstrzymał się, żeby jej nie zawołać.
Ale przecież nie mógł tego zrobić. Nawet teraz, kiedy po
chwili zastanowienia uznał, że Gussy musi żywić do niego
prawdziwe uczucia. Zlub z Andrewsem Lowellem dawał jej
znacznie łatwiejszą przepustkę do niezależności, a tymczasem
ona wybrała jego, Jeda, co narażało ją na kłopoty i konfrontacje
z rodziną. Nie jest wart takich ofiar. Chyba że Gussy go kocha.
Jak jest naprawdę? Co do niego czuje? Nie powiedziała ani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]